Nieuprzywilejowani motocykliści
Pędzący na złamanie karku szaleńcy, którzy nie tylko nie szanują własnego zdrowia, ale za nic mają życie innych - tak wygląda stereotypowy wizerunek motocyklisty. Informacje o spowodowanych przez lekkomyślność wypadkach tylko potwierdzają takie opinie. Co robić, by nie przyległa do nas, motocyklistów, łatka dawcy?
Wolę bez!
Temat wałkowany wielokrotnie, jednak dla wielu świeżych kierowców wciąż niezrozumiały. Niby po co marnować czas i pieniądze, skoro tak naprawdę nie wiadomo czy podróżowanie na dwóch kołach nie znudzi się nam po tygodniu? Kary są niewielkie, biurokracja potężna, a kilka tysięcy kilometrów nabite samochodem utwierdzają wiarę we własne zdolności.
Ausweis, bitte
Za brak prawa jazdy kategorii A kodeks drogowy przewiduje mandat w wysokości 500 zł. Godzimy się z wydatkiem (nota bene pokrywającym większą część kursu), przelewamy pieniądze i jeździmy dalej.
Poważne problemy zaczynają się w chwili, w której uciekamy przed policją bądź uczestniczymy w wypadku drogowym. Pierwsza sytuacja może permanentnie pozbawić nas prawa do poruszania się pojazdami. Druga zaprowadzić prosto za kraty. W obu przypadkach koszty, z którymi będziemy musieli się zmierzyć, często przekraczają nie tylko cenę kursu, ale również zakupu motocykla. Nie wspominając o elemencie moralnym i piętnie społecznym.
Niewielkie rozmiary oraz imponujące osiągi motocykli nie czynią z nich pojazdów uprzywilejowanych. Podczas poruszania się w ruchu drogowym motocykle, z nielicznymi wyjątkami, podlegają pod te same przepisy, co samochody osobowe. Tak to przynajmniej wygląda w teorii, gdyż w praktyce niezależnie od wykorzystywanego środka transportu, kierowcy mają tendencję do ułatwiania sobie życia. Kwestie prawne odstawmy na bok. Owszem, za ich nieprzestrzeganie grożą surowe konsekwencje, ale nie w tym tkwi sedno. Dużo gorzej jest, gdy zapominamy nie tylko o przepisach, ale o całym bożym świecie.
Świadome podróżowanie wymaga skupienia, przewidywania i wzajemnego szacunku. Żądamy od kierowców patrzenia w lusterka oraz domagamy się prawa do przeciskania pomiędzy stojącymi w korku samochodami. Czynności te polepszają nasz komfort i bezpieczeństwo, jednak jednocześnie obligują do dawania czegoś w zamian.
Zastanówmy się, czy jesteśmy wystarczająco spostrzegawczy by zauważyć jednoślad wymijający nas prawą stroną? Pomyślmy, jak zachowalibyśmy się w sytuacji, w której niespodziewanie ktoś rysuje bok naszego drogiego samochodu? Czy nie byłoby to dla nas frustrujące, gdy podczas jazdy z rodziną wyprzedzający na trzeciego motocyklista nieomal zepchnął nas do rowu?
Jazda między samochodami, środkiem pasa rozdzielającego jezdnie, jest zgodna z przepisami. Trzeba jednak pamiętać o stosowaniu się do znaków zakazu wyprzedzania i regułach linii ciągłej. Za jej przekroczenie, nawet w przypadku omijania stojących w korku pojazdów, grozi mandat w wysokości do 500 zł. Na co dzień nie należy również zapominać o zachowaniu bezpiecznej odległości. Podwyższy to nasz poziom bezpieczeństwa i zmniejszy stres innych kierowców.
Zadania nie ułatwiają także grupy, które kultywują lekkomyślne zachowania oraz w nieskończoność powielają antypatie. Faktem jest, że na drodze można spotkać zarówno zrównoważonego motocyklistę, jak i tirowca, który z radością ustąpi mu miejsca. Wszystko sprowadza się do tego, co tak naprawdę chcemy widzieć.
Przekaz powyższych słów może zostać odebrany jako banalny, jednak brak pokory i wyobraźni wciąż jest główną przyczyną rzeszy wypadków. Żyjemy w czasach, w których większość z nas może pozwolić sobie na zakup motocykla. Stawiając na dwa koła musimy być w pełni świadomi nie tylko przywilejów płynących z tego wyboru, ale również zagrożeń. Zwłaszcza, że wcale nie trudno o sytuację, w której bez narażania innych można poczuć dreszcz emocji oraz sprawdzić swoje umiejętności. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy i gdzie można sobie na to pozwolić.
Michał Zieliński