Jeśli nie "Orzeł", to co?
Brak drugiego włazu i jakichkolwiek śladów po armacie Bofors, inne mocowanie linii wałów, inne położenie rufowych sterów zanurzenia – to główne elementy, które różnią znaleziony na Morzu Północnym wrak od legendarnego okrętu podwodnego ORP „Orzeł”. Hydrografowie analizują jeszcze zebrane materiały.
- To były dwie doby pracy niemal non stop - tak o misji na Morzu Północnym mówi jeden z jej uczestników, kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej RP.
Okręt ORP "Lech" wyszedł z Gdyni w ubiegły poniedziałek. W miejscu, gdzie został zlokalizowany wrak, zameldował się w czwartek. Pierwszym etapem operacji było potwierdzenie jego pozycji za pomocą sonaru. A wszystko po to, by okręt mógł się wobec niego odpowiednio ustawić.
- Udało się to idealnie. "Lech" zajął pozycję dokładnie nad wrakiem i rzucił cztery kotwice - opowiada kmdr por. Zajda. Około dwudziestej pierwszej pod wodę zeszła para nurków. Był w niej kmdr ppor. Bartosz Rutkowski.
- Pod wodą było dość ciemno - ze względu na porę dnia, ale przede wszystkim głębokość. Wrak spoczywa na głębokości 70 metrów - tłumaczy. Dodatkowa trudność polegała na tym, że w okolicach rufy i dziobu jest on gęsto opleciony sieciami. - Mimo to wrak jest w dobrym stanie. Na tej głębokości nie ma zbyt wiele tlenu, który mógłby powodować korozję. W dodatku silne w tym miejscu prądy omywają kadłub z mułu. Krótko mówiąc, jest co oglądać - podkreśla kmdr ppor. Rutkowski.
Nurkom towarzyszył podwodny pojazd, który przekazywał obraz na pokład "Lecha". Tam był on porównywany z materiałami dotyczącymi ORP "Orzeł". - Mieliśmy ze sobą szczegółowe plany jednostki, ale też mnóstwo fotografii z czasów, kiedy był budowany - informuje kmdr por. Zajda.
Operacja badania wraku była niezwykle skomplikowana.
- Nurkowie korzystali z dzwonu nurkowego, pod którym znajdowała się specjalna platforma - tłumaczy kmdr por. Zajda. - Każda para nurków badała wytypowany wcześniej fragment wraku. Ich praca była na bieżąco kontrolowana z pokładu "Lecha". A po wyjściu na powierzchnię, bezpośrednio z dzwonu nurkowie przechodzili na kilka godzin do komory dekompresyjnej - wyjaśnia.
Wątpliwości pojawiły się już pierwszego dnia. O tym, że wrak, to nie ORP "Orzeł", marynarze ostatecznie przekonali się w sobotę.
- Były elementy niemal identyczne, choćby właz rufowy czy też ster głębokości. Nie zgadzały się jednak budowa i rozmieszczenie zaworów, brakowało też śladu po armacie Bofors, którą miał "Orzeł" - podkreśla kmdr por. Zajda.
Jaki zatem wrak badała ekipa ORP "Lech"? - Na to pytanie na razie nie potrafimy odpowiedzieć. Może to być zarówno jednostka z pierwszej, jak i drugiej wojny światowej - zaznacza kmdr por. Zajda. Hydrografowie Marynarki Wojennej RP zajęli się już szczegółową analizą materiału zgromadzonego na Morzu Północnym. Próbują ustalić, z jakim okrętem mają do czynienia.
ORP "Orzeł" został zbudowany w 1939 roku. Brał udział w wojnie obronnej przeciwko Niemcom. Wsławił się ucieczką z portu w Tallinie, gdzie był internowany, do Wielkiej Brytanii. Potem przez kilka miesięcy walczył w jednym szeregu z okrętami Royal Navy. W 1940 roku zatonął podczas patrolu na Morzu Północnym. Do dziś nie wiadomo, co się wówczas stało. Według różnych hipotez ORP "Orzeł" mógł wpłynąć na pole minowe, mógł też zostać omyłkowo zatopiony przez brytyjski bombowiec lub okręt podwodny z Holandii. Jego wraku od lat poszukują zarówno ekspedycje cywilne, jak i Marynarka Wojenna RP. Załogi polskich okrętów podczas przejścia przez Morze Północne na cześć marynarzy z "Orła" rzucają do wody wieniec.
Na początku tego roku, dzięki współpracy polskich i brytyjskich hydrografów, udało się namierzyć wrak, który mógł być zaginionym "Orłem". - Byliśmy bardzo ostrożni, każdy z nas miał jednak nadzieję, że to właśnie nasz okręt - przyznaje kmdr por. Zajda. Okazało się, że jest inaczej. - Nie uznajemy się jednak za przegranych. Ekspedycja pozwoliła na wyeliminowanie kolejnego domniemanego miejsca spoczynku "Orła". Nadal będziemy go szukać - zapowiada kmdr por. Zajda.
W ekspedycji brała udział załoga okrętu ratowniczego ORP "Lech", którym dowodzi kmdr ppor. Robert Pełnikowski. Dowódcą rejsu był kmdr por. Albert Figat, zaś kierownikiem prac podwodnych kmdr ppor. Robert Szymaniuk. Pod wodę schodzili nurkowie z Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego oraz Dywizjonu Okrętów Wsparcia: kmdr ppor. Przemysław Gielniak, kmdr ppor. Bartosz Rutkowski, por. mar. Mariusz Ozga, st. mat Rafał Kozakiewicz, mat Karol Lemańczyk i mat Marek Stenka.
Łukasz Zalesiński