Eugeny Hramenkov: Seksizm? Pornografia? To tylko sztuka!
Gdy słynny Terry Richardson zbliża się do 60-tki, świat powoli szuka jego następców. Niespodziewanie, nowe wcielenie słynnego fotografa objawiło się nie w Paryżu, nie w Nowym Jorku, czy Londynie, lecz w zapomnianym przez świat, rosyjskim mieście Briańsk.
Nazywa się Eugeny Hramenkov. Jest młody, krótko ostrzyżony, wytatuowany. Próbując upchnąć go do stereotypowej szufladki, powiedziałbyś, że to kibol, dresiarz albo kryminalista. Artysta-fotograf? Malarz-abstrakcjonista? Kto by pomyślał...
Eugeny mieszka w typowym, postsocjalistycznym bloku wielkiej płyty, w lekko podniszczonym mieszkaniu, które jest jednocześnie jego pracownią malarską, studiem fotograficznym i oknem na świat. To właśnie tam wykonał większość zdjęć, którymi zachwyca się koneserzy alternatywnej fotografii, dostrzegając podobieństwo, do wczesnych prac mistrza Terry'ego.Wspólne mianowniki między nimi rzeczywiście istnieją. Podobnie jak Amerykanin, również Eugeny zaczynał od fotografowania bawiących się na imprezach młodych ludzi, korzystając z pożyczonego od kolegi Nikona D40. Szybko jednak stracił zapał do tego zajęcia i zdał sobie sprawę, że w fotografii pociąga co coś zupełnie innego."Wolę fotografować w bardziej intymnych warunkach. Dotarło do mnie, że preferuję naturalne, a nie ustawione momenty z życia. Moje modelki to przyjaciółki z małego miasta, w którym żyję, a studio to domowa łazienka. Tu nie ma makijażysty, czy fryzjera" - opowiadał w jednym z wywiadów Hramenkov.Idąc w ślady mistrza, którego notabene sam obserwuje na Instagramie, porzucił "chałtury" na mieście i skupił się na indywidualnej pracy z modelkami. Szybko też wykształcił swój własny styl, który można nazywać naturalistycznym, brudnym, a nawet seksistowskim i którego trudno mu odmówić, mimo ewidentnych inspiracji Richardsonem.
Terry w pracy nadużywał alkoholu i narkotyków, często na planie zdjęciowym przekraczał bariery, czego efektem szereg oskarżeń o molestowanie seksualne. Eugeny również nie boi się wejścia w strefę intymną swoich modelek. Ba! On w ogóle się z nią nie liczy, a oglądając zdjęcia, odnosimy wrażenie, że wszystkie młode kobiety, które fotografuje, traktuje przedmiotowo.To zresztą przyniosło mu sporo kłopotów na początku działalności, gdy nie mógł wytłumaczyć swojej dziewczynie, tego, co dzieje się na planie zdjęciowym."Byłem zbyt młody i naiwny, by wyjaśnić, że to tylko sztuka. Mój sposób wyrażania siebie. Nie miałem żadnych innych motywów"
Związek nie przetrwał, lecz Hramenkov uważa, że z perspektywy czasu, dobrze się stało, bo mógł bez żadnych oporów moralnych poświęcić się dalszej pracy."Zrozumiałem, że fotografia to moje życie. Teraz robię zdjęcia telefonem albo Polaroidem. Do lustrzanki wracam rzadko. Kocham autentyczność chwili, bez niepotrzebnych trików. Nie używam nowoczesnego sprzętu, czy akcesoriów studyjnych"O kontrowersjach, jakie czasem wzbudzają jego prace, wypowiada się krótko."Chcę portretować modelki, gdy są naturalne i bezpretensjonalne. Nie dbam o to, że ktoś uzna moją pracę za pornografię. Nie usiłuję być kochany przez wszystkich. Chcę tylko pokazać codzienne piękno i seksualność kobiecości" - wyjaśnia.
Prace młodego Rosjanina to też dla wielu swoisty fenomen socjologiczny. W szarym, biednym mieście, w murach odrapanego budynku, pamiętającego czasy ZSRR trwa portretowanie młodego pokolenia nowej Rosji. Na tle ubogich realiów wschodniej Europy widzimy postawy i rekwizyty żywcem wyjęte z bogatego zachodu. Drogie gadżety, odzież od znanych projektantów polane beztroskim hedonizmem młodości tworzą ciekawą mieszankę, dla której warto regularnie zaglądać do małego mieszkania pana Hramenkova.