Inforażenie

Czasami łatwiej jest osiągnąć cel za pomocą jednej dobrej ulotki czy udanego spotu radiowego niż operacji, w którą zaangażowany jest batalion żołnierzy. Tak było podczas operacji wojskowej w Iraku, tak jest także w Afganistanie.

Niedaleko miejscowości Giro w Afganistanie przed kilkoma laty wybudowano szkołę. Z różnych względów budynek stał od początku pusty, a do środka nie zajrzało ani jedno dziecko. Żołnierze V zmiany polskiego kontyngentu postanowili tę sytuację zmienić. Za pośrednictwem radia, miejscowych władz, z którymi organizowali spotkania, a także za pomocą ulotek przekonywali mieszkańców Giro, że warto wysyłać pociechy do szkoły. Na pozytywne efekty nie czekali długo: mali Afgańczycy rozpoczęli naukę.

Telefon się rozdzwonił

Innym razem Polacy uruchomili w Ghazni telefon zaufania. Chcieli, by mieszkańcy prowincji informowali wojsko o wszystkim, co wydaje im się niepokojące lub podejrzane. Nikt jednak z telefonu nie korzystał, postanowili więc swój pomysł wypromować. Schemat działania był podobny jak w przypadku szkoły: znów postawili na radio i ulotki, organizowali spotkania z wpływowymi osobami w regionie, przekonywali do swojego pomysłu. Zadanie to okazało się jednak trudne, bo ludzie byli nieufni i do nowej idei podchodzili z dużym dystansem. Pomysł chwycił dopiero po kilku miesiącach: telefon się rozdzwonił, a informacje od Afgańczyków być może uratowały życie niejednemu żołnierzowi.

Przekazywanie informacji i wpływanie na otoczenie za ich pomocą określa się w wojsku mianem operacji informacyjnych - INFO OPS (Information Operations). W takie działania angażowani są różnego rodzaju specjaliści, wpływowi ludzie, autorytety. Po to, by osiągnąć jeden, z góry zamierzony cel. W pewnym stopniu może to przypominać cywilny PR (public relations - promocja reputacji), który opiera się na kreowaniu wizerunku i budowaniu pozytywnych relacji.

Reklama

PR to za mało

Wojskowi spece od operacji informacyjnych mówią jednak, że PR to zdecydowanie za mało. Ich zadaniem jest bowiem wpływanie na środowisko lokalne, przekazywanie starannie dobranych oraz sprofilowanych komunikatów, zaskarbianie sympatii i zaufania miejscowych, kształtowanie opinii oraz oddziaływanie na morale przeciwnika. Służby informacyjne opracowują plany krótko i długoterminowe, przygotowują tak zwane wiadomości kluczowe, które później wprowadzane są różnymi kanałami do publicznego obiegu. Poprzez kształtowanie przyjaznego środowiska społecznego mają one ułatwiać pracę i działanie pozostałym jednostkom wojskowym.

- Za pomocą operacji informacyjnych wykorzystywaliśmy sukcesy działań bojowych - opowiada kapitan Sławomir Szuszkiewicz, który na V i VI zmianach zajmował się INFO OPS. - Operacje te prowadziliśmy między innymi po to, by podkreślać sukcesy współpracujących pododdziałów polskich i afgańskich. Nagłaśnia się je, żeby wpływać tym samym na Afgańczyków. Pokazywaliśmy im wspólny wysiłek, próbowaliśmy zmienić podejście do siebie nawzajem - dodaje.

Jak yeti

Z operacjami informacyjnymi polscy żołnierze pierwszy raz zetknęli się na misji w Iraku. Nasze wojsko nie miało wówczas wyspecjalizowanych struktur, które mogłyby podjąć się ofensywnych akcji informacyjnych, a Amerykanie, którzy służby INFO OPS mieli już doskonale rozwinięte, potrzebowali partnerów do działania. W Iraku nasi oficerowie, którym powierzono to zadanie, musieli zdobywać nowe umiejętności z marszu.

Mimo że od rozpoczęcia misji irackiej minęło siedem lat, operacje informacyjne wciąż nie są w Polsce doceniane. Sytuacja INFO OPS przypomina kondycję służb CIMIC (współpraca cywilno-wojskowa) w latach dziewięćdziesiątych, gdy byliśmy zaangażowani w misje na Bałkanach. Trafnie ujmuje to pułkownik Andrzej Dylong z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. - INFO OPS jest jak yeti - pewnie wszyscy wiedzą, że jest, ale nikt go nie widział - mówi.

Wojna na słowa

Wojnę na słowa, obrazy i dźwięki armie zachodnie doceniły wiele lat temu. Przykładów użycia INFO OPS jest dużo, zarówno tych udanych, jak i zakończonych fiaskiem. Armia amerykańska z powodzeniem przeprowadzała operacje informacyjne w czasie wojny w rejonie Zatoki Perskiej w 1991 roku albo interwencji na Haiti w 1994 roku. Do najbardziej jaskrawych porażek zalicza się działania w Rwandzie w 1994 roku, gdy ekstremiści dokonali tam ludobójstwa, i misję w Kosowie w 1999 roku, gdzie Amerykanom nie udało się przeciwstawić serbskiej propagandzie.

Założenia INFO OPS są proste. Szansę na zwycięstwo ma ten, kto szybciej otrzyma i przetworzy informację. - Środowisko informacyjne to z jednej strony nowoczesne pole walki, z drugiej bardzo groźna broń. INFO OPS to dziedzina, bez której nie da się funkcjonować. Na początku misji główny akcent kładzie się na działania bojowe, odsuwając te pozamilitarne na dalszy plan. Z czasem proporcja się zmienia: rośnie wartość współpracy cywilno-wojskowej, zespołów odbudowy prowincji, działań psychologicznych i komórek prasowych - wyjaśnia generał brygady Cezary Podlasiński, szef Centrum Dowodzenia w DOSZ.

Podkreśla, że doświadczenia wyniesione z Iraku i Afganistanu pokazują, że czasami łatwiej jest osiągnąć cel za pomocą dobrej ulotki czy udanego spotu radiowego niż operacji, w którą zaangażowany jest batalion żołnierzy. - Dzisiaj sukces to dobry wywiad, informacja, dotarcie do właściwych osób. Potrzeba nam pomysłów i umiejętności - dodaje.

Bałkański sukces

Pułkownik Rajmund Andrzejczak, dowódca IV i V zmian polskiego kontyngentu w siłach ISAF, po raz pierwszy z operacjami informacyjnymi zetknął się w 2006 roku, kiedy w Iraku był szefem zarządu operacji lądowych. - To był dopiero początek. Nie mieliśmy żadnej doktryny, zrozumienia dla takich działań. Amerykanie widzieli u nas braki, a my chodziliśmy koło tematu jak pies koło jeża. Nie wiedzieliśmy, czy to sprawy ważne, efektywne i jak do nich podejść - wspomina.

W Iraku z INFO OPS polska armia zetknęła się po raz pierwszy, w Afganistanie zdobywamy nowe umiejętności i doświadczenie, w Kosowie natomiast operacje informacyjne wychodzą nam całkiem nieźle.

Major Paweł Zduniak, specjalista z Wydziału Ogólnego Dowództwa Garnizonu Warszawa, w latach 2008-2009 był szefem operacji informacyjnych KFOR. Jego doświadczenia z misji kosowskiej podpowiadają, że operacje te mogą być skuteczne i przynosić efekty, gdy blisko współpracują ze sobą wszystkie elementy kontyngentów niemające ścisłego militarnego charakteru.

- W moim przypadku było to współdziałanie między zespołami do spraw współpracy cywilno-wojskowej i działań psychologicznych, oddziałem prasowym i zespołami łącznikowo-monitorującymi - mówi. Podkreśla znaczenie tych ostatnich, gdyż w terenie pełnią one rolę "sensorów misji". Przekazują na bieżąco wiadomości o potrzebach i nastrojach ludzi, dzięki czemu możliwe jest analizowanie, odpowiednie profilowanie operacji informacyjnych i - w miarę potrzeb - również ich modyfikacja.

Najważniejsza rozmowa

Udział wojskowych komórek prasowych w prowadzonych lokalnie operacjach informacyjnych jest problematyczny. Przyjmuje się, że rzecznicy prasowi nie powinni otwarcie brać udziału w takich działaniach, bo może to doprowadzić do utraty ich wiarygodności. Nie zawsze bowiem operacje te dają wiarygodny obraz rzeczywistości, a poprzez propagandę często pokazują taką wersję wydarzeń, jaka w danej chwili wojskom koalicji jest na rękę.

Trudno wymienić wszystkie środki, którymi posługują się służby informacyjne. Do najczęściej stosowanych należą te związane z działaniami psychologicznymi, między innymi spoty telewizyjne, dżingle radiowe, kolorowe ogłoszenia w prasie codziennej, billboardy, plakaty i ulotki. Bardzo ważnym elementem operacji informacyjnych, zarówno w Kosowie, jak i Afganistanie, są spotkania z kluczowymi partnerami w danym regionie.

Doświadczenia zdobyte na misjach pokazują, że rozmowy bezpośrednie - w które angażuje się na przykład dowódca kontyngentu - przynoszą bardzo dobre efekty. - Dowódca może wysondować zamiary i intencje rozmówcy, oraz - co ważniejsze - przekazać mu informacje istotne dla interesów wojsk sojuszniczych - wyjaśnia major Zduniak. Jest on przygotowywany do takiego spotkania, zapoznaje się z profilem psychologicznym interlokutora, poznaje jego zainteresowania, poglądy, słabe i mocne strony, charakter. Zbiera nawet dane o jego oficjalnych i nieoficjalnych źródłach dochodu.

Zwrócić uwagę na drobiazgi

W Kosowie na sukces operacji informacyjnych miały wpływ dżingle radiowe nadawane przez rozgłośnię K4. Ze względu na ukształtowanie terenu nie każdy w tym państwie ma dostęp do telewizji, ale radio odbierają prawie wszyscy. Ludność Kosowa jest dwujęzyczna, więc komunikaty przekazywane były zawsze po serbsku i albańsku. Trzeba było zwracać uwagę nawet na drobiazgi, właściwe słowa, kontekst czy konstrukcje gramatyczne. To właśnie za pomocą radia przygotowywano Serbów do tego, że ochronę cerkwi i monasterów przejmie albańska policja.

- Mówiliśmy, że to normalny proces, apelowaliśmy o spokój i współpracę. Rezultaty były pozytywne: nie było zamieszek czy podpaleń - mówi Zduniak. Akcję informacyjną prowadzono konsekwentnie w całym Kosowie ze szczególnym naciskiem na serbskie enklawy, miejsca, gdzie znajdują się cerkwie i serbskie zabytki kulturalne, ochraniane do tej pory przez żołnierzy KFOR.

Mogło dojść do buntu

Ciekawym przykładem działania w Kosowie służb informacyjnych jest przeprowadzona z rozmachem operacja z przełomu 2008 i 2009 roku. Wówczas rozwiązywano Korpus Ochrony Kosowa (Kosovo Protection Corps, KPC), którego członkowie wywodzili się z albańskiej Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK). Siły KFOR wspierały rozwiązanie KPC, a ludzie, którzy spełnili odpowiednie wymagania (weryfikowano, czy nie są oni oskarżeni o zbrodnie wojenne), otrzymali możliwość wstąpienia do tworzących się przy wsparciu KFOR nowych sił bezpieczeństwa wewnętrznego (Kosovo Security Force, KSF).

- Naszym zadaniem było poinformowanie ludności o rozwiązaniu Korpusu Ochrony Kosowa i o stworzeniu kilkutysięcznych oddziałów KSF - relacjonuje major Zduniak. - Był to drażliwy i niebezpieczny moment, choćby dlatego, że KPC, które cieszyło się dużym szacunkiem wśród Albańczyków, było uzbrojone. Liczyliśmy się z tym, że dojdzie do buntu. Z dnia na dzień członkowie KPC stali się uzbrojonymi bezrobotnymi weteranami - wyjaśnia. Przeciwnicy rozwiązania KPC zorganizowali jednak w Prisztinie tylko jedną demonstrację.

Afgańskie początki

Pułkownik Rajmund Andrzejczak, asystent szefa sztabu 2 Korpusu Zmechanizowanego, uważa, że najpierw trzeba zrozumieć, że współczesna wojna prowadzona jest w specyficznym środowisku, w którym to, co wojskowe, miesza się z tym, co cywilne, aby zdawać sobie sprawę z rangi operacji informacyjnych.

- Działamy w trójwymiarowym środowisku, w którym wojsko jest tylko jednym z elementów całości - mówi. Pułkownik uważa, że w Afganistanie jesteśmy krok za przeciwnikiem, co wynika z tego, że ciągle nie rozumiemy, że efektywniejsze jest inwestowanie w informację, ulotkę czy spotkanie, niż wysyłanie w teren kolejnych batalionów.

- Na V zmianie za INFO OPS odpowiadał kapitan Sławomir Szuszkiewicz z 6 Brygady Desantowo-Szturmowej. To człowiek orkiestra. Robił 15 rzeczy na raz, pracował za 15 osób i był w pięciu miejscach jednocześnie - wspomina. Polska służba INFO OPS na V zmianie dopiero raczkowała, a pierwsze polskie etatowe struktury pojawiły się dopiero na VII zmianie.

"To bardzo fajna broń"

Kapitan Sławomir Szuszkiewicz, obecnie szef naziemnej komórki łącznikowej 6 Brygady Powietrznodesantowej, który pojechał z V zmianą do Afganistanu, znalazł się w sekcji operacyjnej, gdzie wykonywał prace związane z planowaniem działań. Przed wyjazdem na misję odbył dwudniowe szkolenie przygotowawcze w Dowództwie Wojsk Lądowych, na którym podpułkownik Tomasz Jaroń, szef Wydziału Działań Informacyjnych DWL, zapoznał go z podstawowymi pojęciami i technikami operacji informacyjnych.

Z uśmiechem przyznaje, że w tym temacie słabo się orientował, choć i tak wiedział więcej niż pozostali. - To było dla mnie zupełnie coś nowego. Mało kto wtedy wiedział, o co w tym chodzi. Nawet dowódcy jak ognia unikali operacji informacyjnych. A to bardzo fajna broń - uważa.

Kapitan tłumaczy, że w Afganistanie prowadzone były i są dwa typy takich działań. Pierwszy - operacje długofalowe, drugi - bieżące, związane na przykład z nieszczęśliwymi wypadkami, polegające na niwelowaniu negatywnego wydźwięku sytuacji kryzysowych. W tym przypadku ogromny ciężar spada na specjalistów z Centralnej Grupy Działań Psychologicznych (PSYOPS) z Bydgoszczy. Żołnierzy z PSYOPS docenili również koalicjanci. Zdarzało się, że ich pomysły były kopiowane przez Amerykanów i stosowane w innych prowincjach.

Efekt odwrotny do zamierzonego

Major Paweł Zduniak, choć na co dzień nie zajmuje się już operacjami informacyjnymi, z zaciekawieniem przygląda się temu, co dzieje się w Afganistanie. - To całkowicie inna misja niż w Kosowie. Operacje prowadzi się w wielokulturowym i wielojęzykowym społeczeństwie. Tam widać, że każdy żołnierz jest komunikatorem - uważa. Oznacza to, że wszystko, co robią wojskowi, jest obserwowane i analizowane, a ich zachowanie, gesty i wygląd mają dla mieszkańców Ghazni zawsze istotne znaczenie, są komunikatem. Dlatego działania informacyjne w Afganistanie nie należą do prostych.

- Pojechaliśmy do wioski. MRAP-y, pełne uzbrojenie, kamizelki, gogle, noktowizory i wszystkie gadżety, jakie żołnierze noszą ze sobą - opowiada Andrzejczak. - Przed domem siedział starszy człowiek, który uważnie się nam przyglądał. W jego oczach musieliśmy wyglądać jak kosmici. Pierwszy komunikat, jaki wysyłamy do niego i innych mieszkańców, jest więc w takim przypadku negatywny. Pokazujemy, że jesteśmy agresywni, obawiamy się ich i sami chcemy stanowić prawo. Efekt skrajnie różny od tego, który chcieliśmy osiągnąć - wyjaśnia.

Oglądanie się za kobietami

- Dla większości z nich jesteśmy niezrozumiali - uzupełnia kapitan Szuszkiewicz. - Widzą nasze hełmy, radiostacje, antenki. Wszystko to szumi, gdacze, trzeszczy i klekocze. W takich sytuacjach trudno o pozytywne relacje - uzupełnia. Kapitan przyznaje, że V zmiana była dla niego dobrą szkołą i na VI był bogatszy o doświadczenia z kilku długich miesięcy.

- Starałem się przekazywać kolegom, że operacje informacyjne prowadzone są codziennie, przez każdego żołnierza, choć oni sami nie zdają sobie z tego sprawy. Dlatego na VI zmianie kontynuowałem cotygodniowe spotkania wszystkich komórek pozamilitarnych i prowadziłem szkolenia dla dowódców batalionów, kompanii i plutonów. Chciałem, by dotarło do nich, że żołnierz przez swoje działanie lub jego brak przekazuje pewną wiadomość. Na przykład, gdy ogląda się na ulicy za miejscowymi kobietami czy kiedy odmawia wypicia herbaty na spotkaniu ze starszyzną wioski - mówi.

Kontrofensywa

- Na IV zmianie kontyngentu nie mogliśmy prowadzić operacji informacyjnych, bo weszliśmy do nowej prowincji i trzeba było zacząć od logistyki, zapewnić bezpieczeństwo żołnierzom - wspomina pułkownik Andrzejczak. - Efektywne działania tego typu rozpoczęliśmy pół roku później, na V zmianie - dodaje. Ta misja prowadzona była na czterech płaszczyznach: wspomaganie władz afgańskich, rozwój prowincji, bezpieczeństwo, operacje informacyjne, które spinały niejako poprzednie trzy dziedziny.

Wszystkie te elementy, poza bezpieczeństwem, opierają się, zdaniem dowódcy V zmiany, bardziej na spotkaniach z ludźmi i rozmowach niż działaniach typowo wojskowych. Za sukces misji w Afganistanie można więc uznać to, że służba INFO OPS powstała i zaczęła sprawnie funkcjonować. - Zdefiniowaliśmy obszary, które powinny być poddane działaniom informacyjnym. Nie daliśmy się zaskoczyć, sprowokować w mediach. Czy to mało? - pyta pułkownik.

Komunikaty docierają również do tych, którym działania służb INFO OPS bardzo przeszkadzają. Major Paweł Zduniak wspomina, że w Kosowie największe trudności były z serbskimi rozgłośniami radiowymi, przedstawicielami tamtejszej armii i politykami.

- Codziennie byliśmy bombardowani informacjami o tym, że nowo utworzona formacja Kosovo Seciurity Force to jedynie zmieniona nazwa albańskiej Armii Wyzwolenia Kosowa i w rzeczywistości zatrudnienie znaleźli tam wszyscy zbrodniarze UÇK. Gdy podaliśmy, że serbskie cerkwie będą chronione przez Albańczyków, zarzucano nam, że KFOR przestał się interesować losem Serbów. Z plotką walczyć najtrudniej - wspomina.

Z ust do ust

W Afganistanie schemat jest ten sam. Co ciekawe, Afgańczycy bardzo dobrze rozwinęli działania informacyjne, zdaniem pułkownika Andrzeja Dylonga nawet lepiej niż wojska koalicji. - Myślę, że jeszcze ich nie dogoniliśmy. Choć mają ubogie zaplecze telekomunikacyjne, potrafią lepiej użyć informacji i je rozpowszechnić. My mamy telefony, internet, telewizję i radio. A przekazywane przez nich z ust do ust wiadomości i tak robią więcej zamieszania - uważa. Według pułkownika, mistrzami manipulacji są talibowie. Posługują się czarnym PR-em, plotką, negatywnymi informacjami i w ten sposób budują emocje i podsycają konflikty.

Szef oddziału działań bieżących DOSZ przypomina historię, gdy w szpitalu w Ghazni wybuchła butla z azotem. Talibowie rozpuścili plotkę, że to atak samolotów. Wiadomo, czyich.

Niewiele trzeba, by było lepiej

Major Paweł Zduniak samodzielnie zdobywał doświadczenie w prowadzeniu operacji informacyjnych. Wsparcie merytoryczne uzyskał w czasie nauki w szkole podyplomowej Marynarki Wojennej w USA, gdzie tematyka takich działań była szeroko omawiana.

Dobrym przygotowaniem do tego zagadnienia może pochwalić się pułkownik Dylong z DOSZ. W 2008 roku ukończył zagraniczny kurs świadomości kulturowej, a rok później wziął udział w organizowanym w Niemczech natowskim szkoleniu INFO OPS. Później do tego samego ośrodka wracał jako wykładowca z odczytami na temat współpracy cywilno-wojskowej w operacjach informacyjnych.

Specjalistyczne przygotowanie ma też personel Wydziału Działań Informacyjnych - jedynej takiej etatowej komórki w wojsku - w Dowództwie Wojsk Lądowych. Podpułkownik Jaroń, jego szef, brał udział w międzynarodowych ćwiczeniach tematycznie związanych z działaniami informacyjnymi w 2008 i 2010 roku. W 2009 szkolił się w Polsce, a wykładowcami byli amerykańscy specjaliści INFO OPS. Obecnie kieruje na kursy podwładnych.

- Bez INFO OPS jesteśmy jak samochód, z którego kół zeszło powietrze. Mam nadzieję, że w końcu ktoś zauważy, że niewiele trzeba, by jechało się lepiej - opisuje sytuację pułkownik Dylong.

"Gubimy zdobyte doświadczenia"

Część ludzi ma również przygotowanie teoretyczne zdobyte na studiach cywilnych. Dobrze, gdy teoria jest później uzupełniana praktyką zawodową.

- Jako specjalista od operacji informacyjnych na misję jedzie dowódca kompanii - mówi pułkownik Dylong. - Po powrocie do kraju obejmuje poprzednie stanowisko etatowe. Nie mamy odpowiednich struktur z zakresu działań informacyjnych, więc on nie ma komu przekazać wiedzy. Tak właśnie gubimy zdobyte doświadczenia - skarży się.

Jego zdaniem niezbędne jest, aby oficerowie z tak unikatową wiedzą rozpowszechniali informacje o znaczeniu służb INFO OPS, uczyli swoich szefów i dowódców wyjeżdżających na misję. - W strukturach międzynarodowych mamy przydzielone stanowisko INFO OPS, a na misję wysyłamy ludzi niewykwalifikowanych, bo nie mamy skąd wziąć fachowców. Wiedzy garstki wykształconych nie jesteśmy natomiast w stanie wykorzystać - mówi.

Zawieszenie w próżni

Z taką oceną sytuacji nie do końca zgadza się podpułkownik Tomasz Jaroń. Zapewnia, że doświadczenie wracających z misji specjalistów nie idzie na marne. - Piszemy raporty, sprawozdania, kontaktujemy wyjeżdżających na misję z tymi, którzy już wrócili. Dopóki nie będzie systemowego rozwiązania i struktur INFO OPS w wojsku, nie możemy zrobić nic więcej uważa.

To właśnie on tworzył na warszawskiej Cytadeli Wydział Operacji Informacyjnych w 2008 roku. Wydział - jeden podpułkownik i dwóch majorów - na co dzień zajmuje się przygotowaniem dokumentów, szkoleniem ludzi i koordynacją elementów INFO OPS. Ze względu na brak podobnych komórek na niższych i wyższych szczeblach sił zbrojnych działalność ta sprowadza się głównie do współpracy z CIMIC, PSYOPS i wydziałem prasowym. Dla żołnierzy wyjeżdżających na misję prowadzone są kilkudniowe zajęcia, na których przyszli specjaliści od operacji informacyjnych dowiadują się, na czym polega specyfika takich działań.

Nic takiego nie powstanie

Podpułkownik Jaroń zdaje sobie sprawę z niedoskonałości systemu. - Mam świadomość, że nasza praca jest niejako zawieszona w próżni, bo nie mamy odpowiedników w wojsku, więc sam kreuję sobie politykę i jestem też jej wykonawcą. Mam nadzieję, że to się szybko zmieni. Jeden z moich oficerów w ubiegłym roku wrócił z Afganistanu, gdzie kierował pierwszą etatową komórką działań informacyjnych w warunkach bojowych - mówi.

Optymizmem napawa również fakt, że zdobycie specjalistycznego wykształcenia będzie w końcu możliwe i w Polsce. Od 2011 roku Akademia Obrony Narodowej organizuje kursy poświęcone operacjom informacyjnym.

Zapewne minie trochę czasu, zanim na dobre powstaną u nas wyspecjalizowane służby zajmujące się działaniami informacyjnymi. Pierwsze kroki zostały jednak zrobione. W 2008 roku powstał trzyosobowy wydział INFO OPS w Dowództwie Wojsk Lądowych, trwają próby utworzenia oddziału INFO OPS w Dowództwie Operacyjnym, a od stycznia 2011 roku, jak informuje podpułkownik Ryszard Jankowski, rzecznik prasowy Dowództwa Wojsk Specjalnych, istnieje Wydział Operacji Informacyjnych podlegający Oddziałowi Operacji Specjalnych DWS. Spekulowano, że komórka INFO OPS powstanie w Sztabie Generalnym WP, ale rzecznik prasowy sztabu pułkownik Andrzej Wiatrowski zaprzecza, jakoby coś takiego rozważano.

Niezbędna służba

W Dowództwie Operacyjnym inicjatywa utworzenia oddziału INFO OPS powstała ponad rok temu. Pomysłodawcami byli generał Cezary Podlasiński i pułkownik Andrzej Dylong. Mimo że wszyscy zgadzają się co do tego, że taka służba jest w DO niezbędna, sprawa na razie ucichła.

- Nie uciekniemy od tego. To przyszłość prowadzenia kolejnych etapów misji - zapewnia generał Podlasiński i dodaje, że to właśnie w Dowództwie Operacyjnym potrzebne są służby działań informacyjnych, bo to ich zadaniem jest określanie wymagań dla wyjeżdżających na misję jednostek. Zamysł jest taki, by w DO pracował zespół siedmiu?ośmiu specjalistów.

Oddziałowi mogłyby podlegać komórki CIMIC, PSYOPS i częściowo wydział prasowy. Pomysł spotkał się z akceptacją poprzedniego dowódcy, generała Bronisława Kwiatkowskiego. Obecny szef, generał broni Edward Gruszka, do tej koncepcji również nastawiony jest przychylnie. Już ponad rok temu Sztab Generalny WP wydał pozytywną opinię w tej sprawie, ale problemem są pieniądze i stanowiska.

- Możemy utworzyć wydział INFO OPS, ale musielibyśmy zlikwidować inną strukturę w DO - precyzuje pułkownik Dylong. Generał Podlasiński zapewnia, że do zagadnienia powróci. - Nawet jeżeli nie uda mi się utworzyć osobnej struktury, to już dziś mam dwóch oficerów, którym przypisałem tę funkcję. INFO OPS jest realizowany nieetatowo. Dowództwo Operacyjne może jest uboższe o komórkę, ale na pewno nie o wiedzę - uważa.

Jak to robią w USA

Operacje informacyjne jako odrębna kategoria działań zbrojnych w USA pojawiły się na początku lat osiemdziesiątych. Źródeł należy szukać w amerykańskim lotnictwie, a konkretnie w jednostkach walki radiotechnicznej. Do zadań tych pododdziałów należało między innymi atakowanie strategicznych centrów telekomunikacyjnych, a to wiązało się z dużym ryzykiem dla mundurowych. Z czasem amerykańscy dowódcy doszli do wniosku, że mniej niebezpiecznym, a przy tym skuteczniejszym rozwiązaniem będzie likwidacja celów za pomocą specjalistycznego oprogramowania. Miało to też inną zaletę: elektroniczne unieszkodliwienie sieci, bez użycia środków bojowych, pozwalało na ich ponowne użycie po zajęciu terenu przeciwnika. Uważa się, że walkę elektroniczną zastosowano po raz pierwszy przeciwko irackiej sieci łączności w pierwszej wojnie w rejonie Zatoki Perskiej.

Przez kilkanaście kolejnych lat Amerykanie rozszerzali pojęcie walki radioelektronicznej i w rezultacie wypracowali koncepcję operacji informacyjnych (INFO OPS), które odnosiły się do zarządzania technologiami informatycznymi, psychologicznymi oraz medialnymi w celu uzyskania przewagi nad przeciwnikiem.

- 1980 rok - powstanie Centrum Walki Radioelektronicznej (Joint Electronic Warfare Center);

- 1994 rok - powstanie Połączonego Dowództwa i Centrum Kontroli Walki Radioelektronicznej (Joint Command and Control Warfare Center), przemianowanego później na Połączone Centrum Operacji Informacyjnych (Joint Operations Center);

- 2006 rok - powstanie Połączonego Dowództwa Wojennych Operacji Informacyjnych (Joint Information Operations Warfare Command);

- 2009 rok - operacje informacyjne w USA są koordynowane przez Połączone Centrum Wojennych Operacji Informacyjnych (Joint Information Operations Warfare Center), które wchodzi w skład Dowództwa Strategicznego USA.

Magdalena Kowalska-Sendek

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Polska Zbrojna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy