Pięć zimowych zagrożeń, których możemy uniknąć
Niektórych zimowych wypadków nie sposób przewidzieć. Poślizgnąć się i złamać nogę możemy nawet na oblodzonym chodniku. To fakt. Równie nieprzyjemnie może się skończyć wypad w góry, na narty czy sanki z dziećmi. Czym innym jest jednak pech od ryzykanctwa i niepotrzebnej brawury. Oto pięć aktywności, których dla własnego dobra lepiej nie podejmować zimą bez odpowiedniego przygotowania i stosownych ku temu warunków.
Chociaż ratownicy i medycy co roku powtarzają te same przykre apele o zachowanie zdrowego rozsądku i poszanowanie bezpieczeństwa innych, zwolenników (zbyt) mocnych wrażeń nie brakuje.
#1. Lekkomyślne morsowanie
Morsowanie stało się tej zimy modne jak nigdy dotąd. Nie zamierzamy z tego faktu szydzić, wyśmiewać miłośników zimowych kąpieli czy też podważać pozytywnych skutków morsowania dla zdrowia, urody i psychiki.
Nie w tym rzecz, lecz w odpowiednim podejściu do zimowej kąpieli. Jeśli ciągnie nas w stronę takich praktyk, porozmawiamy najpierw z lekarzem, zapytajmy o przeciwwskazania zdrowotne, sprawdźmy, czy nasz organizm jest na taką terapię szokową gotowy.
Morsowanie warto zacząć w grupie, najlepiej pod okiem specjalisty, który doskonale wie, jak oswoić osobę początkującą z lodowatą wodą, jak zabezpieczyć ciało przed wychłodzeniem i co zrobić na wypadek wystąpienia niepożądanych oznak.
Pamiętajmy również, by morsować w bezpiecznych miejscach i pod żadnym pozorem nie przeszarżować. A już na pewno - bez wsparcia z zewnątrz i planu B do wdrożenia w razie awarii - nie nurkować pod wodą. O tym, że może być to śmiertelnie niebezpieczne przekonaliśmy się dopiero co.
17 stycznia na Jeziorze Urszulewskim koło Rypina spod lodu nie wypłynął 46-latek.
#2. Stąpanie po cienkim lodzie
Sporą krzywdę - od zapalenia płuc po znacznie poważniejsze konsekwencje zdrowotne - możemy sobie zrobić wchodząc na taflę zamarzniętego jeziora lub rzeki.
Co roku strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego rozmawiają i apelują do turystów, którzy spacerują po Morskim Oku, gdy tylko jego wody skuje pierwszy poważny mróz. Ryzykują wiele, ponieważ lód w wielu miejscach jest wtedy jeszcze cienki i w każdej chwili może się załamać.
To samo ostrzeżenie dotyczy oczywiście innych stawów, nie tylko tatrzańskich. Na lód wchodzimy więc tylko wtedy, kiedy jego pokrywa nie załamie się pod naszym ciężarem, a zimowa aura zdąży już odpowiednio przygotować akwen.
#3. Górskie wycieczki w bieliźnie
Moda na morsowanie przełożyła się w ostatnim czasie również na wzrost popularności innego typu hartowania organizmu w niskich temperaturach. Coraz częściej na górskich szlakach można spotkać zwolenników morsowania na sucho.
Brzmi jak dobra zabawa? Być może, chociaż marzniemy na samą myśl o wdrapywaniu się na Kasprowy Wierch, Śnieżkę czy Turbacz wyłącznie w krótkich spodenkach, butach, czapce i rękawiczkach. Niestety, rosnąca popularność zjawiska sprawia, że na trasy ruszają również turyści nieprzygotowani lub nieświadomi ryzyka, na jakie się decydują.
Przypomnijmy o głośnym przypadku 43-letniej kobiety, która 16 stycznia próbowała w skąpym stroju zdobyć Babią Górę. Zaalarmowani przez innych turystów ratownicy zdążyli w porę sprowadzić ją na Przełęcz Krowiarki i przekazać załodze karetki. Do szpitala trafiła w poważnym stanie (hipotermia, odmrożenia kończyn).
- Jeśli decydujemy się już na taką wycieczkę, zastanówmy się, co będzie jak skręcimy nogę? Trzeba mieć plecak, odpowiednią odzież, wyposażenie, żeby móc natychmiast zareagować. W innym wypadku, idąc na lekko, przekroczymy akceptowalne ryzyko - tłumaczy Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.
#4. Jazda bez trzymanki
W poniedziałek 11 stycznia ratownicy TOPR odebrali zgłoszenie od turysty znajdującego się na Rusinowej Polanie. Wezwał pomoc po tym, jak 28-letnia kobieta, zjeżdżając na sankach spod wylotu Gęsiej Szyi, doznała poważnego urazu klatki piersiowej, głowy i kręgosłupa.
Z kroniki Pogotowia:
"Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu w pobliżu turystki desantowali się ratownicy, którzy przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. Po zaopatrzeniu, turystkę włożono do noszy, w których wraz z towarzyszącym jej ratownikiem została windą wciągnięta na pokład śmigłowca i ze względu na odniesione obrażenia przetransportowana do szpitala w Nowym Targu na oddział neurologiczny. Na przykładzie tego wypadku widać, że jazda na sankach, zwłaszcza na nieprzygotowanym, stromym terenie, może być niebezpieczna".
- W tej chwili turysta w Tatrach bez jabłuszka staje się rzadkością. Wychodzą w góry i zjeżdżają z przeróżnych miejsc. Problemem jest tu upadek z dużej wysokości, uderzenie w zlodowaciały śnieg, czy wystające kamienie. Kolejne niespodziewane zjawisko, które warto praktykować z głową - powiedział Interii Jan Krzysztof.
#5. Ignorowanie ostrzeżeń
Wypadki losowe mogą przydarzyć się w górach każdemu. W historii wypraw TOPR znajdziemy przypadki, kiedy lawina zeszła nagle, zaskakując nawet najlepiej przygotowanych i obeznanych z terenem turystów lub taterników.
To prawda, tak jak stwierdzenie, że przy odrobinie dobrej woli ryzyko znalezienia się w terenie lawiniastym można zminimalizować. Jak tego dokonać? Przede wszystkim trzeba być na bieżąco z komunikatami lawinowymi TOPR, sprawdzać aktualną prognozę pogody, a jeśli tylko mamy ku temu okazję - dopytać dyżurujących w schroniskach ratowników, czy trasa naszej wycieczki jest bezpieczna. Jeśli będą mieć wątpliwości, zmieńcie plany.
W innym wypadku możemy narazić na niebezpieczeństwo nie tylko siebie i innych uczestników wyprawy, ale też ratowników, którzy ruszą nam z pomocą. O ile oczywiście będą mieli kogo ratować...