Jak budować własny styl?
Co to znaczy mieć własny styl? Co trzeba nosić, żeby powiedziano: "dobrze się ubiera"?
Dla wielu dżinsy, bojówki z naszytymi kieszeniami, t-shirt i bluza z polaru to właśnie ich ulubiony styl. Prosty, wygodny, a w dodatku sprawdza się od lat. To prawda, ale dla niektórych bywa jedyną opcją. Od rana do wieczora, przez cały dzień, a może i całe życie.
Są rzeczy, które kupujemy prawie bez zastanowienia, automatycznie, ale z marynarkami, koszulami i krawatami zawsze mamy problem. Młodzi mężczyźni - dwudziesto- i trzydziestolatkowie - wiedzą, czego chcą. W ich środowisku ważną rolę pełnią kody ubraniowe. Poza tym coraz bardziej zależy im na życiowym sukcesie. Wiedzą, że pozytywna ocena ich wizerunku jest jednym z warunków osiągnięcia wyznaczonego celu. Natomiast panowie po czterdziestce i starsi wydają się leniwi.
Wystarczy im to, co mają. Nie chcą rezygnować z wygodnych przyzwyczajeń, choć oczywiście nie jest to pokoleniowa reguła. Na pytanie o rozmiar wzruszamy ramionami. Niestety, większość z nas nie ma o tym zielonego pojęcia. Podział na S, M, L, XL jest prosty, ale dotyczy t-shirtów, swetrów i polarowych bluz. Radzimy sobie ze spodniami. Rzeczywiście pamiętamy rozmiar dżinsów.
W zależności od kolekcji ubrań i kraju, który je produkuje, obowiązuje skomplikowana numeracja. Niemcy oznaczają je inaczej niż my, nasze rozmiary są inne niż włoskie, nie mówiąc o amerykańskich, kompletnie różniących się od europejskich. Spróbujcie jednak zapamiętać swój rozmiar. Oszczędzi to wam wielu odpowiedzi na niepotrzebne pytania sprzedawców.
Przyda się przede wszystkim tzw. nietypowym mężczyznom, na przykład szczupłym i bardzo wysokim, o długich rękach albo - przeciwnie - niskim, ale za to okrągłym. Natura nie obdarzyła wszystkich sylwetką a la Rambo. Nie chodzi o to, by imponować napakowanymi
bicepsami, ale szerokie ramiona i wąskie biodra, nawet dla młodych, to najczęściej marzenie ściętej głowy.
Żeby poprawić sylwetkę, warto się gimnastykować. Zwłaszcza, jeśli lubimy pierogi. Ale bycie zgrabnym wymaga dyscypliny. Jeżeli nie udaje się wam pogodzić obowiązków rodzinnych i zawodowych z uprawianiem sportu, pozostaje zaakceptować siebie.
Czy wiecie, jak jesteście zbudowani? Znajomość budowy własnego ciała i jego ewentualnych niedoskonałości uchroni przed kupnem niepotrzebnych ubrań: źle skrojonych, za dużych lub za małych, w których czujemy się okropnie niewygodnie.
Stańcie rozebrani przed lustrem. Spójrzcie na siebie obiektywnie i oceńcie, jak wyglądacie. Oczywiście nie ma mowy o wypinaniu klatki piersiowej ani o wciąganiu brzucha. Co widzicie? Czy ramiona są tej samej szerokości co biodra, a może nawet węższe? Czy korpus w stosunku do całej sylwetki jest zbyt krótki czy za długi? To oczywiście powoduje, że nogi wydają się dłuższe lub krótsze.
A ręce? Prawie sięgają kolan? Co z tym zrobić? Odpowiednie ubranie koryguje linię sylwetki, złe - deformuje ją. Uważacie, że źle wyglądacie: niby wszystko jest w porządku, ale jednak coś nie gra. To kwestia proporcji.
Za długa marynarka wydłuża korpus i jednocześnie optycznie skraca nogi. Wiedząc, jak jesteście zbudowani, możecie poszerzyć ramiona, wydłużyć nogi, skrócić długie ręce, ukryć brzuch i brak talii. Ubierając się, patrzmy na siebie, przyglądajmy się sobie w lustrze. Nauczmy się oceniać siebie samych. Dobre proporcje zrobią z nas zgrabnego faceta.
Już w kolejnej części dowiesz się, jak jak dobrać ubiór do swojej sylwetki!
Zaprezentowany fragment pochodzi z książki "DRESS CODE. Tajemnice męskiej elegancji", Krzysztofa Łoszewskiego.