​Relax: Legenda w najlepszym wydaniu [recenzja]

Na lata świetności pierwszego komiksowego magazynu w Polsce spóźniłem się o ponad 20 lat. Dzięki wydawnictwu Egmont i wypuszczonej niedawno na rynek antologii mogę poznać z bliska legendę, dzięki której superherosi, Thorgal i całe medium komiksowe w ogóle zawitało nad Wisłę.

Dopiero co wydana antologia i numer czasopisma z 1979 r.
Dopiero co wydana antologia i numer czasopisma z 1979 r.INTERIA.PL

Album będący eleganckim zbiorem najpopularniejszych opowieści opublikowanych w tym kultowym magazynie ukazał się na 40 rocznicę kioskowego debiutu jego pierwszego numeru (1976 r.). Sam dorastałem w czasach, kiedy to komiks stawał się coraz popularniejszy, a dzięki nieodżałowanemu wydawnictwu TM Semic kioskowe półki uginały się od przedruków przygód trykociarzy ze stajni DC i Marvel.

Nie pamiętam sytuacji, w których zdobycie jakiejkolwiek opowieści obrazkowej graniczyło z cudem. Dopiero rozmowa z ojcem uświadomiła mi, że komiksy w czasach PRL-u były prawdziwą egzotyką i dopiero "Relax" oswoił z nimi polskich czytelników.

W moje ręce poza rzeczoną Antologią wpadł również oryginalny 24. numer magazynu z 1979 r., dzięki czemu mogłem na własne oczy przekonać się jak dla wielu nastolatków - i nie tylko - wyglądał "pierwszy kontakt" z tą formą sztuki. Często przejaskrawione kolory, nie najlepszej jakości papier, informacje o dopłacie w wysokości 2 złotych na budowę Centrum Zdrowia Dziecka i kilka "słusznych" historii napisanych i narysowanych pod wyraźne dyktando państwa rzuciły mi się w oczy jako pierwsze.

Im dłużej trwała lektura, tym większe było moje zdziwienie. Pierwsze wrażenie obcowania z ramotą wyparł autentyczny zachwyt nad tym jak ciekawe komiksy, a właściwie to odcinki większych komiksów, znalazły się na jego łamach.

Na napisane ku pokrzepieniu serc opowiastki o odbudowie Gdyni (do której to według autorów po wojnie przypływały statki z polskimi emigrantami z USA, by ci mogli podziwiać "jak pięknie rozwija się kraj ojczysty") i przygodach młodych chłopców rozwiązujących kryminalne zagadki w porewolucyjnej Rosji przypadło kilka zadziwiająco dobrze napisanych historii. Największym zaskoczeniem był dla mnie fragment "Tajemnicy Kipu" autorstwa Marka Szyszki, który mimo umiejscowienia akcji w XVIII w. był chyba najbardziej współczesnym komiksem z całego zestawienia.

Charakteryzują go eksperymentowanie z kompozycją kadrów, "dorosła" kreska oraz ograniczona narracja. Nie bez przyczyny skupiłem się właśnie na nim. Przykład "Tajemnicy Kipu" pokazuje jak wielki potencjał tkwił w rodzimym autorach. Mimo ograniczonych środków i "niewychowanych" odbiorców tworzyli oni - i to jeszcze w latach 70. - dzieła, które bronią się po dziś dzień.

Oczywiście nie oznacza to, że wszystkie z publikowanych w "Relaksie" komiksów mogły konkurować z tymi wydawanymi w Europie Zachodniej czy USA. Jednakże zdarzały się wśród nich perełki, które wyciskały wszystkie soki z możliwości technicznych i wydawniczych, jakie dostępne były w PRL-u.

Magazyn Relax doczekał się 31. numerów
Magazyn Relax doczekał się 31. numerówINTERIA.PL

Najważniejsze było jednak to, że wszystkie publikowane w "Relaksie" komiksy poruszały wyobraźnię. Całe zastępy rodzimych ilustratorów, autorów współczesnych komiksów czy też filmowców i twórców gier wideo podkreślają, że swoją pasję do wykonywanych zawodów zawdzięczają w dużej mierze właśnie tym kolorowym planszom z tego niepozornego magazynu.

"Relax - Antologia opowieści rysunkowych" ukazuje się na rynku nie bez przyczyny. Ma to być hołd złożony legendzie sprzed czterech dekad, a także próba ocalenia pewnych kultowych historii, które w nim opublikowano. Na samym początku nie bez przyczyny określiłem ten album słowem "elegancki". Twarda oprawa, papier jakiemu daleko do tego z pierwowzoru, wstęp i posłowie będące integralnymi częściami wydawnictwa. Fani magazynu będą zachwyceni. Zresztą sami autorzy Antologii nie ukrywają, że zależało im na tym, aby "Relax" powrócił w wielkim stylu. Udało się, chociaż aż prosi się, aby zawarta w antologii część wspomnieniowa była jeszcze bardziej obszerna.

Najsłynniejszy kadr z "Najdłuższej podróży" Rosińskiego będącej częścią antologii
Najsłynniejszy kadr z "Najdłuższej podróży" Rosińskiego będącej częścią antologiiINTERIA.PL
Porównanie tych samych kadrów z oryginalnego wydania z przedrukiem w antologii
Porównanie tych samych kadrów z oryginalnego wydania z przedrukiem w antologiiINTERIA.PL

Najmniejszego nawet grymasu na twarzy nie wywoła natomiast zawartość komiksowa. Rosiński, Baranowski, Polch, Christa oraz wspomniany już Szyszko to tylko niektórzy z autorów, których prace znalazły się w liczącej sobie 168 stron Antologii. Od dzieł poważnych jak wojenne "Dziewięciu z nieba" aż po prześmiewczego "Orient Mana" - to bez pominięcia sensacji spod znaku "Czarnej Róży" i science-fiction reprezentowanego przez "Spotkanie" i "Najdłuższą podróż".

Pod względem rozpiętości gatunkowej, jak i stylistycznej antologia jest dziełem kompletnym. I do tego wzorowo wydanym, co możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu. Praca związana z rekonstrukcją liczących sobie cztery dekady kadrów musiała być tytanicznym wysiłkiem. Efekt końcowy robi piorunujące wrażenie.

"Dziewięciu z nieba" - fragment z antologii
"Dziewięciu z nieba" - fragment z antologiiINTERIA.PL

Potężna dawka nostalgii lub okazja do podróży w nieznaną przeszłość. Starsi czytelnicy, którzy sami pamiętają "Relax" będą bardziej niż zachwyceni. Ci młodsi, o ile mają już na swoim koncie przynajmniej kilkanaście przeczytanych komiksów, również powinni sięgnąć po to wydawnictwo. Dzięki niemu legenda pozostaje żywa.

Kadr ze "Spotkania". Dzięki antologii możecie poznać tę "nieziemską" historię na nowo
Kadr ze "Spotkania". Dzięki antologii możecie poznać tę "nieziemską" historię na nowoINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas