Kierunek: Babieloty
Kobiety w wojsku nie budzą już sensacji, wciąż muszą jednak udowadniać, że to dla nich odpowiednie miejsce.
Płeć równa płci
Kapitan Królak i kapral Jarosz wzięły udział w pierwszej jego części - wystawie fotograficznej przedstawiającej panie wykonujące zawody postrzegane jako męskie. Na zdjęciach obok saperek z Kazunia można zobaczyć kobietę strażaka, kierowcę autobusu, kominiarza, mechanika samochodowego. - Projekt stał się okazją, by pokazać, jak służymy - wyjaśnia kapitan Królak. - Poczytujemy sobie za zaszczyt, że dowódca wybiera nas do kontaktów z mediami, do akcji promocyjnych. Jednak takie pokazywanie kobiet nie zawsze nam pomaga. Ważne jest, by zachować równowagę, bo niektórym mężczyznom może to przeszkadzać. Służymy tak samo, mamy takie same obowiązki, tak samo sprawdzamy się w służbie, ale nie możemy zapominać, że poniekąd dzięki mężczyznom możemy się w wojsku realizować.
Pozostać kobietą
Dziewczyny z Kazunia chętnie wzięłyby udział także w kolejnej części projektu, czyli warsztatach tematycznych dotyczących między innymi malowania ścian, wymiany koła w samochodzie czy posługiwania się wiertarką. - Dla czystej przyjemności. Bo nie mogę powiedzieć, że nie wbijałam gwoździ czy nie trzepałam dywanów. Ostatnio zdarzyło mi się nawet naprawić kran, który podobno był nie do naprawienia - śmieje się kapral Ela.
Kobietom żołnierzom trudniej jest okazać słabość przy partnerach. A gdy są to związki mundurowe, jak w przypadku Eli i Agnieszki, sprawa jest bardziej złożona.
- Jak powiedzieć mężowi, który zna moją pracę od podszewki i wie, co potrafię, że nie mogę sobie z czymś poradzić? To właśnie jest ten minus, prywatnie jesteśmy postrzegane przez pryzmat wykonywanego zawodu, jako takie twarde baby, co to nigdy nie płaczą. Czasem jednak potrzebujemy wesprzeć się na silnym, męskim ramieniu - wyjaśnia kapitan Agnieszka, która jeszcze na studiach poznała przyszłego męża. Byli w jednej drużynie, w jednym plutonie, później razem trafili do Kazunia. - A teraz mnie pierwszej udało się awansować, co jednak nie odbija się negatywnie na relacjach w domu. Mąż widzi, jak pracuję i cieszy się z moich osiągnięć.
Dla kazuńskich saperek ważne jest, aby w pierwszej kolejności były postrzegane właśnie jako kobiety, a dopiero potem żołnierze. - Wbrew temu, co niektórzy sądzą, panie w mundurach to żadne babochłopy - podkreśla kapitan Królak. - W naszej jednostce - a sądzę, że w innych wygląda to podobnie - służą też normalne, delikatne kobiety, które do pracy wkładają mundur, ale po służbie lubią chodzić w sukienkach, butach na obcasach i umalowane. Poza tym żołnierz to nie tylko synonim siły, lecz także sprytu, odwagi i odporności psychicznej.
Tych cech kobietom żołnierzom z pewnością nie brakuje. W wojsku realizują się od 1999 roku, kiedy pierwsze panie rozpoczęły studia w szkołach oficerskich. Nie było im łatwo, wojsko nie było wówczas miejscem przyjaznym dla płci pięknej. Nieprzystosowana infrastruktura, niedopasowane mundury, brak przepisów uwzględniających obecność kobiet w armii i wciąż zdziwione spojrzenia kolegów nie ułatwiały stawiania pierwszych żołnierskich kroków.
Trudne początki
Ona sama po promocji trafiła do 2 Brygady Saperów na stanowisko dowódcy plutonu. - Wiedziałam, że muszę włożyć więcej wysiłku w moją pracę, aby ktokolwiek ją docenił i zauważył. Postawiłam na relacje z podwładnymi. Gdy oni mieli zajęcia z wychowania fizycznego, szłam razem z nimi. Gdy ćwiczyli poranną zaprawę, też to robiłam. Pokazałam im, że sama jestem w stanie zrobić to, czego oczekuję od nich. Dziś wiem, że zaangażowaniem, wiedzą i spokojem zapracowałam na swój autorytet. To mój niewątpliwy sukces.
Gdy kapral Jarosz zaczęła w 2005 roku służbę, część mężczyzn była już oswojona z widokiem kobiety w koszarach. Ona ukończyła 11-miesięczny ogólnosaperski kurs w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Jest dumna, bo ze startujących pięćdziesięciu kobiet przyjęto tylko cztery - Może to zabrzmi banalnie, ale od dziecka marzyłam o tym, żeby włożyć mundur. Miałam typowo męskie zainteresowania, trenowałam judo i zapasy. Już w liceum sportowym wiedziałam, że pójdę do wojska i w tym kierunku się przygotowywałam. Miłością do munduru zaraził mnie też tata, który służył w Marynarce Wojennej.
- W rzeczywistości jestem bardzo dokładna i staram się, aby to, co robię, nie przyniosło nikomu szkody. Te cechy są bardzo przydatne w niebezpiecznym zawodzie sapera, przydały się też na misji, gdzie byłam kierowcą Honkera i nie tylko musiałam pilnować tego, co jest związane z eksploatacją pojazdu, lecz także dbać o bezpieczeństwo pasażerów. Byłam też jedyną kobietą, która miała uprawnienia do przewozu materiałów niebezpiecznych (ADR). Do tego trzeba być zrównoważonym i odpowiedzialnym. Przyznam, że koledzy bardzo mnie wspierali i mogłam zawsze liczyć na ich pomoc. Gdy kierowałam pojazdem po krętych, stromych ścieżkach, nigdy nie dali mi odczuć, że się boją albo że mi nie ufają.
Przyznają, że w ciągu ponad dziesięciu lat zaszły w armii zmiany, dzięki którym dziś kobietom łatwiej jest zaadaptować się w tym męskim środowisku. W większości jednostek są oddzielne, zbudowane specjalnie dla pań toalety, prysznice, nawet mundury zaczęto szyć nieco mniejsze. Wiele zmieniło się także w kwestiach prawnych, dzięki czemu mogą godzić zawód żołnierza z rolą matki. I choć jeszcze nie wszystko jest tak, jak być powinno, nie skarżą się.
Żeby pamiętali o Elce
Ci, którym obecność w wojsku płci pięknej przestała przeszkadzać, coraz częściej doceniają taką sytuację. Przydają się kobiece zdolności organizacyjne, decyzyjność, ale też subtelność oraz kultura osobista. Wiele pań imponuje swoją ambicją. Kapral Jarosz właśnie skończyła studia magisterskie. Teraz chce doszlifować angielski, by móc zdawać na studium oficerskie.
- Wiem, że wojsku zawdzięczam bardzo dużo. Gdyby nie wsparcie przełożonych, nie udałoby mi się skończyć studiów i tak dużo dowiedzieć o jednostce. Do kazuńskiego pułku zawsze będzie miała ogromny sentyment. To tu zdobyła pierwsze doświadczenia, które ma nadzieję wykorzystać w dalszej służbie. -Wierzę, że przełożeni nigdy nie będą musieli się mnie wstydzić i że będą pamiętać, że w Kazuniu była taka Elka. I że była dobra - mówi.
www.babieloty.pl
Paulina Glińska
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.