Sesja na dopalaczach? Niekoniecznie...

Narastający stres, sterty materiałów do wkucia i ciągły brak czasu. A zimowa sesja egzaminacyjna za pasem. Czy to nie jest wystarczający powód, aby sięgnąć po dopalacze?

Zaczyna się od jednego egzaminu...
Zaczyna się od jednego egzaminu...East News

"Kawa mi nie wystarcza"

Studentka III roku AGH stosuje środki, które można uzyskać w aptece. I te na receptę, i te dostępne bez niej.

- Tussipect, lekarstwa na katar, kaszel czy inne środki na bazie efedryny, to moje wspomagacze w czasie sesji - przyznaje bez skrępowania nasza rozmówczyni, która jednak nie chce ujawniać nawet imienia. - Kawa mi po prostu nie wystarcza, Red Bulli nie lubię, a do apteki mam niedaleko. Po amfę nigdy nie sięgam, choć nie ma problemu z jej dostępnością wśród studentów.

- W trakcie sesji to głównie amfa idzie - mówi 23-leni Maciek, student IV roku Animacji Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Ale często zamiast amfy ludzie piją też 10 Tigerów czy Red Bulli, czyli w zasadzie na jedno wychodzi, bo to działa tak, jakby ktoś kreskę wciągnął - dodaje.

Maciek przyznaje jednak, że on bierze jedynie na imprezach i to głównie marihuanę.

- Moim zdaniem, dragi są po to, aby się dobrze bawić, a nie po to, żeby lepiej funkcjonować. W czasie sesji liczę więc na własne siły - tłumaczy. - Jeżeli siedzę długo w nocy i popijam którąś kawę z rzędu, to zdarza mi się wciągnąć trochę... tabaki. Tabaka mnie orzeźwia, ale to jest tytoń, więc nic takiego.

Bardziej sensytywni studenci

Zatem czy studenci to grupa podwyższonego ryzyka, jeśli chodzi o stosowanie różnego rodzaju substancji "usprawniających funkcjonowanie"? Spytaliśmy o to Rafała Wieczorka, psychoterapeutę z Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR.

- Inne miasto, słabsza kontrola rodziców, zmiana środowiskowa. Dla niektórych nie jest to nic takiego, ale dla wielu osób to największa zmiana w życiu - tłumaczy Wieczorek. - Choć widzimy w studentach dorosłych, są oni nadal na etapie dojrzewania - społecznego, psychicznego, emocjonalnego. I z tych powodów są bardziej sensytywni, bardziej narażeni na głębsze przeżywanie odczuć negatywnych, a to sprzyja pokusie sięgnięcia po różnego rodzaju psycho-stymulanty.

Zdaniem psychoterapeuty, studenci to jedna z grup, które zaczynają używać środków psychoaktywnych w tak zwanym modelu zadaniowym.

- Gdy, na przykład, przekonali się, że amfetamina pomaga im w zaprezentowaniu swojej wiedzy - wyjaśnia Wieczorek. I zaraz ostrzega: - Ale nagle może się okazać, że wachlarz potrzeb jest bardzo szeroki. Że egzamin to jedno, ale potem jest rozmowa o pracę, no i imprezy, na których - będąc pod wpływem - łatwiej poznawać nowych ludzi... Wiele osób zaczyna od takiego narzędziowego stosowania środków psychoaktywnych, a po latach zgłasza się do nas, do MONAR-u.

Ale student wcale nie jest pod kreską

Psychoterapeuta z MONAR-u, mimo wszystko, nie zalicza studentów do grupy najwyższego ryzyka pod względem zażywania narkotyków.

- Uważam, że obecnie odbywa się coś w rodzaju nagonki na studentów. A jest to zwyczajnie zbiorowość zgromadzona w sztuczny sposób w jednym miejscu (miasteczku studenckim). Wszelkie patologie są tam bardziej zintensyfikowane i przez to bardziej widoczne.

- Ci, którzy handlują narkotykami, starają się dotrzeć do jak najszerszej grupy. A w okresie sesji dobrymi klientami mogą być studenci - mówi rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, mł. insp. Mariusz Sokołowski. - Ale nie stawiałbym znaku równości między studentem, a potencjalnym narkomanem.

Profilaktyka, głupcze! I rozsądek

Policja od lat współpracuje z uczelniami w zakresie antynarkotykowej profilaktyki.

- Mamy specjalne spotkania uświadamiające, które prowadzimy z każdym rozpoczynającym studia rocznikiem - zapewnia Dariusz Pasternak.

A insp. Sokołowski zwraca uwagę na negatywne konsekwencje prawne:

- Posiadanie nawet najmniejszej ilości narkotyków jest przestępstwem, a niektórzy młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że jeśli zostaną przyłapani, ich droga do dalszej kariery może być już zamknięta. Starając się o pracę w różnych instytucjach, trzeba dostarczyć zaświadczenie o niekaralności - i nagle może się okazać, że wpadka związana z takim przestępstwem zamyka dostęp do wielu zawodów...

Czy takie ryzyko ma sens?

Magdalena Tyrała

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas