II wojna mogła potoczyć się inaczej...

Gdyby zachodni alianci zdecydowali się na uderzenie gdzie indziej niż w Normandii. Niniejszy tekst opowiada o sytuacji politycznej i militarnej, która doprowadziła do krwawej jatki, znanej z filmu "Szeregowiec Ryan", oraz jej powojennych konsekwencjach. Dziś publikujemy część pierwszą artykułu.

Popularne porzekadło głosi, że "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". Rzeczywistość bywa jednak znacznie bardziej skomplikowana niż obiegowe maksymy, szczególnie w polityce wielkich mocarstw.

Nie inaczej wyglądało "wojenne współdziałanie" demokratycznych państw Zachodu z totalitarnym Związkiem Sowieckim, który stając się nagle wrogiem wroga, wcale nie został ich przyjacielem, a zimnowojenna "międzysojusznicza" dogrywka o wpływy w Europie po upadku III Rzeszy trwała ponad pół wieku.

"Anglia nie ma stałych wrogów, lecz tylko stałe cele polityki"

Dla Imperium Brytyjskiego znacznym zaskoczeniem było nieoczekiwane przymierze Hitlera i Stalina, skierowane bezpośrednio przeciwko Polsce, a pośrednio także przeciw jej zachodnim sojusznikom. Gwarancje udzielone Rzeczypospolitej przez Londyn, okazały się katalizatorem współpracy obu ludobójczych reżimów, tak z pozoru różnych i wrogich sobie ideowo. Geopolityczne uwarunkowania strategii mocarstw wyraźnie wskazywały, że dla zniwelowania materialnej przewagi brytyjsko-francuskiej nad Niemcami, najkorzystniejsze będzie pozyskanie przychylności państwa, które już od początków swego istnienia znalazło się w konflikcie z tzw. Demokracjami Zachodu.

Reklama

Związek Sowiecki, dziedziczący imperialistyczne ambicje dawnej Rosji, maskowane rewolucyjną ideologią, z chęcią wykorzystał ofertę III Rzeszy, by odzyskać utracone po I wojnie światowej posiadłości w Europie. Warto przypomnieć, że choć pierwszym celem agresji sowieckiej stała się Polska, to wkrótce na liście trofeów Stalina znalazły się kraje bałtyckie (Litwa, Łotwa i Estonia zagarnięte w całości) oraz Finlandia (w desperackim boju zdołała ocalić suwerenność kosztem utraty części terytorium) i Rumunia (ograbiona z Besarabii i Bukowiny).

Ekspansja sowiecka, zwłaszcza na kierunku bałkańskim, niepokoiła nie tylko Hitlera, lecz także Brytyjczyków, pozbawionych od czerwca 1940 r. najważniejszego sojusznika - Francji, rzuconej na kolana przez nazistowską machinę wojenną. Silne sympatie prorosyjskie, wciąż żywe w Bułgarii i Jugosławii, mogły ułatwić Sowietom uzyskanie kontroli nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego, a więc zagrozić brytyjskim posiadłościom na Bliskim Wschodzie. Perspektywy strategiczne Londynu nie były zatem zbyt zachęcające, mimo efektownego zwycięstwa nad Włochami, odpartymi od granic Egiptu. Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej został przyjęty w Zjednoczonym Królestwie z wielką ulgą - oto jeden z wrogów Imperium miał stać się sprzymierzeńcem przeciwko drugiemu...

Kwestia "drugiego frontu"

Stalin przyjął sojusz z Wielką Brytanią znacznie mniej chętnie niż brutalnie zerwane przymierze z III Rzeszą. Wprawdzie pierwsze miesiące walk na Wschodzie przyniosły szereg klęsk, jednak sowiecka machina wojenna wykazała się wielką odpornością i wolą walki.

Układ z Londynem, choć taktycznie korzystny (zapewniał m.in. dostawy cennych materiałów wojennych), w znacznej mierze wiązał Stalinowi ręce w polityce europejskiej. Przejawem tej niekomfortowej sytuacji był także układ z przedstawicielstwem emigracyjnych władz Polski, tak niedawno rozszarpanej wraz z nazistami jako "potworny bękart traktatu wersalskiego".

