Coraz częściej atakuje Ukrainę. Rosja straszy tajemniczą "Paczką"
Rosja zaczęła regularnie wykorzystywać do ataków na południu Ukrainy tajemniczy bezzałogowiec o nazwie "Banderol" (pol. "Paczka"). Choć obserwujemy już pierwsze skutki jego działań, konstrukcja i pełne możliwości tej broni pozostają owiane tajemnicą. Eksperci wskazują, że może on zwiastować nową strategię w rosyjskich działaniach powietrznych.

W ostatnich tygodniach okolice Odessy były celem licznych ataków nowego rosyjskiego drona nazywanego "Banderol". I choć brał udział w wielu misjach, strona ukraińska wciąż niewiele wie na jego temat - nieliczne szczegóły ujawnił właśnie Serhij „Flash” Beskrestnow, ekspert ds. łączności wojskowej, rozpoznania i walki elektronicznej.
Informacje o systemie o tej nazwie krążyły od dawna, ale teraz po raz pierwszy widzimy jego systematyczne użycie. Czy stanie się równie groźny jak znane bomby szybujące KAB? Na razie nie wiadomo
Co naprawdę potrafi "Banderol"?
Jego zdaniem bezzałogowiec jest wyposażony w silnik odrzutowy pozwalający osiągać prędkości 400-500 km/h. Pozostała specyfikacja, zastosowany ładunek wybuchowy czy producent wciąż pozostają niewiadomymi, choć jak podaje portal Defense Express, według ukraińskich źródeł wywiadowczych za produkcją "Paczki" stoją Kronstadt JSC oraz KT - Unmanned Systems.
Na oficjalnych stronach tych firm próżno szukać jakiejkolwiek wzmianki o nowym dronie, ale to nic dziwnego w przypadku tajnych projektów militarnych. Warto jednak przypomnieć, że w lutym 2025 roku Kronstadt informował o udanym locie testowym nowego bezzałogowca, nie ujawniając przy tym żadnych danych technicznych, co składa się w sensowną całość.
Z miejsca pojawiają się też pytania, czy "Banderol" ma być tylko kolejną "pułapką" na ukraińską obronę - Moskwa coraz częściej stosuje przecież prymitywnie wykonane bezzałogowce do odciągania uwagi i marnowania zasobów ukraińskich systemów obrony, czy może zwiastuje nową generację rosyjskiej broni do walki elektronicznej.
"Wandal" produkowany seryjnie
Przy okazji warto też odnotować, że rosyjska państwowa agencja informacyjna TASS poinformowała wczoraj, że w trzech rosyjskich regionach rozpoczęto seryjną produkcję innego drona, o którym głośno było w minionych miesiącach. To sterowany bezzałogowiec typu FPV o nieco przydługiej nazwie "Książę Vandal Nowogrodzki", opracowany przez firmę NPC NPC Uszkuj z Nowogrodu. Ujawniając ten model producent twierdził, że "żaden system EW nie jest w stanie go zakłócić, a obrazy są wyraźne i bez szumów".
Wszystko dlatego, że w przeciwieństwie do konwencjonalnych dronów, które korzystają z sygnałów radiowych, stawia na przewodowe połączenie światłowodowe odporne na zakłócenia, co daje mu taktyczną przewagę w środowiskach konfliktowych. I z pewnością jest to powód do obaw dla Ukrainy, bo Rosjanie najwyraźniej podpisali kolejną licencję na produkcję zagranicznej technologii, zupełnie jak przy dronach Shahed-136.
Warto bowiem pamiętać, że "Wandal" w rzeczywistości jest najpewniej chiński, a przynajmniej tak sugerował jakiś czas temu Serhij Beskrestnow, znany również jako Serhij Flash, wskazując, że mamy do czynienia z chińskim dronem Skywalker dostępnym komercyjnie za ok. 2 tys. dolarów. Jego zdaniem drony miały być nabywane na potrzeby rosyjskiej armii po znacznie zawyżonej cenie aż 17 tys. dolarów, stąd też Moskwa mogła zdecydować się na podpisanie umowy na ich lokalną produkcję.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 87 tys. obserwujących nasz fanpage - polub GeekWeek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!