Nie czuł radości przez dekady. Pomogła stymulacja mózgu
Po ponad 30 latach życia z ciężką lekooporną depresją, mężczyzna z USA wreszcie poczuł radość. Było to możliwe dzięki innowacyjnej metodzie stymulacji mózgu, która wykorzystuje elektrody wszczepione w wybrane obszary mózgu i precyzyjnie dopasowane impulsy elektryczne. Efekt? Remisja, która trwa już dwa lata.

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) depresja dotyka 3,8 proc. populacji, co oznacza ok. 280 milionów ludzi. I chociaż jej rozwój zależy od różnych czynników, jak trudne wydarzenia życiowe, problemy zdrowotne czy stres, ma ona również komponent genetyczny, co znacznie utrudnia dopasowanie odpowiedniego leczenia. Co więcej, standardowe metody leczenia nie zawsze okazują się skuteczne, wystarczy tylko spojrzeć na pacjenta, którego przypadek opisał prof. Ziad Nahas, psychiatra z Uniwersytetu Minnesoty.
Cierpiał na depresję przez 30 lat
Pacjent zmagał się z depresją od 13. roku życia, przez co podjął trzy próby samobójcze i wielokrotnie trafiał do szpitali psychiatrycznych, próbując przy tym dziesiątek terapii - od farmakologii po intensywną psychoterapię. Przeszedł także trzy cykle elektrowstrząsów (ECT), pierwszy przyniósł częściową poprawę, dwa kolejne nie zadziałały. Badacze podkreślają, że największym problemem tych klasycznych metod jest brak indywidualizacji - większość terapii stymuluje uśrednione obszary mózgu, ignorując różnice w budowie i działaniu sieci neuronalnych poszczególnych osób.
To podejście typu jeden schemat dla wszystkich
Terapia szyta na miarę
Kluczowe okazało się stworzenie indywidualnej mapy mózgu pacjenta za pomocą fMRI, czyli funkcjonalnego obrazowania metodą rezonansu magnetycznego, za pomocą którego mierzony jest wzrost przepływu krwi i utlenowania aktywnej okolicy mózgu.
To pozwoliło lekarzom odkryć, że jego tzw. sieć istotności (ang. salience network), czyli rozległa sieć kluczowa dla wykrywania i filtrowania istotnych bodźców, odpowiadająca za ocenę znaczenia bodźców wewnętrznych i zewnętrznych i odgrywająca tym samym ważną rolę w procesach uwagi, emocji i poznania, była aż czterokrotnie większa niż u osób zdrowych.
Następnie wszczepili cztery zestawy elektrod w graniczne obszary sieci neuronowych i testowali ich aktywację. Momentem przełomowym okazała się stymulacja tzw. sieci domyślnej mózgu, związanej z wewnętrznymi procesami myślowymi - jest ona aktywna, gdy mózg nie wykonuje żadnych zewnętrznych zadań, a człowiek skupia się na przetwarzaniu informacji o sobie samym.
Jak wspomina w rozmowie z serwisem Gizmodo prof. Ziad Nahas, psychiatra z Uniwersytetu Minnesoty i główny autor badania, w pewnym momencie stało się coś nieoczekiwanego - pacjent zalał się łzami:
Płakał i mówił: Nie jestem smutny, po prostu szczęśliwy. Nie wiem, co zrobić z tymi emocjami.
Pół roku rażenia mózgu prądem
Pacjent przez sześć miesięcy codziennie otrzymywał krótkie serie impulsów - minuta stymulacji co pięć minut, a parametry dostrajano na podstawie jego codziennych raportów. Już po siedmiu tygodniach przestał mieć myśli samobójcze, po dziewięciu miesiącach osiągnął pełną remisję, a dziś - po dwóch latach od tych wydarzeń - nadal cieszy się życiem w zdrowiu.
W związku z tym zespół badawczy wszczepił już elektrody drugiemu pacjentowi, a trzeci czeka na zabieg. W planach jest duże badanie kliniczne z udziałem wielu osób. Jeśli większa próba potwierdzi skuteczność metody, może ona stać się największym przełomem w leczeniu depresji od dziesięcioleci.