Chcą wysłania na Ukrainę słynnych pocisków Tomahawk

W serwisach społecznościowych ruszyła akcja #Tomahawk4Ukraine, która ma na celu zmotywowanie Pentagonu do wysłania na Ukrainę słynnych i potężnych pocisków Tomahawk. Dzięki nim, Ukraina mogłaby zadać wyniszczające ciosy Rosji i odmienić na swoją korzyść losy wojny.

W serwisach społecznościowych ruszyła akcja #Tomahawk4Ukraine, która ma na celu zmotywowanie Pentagonu do wysłania na Ukrainę słynnych i potężnych pocisków Tomahawk. Dzięki nim, Ukraina mogłaby zadać wyniszczające ciosy Rosji i odmienić na swoją korzyść losy wojny.
Chcą wysłania na Ukrainę słynnych pocisków Tomahawk /Raytheon, Boeing /materiały prasowe

Jeden #Tomahawk dla Ukrainy za każdego zmarłego ukraińskiego cywila. Z nieograniczonym kierowaniem na Rosję. Zbrodnie wojenne Rosji ustaną natychmiast — przyznał Martin Sauer, jeden z propagatorów takiej idei. W sieci natychmiast zawrzało. Mowa bowiem o pociskach, które mają możliwości niedostępne dla wszystkich pocisków otrzymanych przez Siły Zbrojne Ukrainy od początku wojny. Gdyby ukraińska armia otrzymała Tomahawki, w zasięgu znalazłyby się niemal wszystkie strategiczne obiekty militarne Rosji, a w tym lotniska z bombowcami, porty z okrętami czy bazy wojskowe ze składami amunicji i paliw.

Reklama

Rosyjska armia mogłaby stracić swój potencjał możliwości prowadzenia wojny w Ukrainie po zaledwie kilku atakach tą bronią. Zainteresowanie pociskami i chęć przekazania ich Ukrainie pojawiła się przy okazji najnowszej informacji o możliwości dostarczenia armii naszego wschodniego sąsiada pocisków balistycznych Hyunmoo-2B z Korei Południowej. Oferują one zasięg 500 kilometrów z największą głowicą ważącą tonę, ale może sięgnąć nawet 800 kilometrów z mniejszą głowicą.

Ruszyła akcja, której celem są pociski Tomahawk dla Ukrainy

BGM-109 Tomahawk to bowiem amerykański taktyczny pocisk manewrujący oferujący zasięg nawet 2500 kilometrów. Jak się szacuje, rosyjskie strategiczne obiekty militarne, które biorą udział i mają ogromny wpływ na wojnę na Ukrainie rozmieszczone są do ok. 1500 kilometrów od granicy z Ukrainą. Zasięg 2500 kilometrów byłby zatem w zupełności wystarczający.

Pociski te mają niesamowitą celność i bez problemu przedarłyby się przez wszystkie rosyjskie systemy obrony powietrznej, w tym S-300, S-400 czy nawet najnowszy S-500. Według danych ujawnionych przez US Navy, z 290 wystrzelonych pocisków aż 242 trafiły w wyznaczony cel, omijając najnowocześniejsze systemy obronne.

Czym jest i co potrafi amerykański pocisk Tomahawk

BGM-109 Tomahawk mogą być wyposażone w głowicę konwencjonalną o masie 454 kilogramów, jądrową o mocy 200 kiloton i kasetowej z subamunicją 166 x BLU-97/B. Niestety, obecnie jest mało prawdopodobne, by Ukraińcy otrzymali te amerykańskie pociski. Władze Stanów Zjednoczonych nie chcą eskalować wojny, a ta broń byłaby gigantycznym zagrożeniem dla Rosji i Władimir Putin po jej użyciu mógłby poważnie rozważyć opcję odpowiedzi w postaci ataku jądrowego.

Pocisk ma długość 625 cm, średnicę 51 cm i masę 1440 kilogramów. Na pokładzie znajduje się rakietowy silnik startowy na paliwo stałe w postaci turbowentylatorowego Williams International F107-WR-402. Co ciekawe, Tomahawk jest trudno wykrywalny, gdyż pozostawia małe odbicie radarowe, a ponadto silnik nie emituje dużo ciepła, więc wykrycie go przez czujniki podczerwieni jest bardzo utrudnione. Koszt jednostkowy pocisku wycenia się na od 1 do 1,5 miliona dolarów.

Małe szanse na wysłanie Tomahawków na Ukrainę

Jest jeszcze inne, poważne ograniczenie dla tej broni. Otóż obecnie na wyposażeniu armii USA znajdują się tylko wersje morskie tych pocisków, co oznacza, że potrzebny byłby okręt do ich wystrzeliwania, a takiego Ukraina nie ma i jeszcze długo mieć nie będzie, pomimo faktu, że obecnie kontroluje bardziej od Rosji wody Morza Czarnego przy swojej granicy morskiej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pentagon | Ukraińcy | US Navy | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama