"Ognioodporni" Polacy w Afganistanie
Żołnierze służący w największej polskiej bazie w Afganistanie muszą być gotowi, by "iść w ogień". W odniesieniu do dwunastu z nich, zwrot ten należy brać dosłownie. To strażacy, którzy czuwają nad bezpieczeństwem bazy i kolegów.
Drużyna Wojskowej Straży Pożarnej stacjonująca w bazie Polskiego Kontyngentu Wojskowego (PKW) w afgańskim Ghazni, składa się z 12 żołnierzy - strażaków. Służą oni w jednostkach rozsianych po całym kraju, m.in.: w Zegrzu, Grupie niedaleko Grudziądza, Borzęcinie, Kłodzku, Gdyni, Babich Dołach, Ustce, Gołdapi, Nowym Glinniku czy Warszawie. Na misji podlegają bezpośrednio pod Komendę Bazy i współpracują z inspektorem ds. ochrony przeciwpożarowej, st. sierż. Tomaszem Zmudą. Najważniejszymi zadaniami tej dwunastki jest zabezpieczenie operacji lotniczych i ochrona przeciwpożarowa bazy.
Prosto z Iraku
Podstawowym narzędziem pracy strażaków jest ciężarówka STAR-MAN GBA 2.5/16. To średni, uterenowiony pojazd gaśniczy. Na wyposażeniu posiada aparaty powietrzne, sprzęt ratownictwa drogowego i wyposażenie do pomocy przedmedycznej. Jego zbiorniki mieszczą 2,5 tys. litrów wody i 250 litrów środka pianotwórczego. Załogę stanowi 6 osób. Co ciekawe, sam pojazd trafił do Afganistanu prosto z poprzedniej misji - z Iraku.
Drugim pojazdem wykorzystywanym przez strażaków z Ghazni jest cysterna wodna - Jelcz CW10, ze zbiornikiem o pojemności 8 tys. litrów i autopompą. Na parkingu przechodzimy obok pospolitego w bazie Hummera. Dopiero strażacy uświadamiają mi, że to również ich samochód. Po otwarciu bagażnika ukazują się dwa agregaty proszkowe 2 x 50 kg.
- Hummera wykorzystujemy jako najszybszy sposób dotarcia do miejsca zdarzenia, wymagającego naszej interwencji - mówi chor. sztab. Jarosław Sandelewski, komendant Wojskowej Straży Pożarnej. Dopiero za Hummerem ruszają wyspecjalizowane, ale cięższe i wolniejsze wozy. Właśnie na Hummerze rzuca się w oczy, wykonany jeszcze przez poprzednią zmianę, napis "Ognioodporni".
Dzień z życia strażaków z Ghazni
Podzieleni na dwa 6-osobowe zastępy ratownicy pełnią 24-godzinne dyżury (24 na 24). Zastęp tworzy dowódca, kierowca i dwie roty. W sytuacji alarmowej otrzymują oni sygnał z Tactical Operation Center, kontrolera na lądowisku lub sami identyfikują zagrożenie z własnego posterunku obserwacyjnego.
Typowaniem uczestników do misji zagranicznych zajmuje się Inspektorat Wojskowej Ochrony Przeciwpożarowej. Następnie w Szkole Specjalistów Pożarnictwa przy 1. Ośrodku Szkolenia Kierowców w Grudziądzu prowadzone jest szkolenie przygotowujące wojskowych strażaków do wykonywania zadań w całkowicie odmiennych, misyjnych warunkach.
Dla większości z nich służba w Afganistanie to kolejna misja w wojskowej karierze. Ponad 3/4 z nich było w Iraku, a dla rekordzisty - sierżanta Mariusza Komara - to już 11 pobyt na misji. Wcześniej służył w Libanie, na Bałkanach i w Iraku. Inny strażak - mł. chor. sztab. Sławomir Golec - był, na dziś wydawałoby się nieco egzotycznej misji, w Kambodży.
Tęsknota za wodą
Co ciekawe, trudno kojarzyć górzysty Afganistan z morzem i Marynarką Wojenną, jednak aż 5 strażaków VII zmiany PKW pełni w kraju służbę właśnie w tym rodzaju sił zbrojnych. Inny strażak, plut. Mariusz Suchecki, jest w kraju technikiem śmigłowca W-3W Sokół w 66. Dywizjonie Lotniczym w Nowym Glinniku.
- Bardzo dobrze, że wśród nas jest taka osoba. Zabezpieczamy operacje lotnicze, a dzięki niemu sprawniej i szybciej możemy prowadzić ewentualną akcję ratowniczą - mówi zastępca komendanta Wojskowej Straży Pożarnej mł. chor. Sławomir Draganiak. Oczywiście, życzymy im, aby te umiejętności nigdy nie były potrzebne na misji.
- Czego brakuje "Ognioodpornym"? - pytam.
- Wody - odpowiadają, śmiejąc się. Tak się bowiem składa, że większość z nich to zapaleni wędkarze. Jak mówią, jedną z pierwszych rzeczy po powrocie do kraju będzie wyprawa na ryby. Zimowa, pewnie na dorsza, ale zawsze...
Artur Weber, PKW Afganistan