Jak działają elektrowstrząsy?

Terapia elektrowstrząsami stosowana w leczeniu ciężkiej depresji działa wyłączając nadmiernie aktywne połączenia pomiędzy poszczególnymi częściami mózgu - twierdzą naukowcy z Aberdeen na łamach "Proceedings of the National Academy of Sciences "(PNAS).

Przez lata elektrowstrząsy budziły emocje
Przez lata elektrowstrząsy budziły emocje© Panthermedia

Leczenie elektrowstrząsami (ECT) polega na umieszczeniu elektrod na skroniach i przepuszczaniu przez głowę prądu elektrycznego o małym natężeniu. Psychiatrzy stosują ten kojarzący się z "Lotem nad kukułczym gniazdem" zabieg od lat 30. XX wieku.

Leczenie czy tortury?

Choć laikowi przepuszczanie prądu przez mózg kojarzy się raczej z torturami, zabieg ten wielokrotnie dowiódł swojej skuteczności. Wstrząśnięty mózg depresyjnego pacjenta wraca do stanu bliskiego naturalnej równowagi w 75 do 85 proc. przypadków, co czyni elektrowstrząsy jednym z najskuteczniejszych zabiegów w całej medycynie. Problem w tym, że nikt nie wie, dlaczego to działa.

Wyłączyć depresję

Podczas badań prowadzonych przez zespół profesora Iana Reida z University of Aberdeen mózgi dziewięciu pacjentów z ciężką depresją obrazowano za pomocą rezonansu magnetycznego (MRI)- przed i po elektrowstrząsach. Okazało się, że elektrowstrząsy wyłączają nadmiernie aktywne połączenia pomiędzy obszarami kontrolującymi nastrój oraz odpowiedzialnymi za myślenie i koncentrację. To właśnie pozwala zneutralizować wpływ depresji, która przeszkadza w cieszeniu się życiem. Pacjenci będą dalej obserwowani, aby sprawdzić, czy nieprawidłowe połączenia się odtworzą.

Leczenie mniej inwazyjne

Autorzy badań mają nadzieję, że ich prace pozwolą udoskonalić leczenie depresji - być może znajdzie się sposób równie skuteczny, a mniej inwazyjny, chociażby nowe środki farmakologiczne. Na przykład halucynogenna psylocybina także zakłóca połączenia pomiędzy poszczególnymi obszarami mózgu i pojawiają się prace o jej skuteczności w leczeniu depresji. Typowe leczenie depresji zlecane przez lekarza rodzinnego (które nie obejmuje elektrowstrząsów) pomaga tylko 40 proc. pacjentów.

INTERIA.PL/PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas