Film jak z ZSRR. Rosjanie zmienili piekarnię w fabrykę dronów

Rosjanie znów pokazali, że komunistyczny duch ZSRR ciągle panuje w ich kraju. W jednym z propagandowych materiałów przedstawili historię piekarni, która produkuje niewielkie quadrokoptery dla armii.

W ten weekend rosyjska telewizja wyemitowała propagandowy materiał o znaczeniu niewielkich dronów komercyjnych na polu walki w Ukrainie. Jednym z najciekawszych momentów było pokazanie zaskakującej "fabryki" niewielkich dronów dla armii mieszczącej się... w piekarni.

Ulokowana w Tombowie 400 kilometrów na południe od Moskwy zaczęła działać już od marca. Ma produkować ponad 200 quadrokopterów miesięcznie, nie zakłócając produkcji pieczywa. Wszystko w duchu ciągle żywego ZSRR, gdy każde fabryki miały podwójne przeznaczenie, mogąc tworzyć zarówno chleb, jak i pociski.

Reklama

W materiale zastępca dyrektora piekarni, Alexander Rudik przyznał niejako z dumą, że udaje im się łączyć pieczenie różnych rodzajów chleba z dodatkową służbą wobec państwa, gdy te potrzebuje sprzętu. Mamy tu więc historię gdzie dumny proletariat wspiera wysiłki wojenne swojego pięknego kraju jak za czasów głębokiego stalinizmu.

W Rosji wróciła głupota komunizmu

Pokazuje to, jak bardzo Rosjanie chcą zwiększyć produkcję niewielkich dronów, które są kluczowe do walki z Ukrainą. Całość sugeruje potrzebę narodowego zrywu, gdzie Rosjanie powinni połączyć produkcję cywilną i wojskową w narodowym zrywie, zaprzęgając każdego, kto ma sprawne ręce do pracy.

Ukraiński portal Defence Express przypomina przy tym słowa Nikity Chruszczowa, który miał w 1962 roku powiedzieć, że "w ZSRR rakiety produkuje się tak łatwo, jak kiełbasę". I tak samo, jak wtedy, dziś "produkcja" dronów w rosyjskiej piekarni to zwykła propagandowa zagrywka.

"Rosyjskie drony" z zagranicy

Sama "fabryka" przypomina bardziej zwykłą montownię, stworzoną z działań wolontariuszy. Przynajmniej na razie nie ma więc mowy o jakimś masowym przekształcaniu w Rosji fabryk cywilnych na potrzeby wojskowe.

Drony na nagraniu nazywane są "Snake" i to niewielkie komercyjne konstrukcje kosztujące ok. 250 dolarów. To oczywiście bardzo ważne maszyny na froncie, jednak ten piękny obraz niszczy dla Rosjan fakt, że wszystkie części, prócz ramy dronów, mają być sprowadzane z zagranicy np. z państw Azji Środkowej. Tak więc nawet ta propaganda rodem z ZSRR nie jest w całości rosyjska.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Drony | Rosjanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy