Europa polem testowym USA. Będą rozmieszczać drony z wyrzutni torpedowych
Amerykański okręt podwodny USS Delaware w ciągu kilku najbliższych tygodni zostanie pierwszym ze zdolnością rozmieszczania dronów ze swoich wyrzutni torpedowych. Ma to na celu zwiększenie jego zdolności w zakresie ochrony kluczowej infrastruktury podwodnej.
Jak przekonują specjaliści z serwisu BulgarianMilitary.com, powołując się na swoje "wiarygodne źródła", amerykański okręt podwodny z napędem nuklearnym USS Delaware (SSN-791) już niebawem jako pierwszy będzie wystrzeliwać bezzałogowce za pośrednictwem swoich wyrzutni torpedowych. Dotyczy to m.in. drona REMUS 600 UUV firmy Huntington Ingalls Industries, nazywanego pieszczotliwie "Żółtą Mureną" - marynarka w ubiegłym roku wstępnie testowała tę kombinację, weryfikując zdolność do opuszczenia i odzyskania drona przez wyrzutnię torpedową.
Za kilka tygodni zaczniemy instalować UUV na USS Delaware, a ich rozmieszczenie zaplanowano na koniec roku
USS Delaware teraz jeszcze groźniejszy
USS Delaware (SSN-791) to szturmowy okręt podwodny klasy Virginia (drugiej generacji Batch 2 Block III) o napędzie atomowym, a konkretniej 18. statek swojej klasy w amerykańskiej marynarce wojennej, który wszedł do służby 4 kwietnia 2020 roku. Ma 115 metrów długości i 10,4 metra szerokości, co pozwala mu skutecznie poruszać się po różnych środowiskach morskich. Reaktor jądrowy S9G pozwala zaś okrętowi na cichą i wydajną pracę oraz pozostawanie pod wodą (maksymalna głębokość przekracza 244 m) przez dłuższy czas, a ograniczeniem są jedynie zapasy żywności i wytrzymałość załogi, co daje jednostce znaczące korzyści strategiczne i taktyczne.
Załoga USS Delaware składa się zazwyczaj z około 135 osób, w tym zarówno oficerów, jak i marynarzy. Okręt ma wyporność w zanurzeniu około 7800 ton i jest wyposażony w różnorodne uzbrojenie, w tym 12 wyrzutni systemu pionowego odpalania [VLS] dla rakiet manewrujących Tomahawk i cztery wyrzutnie torpedowe kal. 533 mm dla torped Mk-48, które umożliwiają skuteczne zwalczanie zarówno celów nawodnych, jak i podwodnych.
Uwaga na Żółtą Murenę!
Już niedługo te drugie rozmieszczać będą też drony autonomiczne REMUS 600, o których jakiś czas temu zrobiło się głośno z powodu podejrzeń o wykorzystanie ich przez Ukrainę w ataku na Most Krymski. Zostały one zaprojektowane głównie z myślą o cywilnych zastosowaniach, np. do mapowania dna morskiego, badań podwodnych oraz misji poszukiwawczych, ale są też stosowane przez marynarki wojenne, m.in. w misjach przeciwminowych. Pomocne okazują się tu niewielkie rozmiary drona, który ma długość około 3,25 m i średnicę 32,4 cm, co pozwala na łatwe rozmieszczenie i odzyskanie go z różnych platform.
REMUS 600 zdolny jest do działania na głębokości do 600 metrów, charakteryzuje się długim czasem pracy na baterii wynoszącym około 70 godzin przy prędkości do 3 węzłów (maksymalna wynosi 5 węzłów, czyli 9,3 km/h) oraz możliwością sterowania za pomocą zwykłego laptopa, dzięki czemu operator zachowuje dużą mobilność. Ten wydłużony czas działania pozwala na pokrycie dużych obszarów i zebranie znacznych ilości danych podczas jednego zanurzenia.
Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych dysponuje pochodną tej platformy oznaczoną jako Mk 18 Mod 2 "Kingfish" (poza Stanami Zjednoczonymi z dronów REMUS 600 korzystają także Wielka Brytania, Chorwacja, Finlandia, Holandia, Kanada, Japonia, Irlandia czy Nowa Zelandia), w tej wersji dron jest wyposażony w sonar boczny o wysokiej rozdzielczości do szczegółowego obrazowania dna morskiego, kamerę wideo skierowaną w dół, przepływomierz (ADCP), GPS, miernik tłumienia wiązki (BAM) do pomiaru zmętnienia, czujnik przewodności (CTD) oraz czujniki środowiskowe do pomiaru parametrów, jak temperatura czy zasolenie.
Mówimy o towarzyszu okrętów podwodnych, dzięki któremu będą one niejako w dwóch miejscach jednocześnie. Będą one wykonywały nudne lub niebezpieczne misje, a okręt podwodny zajmie się w tym czasie czymś innym