Aby odwrócić uwagę sprzymierzeńców od właściwych celów wojennych (uzyskanie hegemonii nad Europą), Stalin już po zwycięstwie w bitwie moskiewskiej zaczął zabiegać o większe zaangażowanie Brytyjczyków - oraz nowo włączonych do przymierza Amerykanów - w wojnie lądowej z Niemcami. Nacisk kładziono zwłaszcza na desant we Francji, który miałby odciągnąć znaczne siły z frontu wschodniego.

Postulaty te wydawały się zasadne, ale warto pamiętać, że de facto "drugim frontem" (a chronologicznie nawet pierwszym!) był afrykański teatr działań, gdzie oddziały alianckie (w tym Polacy!), z powodzeniem broniły arcyważnego strategicznie Egiptu (Kanał Sueski!) i co za tym idzie, udaremniały Hitlerowi strategiczny zamysł uderzenia na Sowiety od południa poprzez kraje Środkowego Wschodu.

Ponadto działania wojenne objęły rozległe obszary Azji i Pacyfiku, gdzie Japonia szybko opanowała znaczną część posiadłości Aliantów (Malaje, Birma, Filipiny, Indonezja), a nawet zagroziła Australii. Także i ta strefa wojenna nie pozostawała bez wpływu na strategiczną sytuację Sowietów, gdyż "wojna południowa", jaką narzuciło władzom lobby japońskiej admiralicji, oznaczała zmniejszenie zagrożenia Syberii, którą wołałaby zaatakować cesarska armia lądowa.

Skutki takiej operacji w czasie, gdy Niemcy podchodzili pod Moskwę i oblegali Leningrad, byłyby zapewne katastrofalne dla Związku Sowieckiego. Tymczasem w boju o Moskwę decydującą rolę odegrały dywizje syberyjskie, które Stalin mógł przerzucić na front niemiecki.

Wielkie znaczenie miało także uruchomienie przez Moskwę skutecznej machiny propagandowej. Prosowieckie sympatie niektórych środowisk politycznych Zachodu, które tak boleśnie odczuwała Polska jeszcze w roku 1920, uległy dalszemu wzmocnieniu podczas wojny w Hiszpanii (1936-1939). Infiltracja sięgała nie tylko "ideologicznie słusznej" klasy pracującej i partii lewicowych, lecz także przedstawicieli brytyjskich elit społecznych, jak np. Katharine Stewart-Murray, margrabiny Tullibardine i ósmej księżnej Atholl czy Piątki z Cambridge - grupy intelektualistów aktywnie i ochoczo współpracujących z sowieckim wywiadem już w latach 30., a podczas wojny zaangażowanych w działalność brytyjskiego wywiadu i kontrwywiadu (Harold "Kim" Philby, Anthony Burgess i inni).

"Próbny" i bardzo krwawy desant

Podobnie rzecz się miała w USA, gdzie sowieckim agentem był np. Alger Hiss, wpływowy doradca d/s polityki zagranicznej prezydenta Roosevelta. Co charakterystyczne, im bardziej lewicowe były przekonania, tym chętniej wyrażano nieprzyjazne nastawienie wobec Polski. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej prosowieckie kręgi w krajach Zachodu zaczęły aktywnie lobbować na rzecz swoich moskiewskich mocodawców. Pod wpływem żądań i nacisków Stalina, Churchill ugiął się i nakazał przeprowadzenie akcji desantowej we Francji, w okolicach miejscowości Dieppe.

Operacja Jubilee, wykonana 19 sierpnia 1942 roku, zakończyła się ciężką klęską atakujących na lądzie, morzu i w powietrzu. Najbardziej ucierpiała brygada kanadyjska, stanowiąca główne siły desantu. No cóż, Anglia zazwyczaj bije się do ostatniej kropli krwi - swoich sojuszników... Po latach można przypuszczać, że cała ta niefortunna akcja miała na celu także ukazanie Sowietom, że ich oczekiwania są traktowane poważnie, ale przede wszystkim - zebranie doświadczeń w podobnych działaniach na większą skalę.

Churchill, podobnie jak wielu konserwatystów, wolał zaatakować "miękkie podbrzusze" III Rzeszy - Bałkany. Lecz dla Kremla ten kierunek był nie do przyjęcia, gdyż w praktyce przyniósłby utrudnienie podboju Europy środkowej i wschodniej. Dla nas oznaczałby wyzwolenie przez Aliantów, a nie przez sowieckiego najeźdźcę i powstanie suwerennej, wolnej Polski, nieobarczonej półwiecznym garbem zapóźnienia ekonomicznego i cywilizacyjnego, które musimy obecnie z takim trudem niwelować...

Pochodnia, Husky i Lawina, czyli nie tędy droga...

Strategiczne plany Churchilla były jak najbardziej racjonalne. Po zakończeniu walk na kontynencie afrykańskim, do czego znacznie przyczyniło się lądowanie połączonych sił anglo-amerykańskich w Maroku i Algierii (operacja Torch - "Pochodnia", listopad 1942 roku), możliwe stało się dokonanie kolejnego desantu strategicznego. Jak najskuteczniej osłabić wroga? "Nawrócić" jego dotychczasowych sprzymierzeńców!

Tym bardziej, że we Włoszech silne były nastroje proalianckie, wbrew którym Mussolini rzucił swój kraj do walki u boku Niemiec, przez stulecia strategicznego wroga i najeźdźcy, panoszącego się na półwyspie apenińskim jak u siebie w Rzeszy. Niepowodzenia wojenne w Grecji, Libii i Abisynii ugruntowały przekonanie, że wybór sojusznika, jakiego dokonali faszyści, był ciężkim błędem. W lipcu 1943 r. rozpoczęła się operacja Husky, jak nazwano desant powietrzno-morski na Sycylię. Nie wszystko poszło zgodnie z planami (szczególnie ciężkie straty ponieśli amerykańscy spadochroniarze, chaotycznie rozproszeni pod ogniem artylerii przeciwlotniczej własnych okrętów), jednak wkrótce okazało się, że jedynie oddziały niemieckie są w stanie stawić opór atakującym. Włosi byli znacznie bardziej powściągliwi...

Upadek Palermo, stolicy Sycylii, stał się impulsem do przewrotu politycznego w Rzymie. 25 lipca zebrała się Wielka Rada Faszystowska. Jako naczelny organ państwa pozbawiła ona władzy Benito Mussoliniego, który wkrótce został internowany. Jednak dopiero 8 września 1943 roku Włochy przystąpiły do wojny z III Rzeszą, stając się sojusznikiem Aliantów. Już następnego dnia nastąpił desant wojsk sprzymierzonych w okolicach Neapolu i na południowych wybrzeżach "włoskiego buta" (rejony Tarentu i Reggio).

Operacja Avalanche ("Lawina") spotkała się ze zdecydowanym działaniem Niemców, którzy zdołali zapobiec szybkiemu opanowaniu terytorium włoskiego przez przeciwnika, skutecznie blokując drogę na Rzym (odblokowaną dopiero polskim zwycięstwem pod Cassino - Piedimonte w maju 1944 roku). Otwarcie drugiego (po Afryce) "drugiego frontu", tym razem na południu Europy, zmusiło Niemców do zakończenia walk na Łuku Kurskim i tym samym znacznie poprawiło wojenną sytuację Sowietów. Stalin wciąż jednak kręcił nosem...

Te szachy nie są dla Brytanii...

Zmieniło się także nastawienie USA, gdyż prezydent Roosevelt, pozostający pod wpływem prosowieckiego lobby, przychylił się do żądań Wujaszka Józia (Uncle Joe, jak sympatycy komunizmu nazywali kremlowskiego tyrana) i udaremnił kolejny krok na drodze do wyzwolenia Bałkanów oraz Europy środkowej, jakim byłby desant w Jugosławii.

Warto dodać, że Londyn w ramach przygotowań do tego przedsięwzięcia uznał nawet komunistyczną dyktaturę Tito, zmuszając sojuszniczego monarchę, Piotra II Karadżordżewicza, do sojuszu z wewnętrznym wrogiem (taki manewr wykonano później wobec Polski, skłaniając Stanisława Mikołajczyka do współpracy z komunistami, co zakończyło się podobnym skutkiem). Stalin i jego zaoceaniczny partner, dążący do zamiany powojennego świata w partię globalnych szachów, nie przewidywali udziału Wielkiej Brytanii w tej rozgrywce suwerenów, jednak Londyn zrozumiał to znacznie później, gdy zaczęło rozpadać się Imperium Brytyjskie...

Piotr Galik

Odkrywca
Dowiedz się więcej na temat: Londyn | operacja | wojna | II wojna światowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy