1 mila, 1 kula, 4 trupy - snajper nie zostawił ISIS żadnych szans
Życie 12 zakładników wisiało na włosku. Kat z ISIS już trzymał w rękach miotacz ognia. Pomoc dla niedoszłych ofiar terrorystów przyszła z odległości ponad 1,5 kilometra w postaci kuli wystrzelonej przez brytyjskiego snajpera.
Pocisk wystrzelony z karabinu Barrett kalibru .50 trafił prosto w zbiornik paliwa, który oprawca miał założony na swoje plecy. Według relacji eksplozja wyglądała niczym ognista kula, która wyeliminowała nie tylko kata, ale i trzech bojowników Państwa Islamskiego mających za zadanie nagrywać zbiorową egzekucję cywili.
Do zdarzenia doszło w sierpniu w syryjskim mieście Ar-Rakka, ale dopiero teraz szczegóły o tym wyczynie wyszły na światło dziennie Dzięki bezbłędnie przeprowadzonej akcji ratunkowej brytyjskiego SAS (Special Air Service) czterem kobietom i ośmiu mężczyznom nic się nie stało. Potwierdzono również, że posługujący się miotaczem ognia mężczyzna był na czarnej liście USA. Rzeczona akcja zakończyła trwające miesiącami poszukiwania groźnego terrorysty.
ISIS coraz częściej używa zakładników w charakterze żywych tarcz, aby siły walczące z Państwem Islamskim nie decydowały się na naloty na ich kryjówki.
Chcące zachować anonimowość źródło w rozmowie z serwisem Daily Star powiedziało:
- SAS stara się myśleć nieszablonowo. Centrum dowodzenia ISIS było umocnione, a nalot z powietrza był wykluczony ze względu na możliwe straty w ludności cywilnej przetrzymywanej w charakterze zakładników.
Możliwości działania były ograniczone. Dowódca zaproponował więc niekonwencjonalne rozwiązanie, jakim było zajęcie pozycji oddalonej o spory dystans od dwupiętrowego budynku, w którym znajdowali się porywacze i podjęcie próby zastrzelenia ich przez jedną ze ścian budynku.
Plan powiódł się w 100 procentach. Zakładnicy zostali uratowani przez brytyjską jednostkę. Jednakże tajemnicą wciąż pozostają personalia strzelca wyborowego, któremu zawdzieczają oni życie.