Groźna epidemia blisko Polaków

W prowincji Babil, kilkadziesiąt kilometrów od polskiej bazy, wybuchła epidemia cholery. Nasi żołnierze są bezpieczni - zapewniają służby medyczne kontyngentu. Ale Irakijczycy mieli mniej szczęścia - choroba zabiła już kilkoro z nich...

article cover
INTERIA.PL

Strach wyolbrzymia zagrożenie

Jednak Irakijczycy zatrudnieni w bazie "Echo" w Diwaniji, na co dzień mieszkający w sąsiedniej prowincji, nie wierzą w zapewnienia władz. Ich zdaniem, w samej tylko Al-Hilli, największym mieście regionu, chorych może być kilkaset osób.

Do takich informacji sceptycznie podchodzą służby medyczne polskiego kontyngentu. Nikt co prawda problemu nie bagatelizuje, bo już kilku chorych wystarczy, by mówić o epidemii. Ale nikt też nie uważa, by dane irackich władz były zaniżone.

- A wynika z nich, że do tej pory w całej prowincji Babil zdiagnozowano około osiemdziesięciu przypadków cholery - mówi Iwona Żuczek, epidemiolog Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku. - Kilka osób, niestety, zmarło.

Zdaniem epidemiologów, doniesienia o kilkuset zarażonych wynikają głównie z niewiedzy. Wielu uważa za cholerę każdą nasiloną biegunkę. Swoje robi również strach przed chorobą, który sprzyja wyolbrzymianiu zagrożenia.

Ta epidemia to nie pierwszyzna

INTERIA.PL

Baza korzysta z oczyszczonej wody, a do picia rozdawana jest wyłącznie woda butelkowana. Z kolei żywność pochodzi w całości z pewnych i badanych źródeł. Wystarczy zatem w czasie konwojów i patroli nie pić wody z lokalnych ujęć, nie częstować się i nie kupować żywności od mieszkańców prowincji.

Gorzej jest za murem. Lokalne radio od dawna nadaje komunikaty, w których zaleca, by mieszkańcy korzystali wyłącznie z czystej i przegotowanej wody. Ale w Iraku dostęp do naprawdę czystej wody ma tylko niewielki odsetek społeczeństwa. W miastach są co prawda wodociągi, a płynąca w nich woda podlega oczyszczaniu - z reguły jednak daleko jej do standardów znanych w Europie. A jeszcze gorzej jest w małych wioskach, gdzie wodę czerpie się wprost z rzek, rozlewisk czy bajor. Na widok tej, różnokolorowej, cuchnącej cieczy, człowiekowi z Europy cierpnie skóra...

Obecna epidemia to w Iraku nie pierwszyzna. Cholera nawiedza ten kraj co jakiś czas.

Cholera - choroba brudnych rąk

Ściana meczetu w centrum Diwanii, a na niej (w lewym dolnym rogu) ostrzeżenie związane z cholerą.
INTERIA.PL

Cholera, jeśli jest leczona (głównie przy pomocy nawadniania i antybiotyków), cechuje się niską śmiertelnością - na poziomie jednego procenta zakażonych. Nieleczona, zabija nawet połowę zainfekowanych. Większość umiera z powodu skrajnego odwodnienia. Bywa, że zgon następuje już w ciągu doby.

O skutecznym leczeniu i powstrzymaniu epidemii nie może być mowy bez oczyszczenia ujęć wody i izolacji zakażonych. Ważna jest też higiena osobista.

WHO nie zaleca szczepień przeciwko cholerze, gdyż dużo szybszym i bezpieczniejszym sposobem walki z chorobą jest zachowanie właściwych zasad sanitarno-higienicznych. O masowej akcji szczepień w Iraku nie może zatem być mowy. Zresztą Irakijczycy, z którymi rozmawiałem, choć zapewne wyolbrzymiają skalę problemu, to z pewnością podchodzą do niego z iście stoickim spokojem. Jak mówią, "wszystko w rękach boga".

I niech sobie tak myślą - byle tylko myli ręce i gotowali wodę.

Marcin Ogdowski, korespondencja z Iraku

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas