Rosja testuje w Ukrainie naziemne drony niszczące "zęby smoka" i nie tylko
Moskwa najwyraźniej pozazdrościła Ukrainie dronów naziemnych i testuje na froncie swoje rozwiązania. Depesza i Buggy to wielofunkcyjne systemy zaprojektowane do niszczenia sprzętu i fortyfikacji typu "zęby smoka".
Drony lądowe coraz częściej pojawiają się w doniesieniach z frontu, jakiś czas temu mogliśmy zobaczyć w akcji nowe ukraińskie zdalnie sterowane rozwiązania do układania min oraz rozminowywania terenu, a później dołączyły do nich kolejne eksperymentalne urządzenia opracowane w ramach inicjatywy rządowej Brave1 (każdy może zgłosić swój pomysł, bo jej celem jest promowanie innowacyjnych rozwiązań mogących przysłużyć się armii). W połowie marca dowiedzieliśmy się, że tylko w ostatnich miesiącach ukraińskie wojsko testowało ponad 50 nowych platform naziemnych do różnych celów, m.in. modele kamikadze.
I wygląda na to, że Rosja nie zamierza pozostać z tyłu, a przynajmniej chociaż trochę podgonić Kijów w tym elemencie, bo od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych zaczynają się pojawiać pojedyncze rosyjskie rozwiązania tego typu. Pod koniec marca informowaliśmy o rozmieszczonych w okolicach Bachmutu bezzałogowych pojazdach naziemnych (UGV) wyposażonych w granatniki automatyczne AGS-17, a niedługo później Ukraińcy przyznali, że rosyjska armia zaczęła wykorzystywać naziemne bezzałogowe systemy minowania, a teraz możemy zobaczyć kolejne.
Buggy i Depesza to wielofunkcyjne platformy robotyczne
Rosyjskie media państwowe podały, że państwowy konglomerat obronny Rostec, a konkretniej jego spółka zależna High Precision Systems, opracowała i testuje w Ukrainie nowe systemy robotyczne o nazwie Buggy i Depesza. Jednostki są przeznaczone do wykonywania różnych zadań bojowych i logistycznych, np. sprawnego dostarczania zaopatrzenia, amunicji i paliwa oddziałom frontowym, ewakuacji rannych oraz przeprowadzania ataków na personel i fortyfikacje wroga.
Ponadto roboty te są w stanie wykonywać rozminowywanie terenu, a także działać jako naziemne drony kamikadze, których zadaniem jest detonacja po dotarciu do celu, jakim mogą być personel wojskowy, sprzęt czy fortyfikacje typu "zęby smoka". To żelbetowe bryły o kształcie ostrosłupa ściętego wysokie na 90-120 centymetrów, które ustawia się w kilku rzędach na wspólnym fundamencie, aby spowolnić czołgi przeciwnika.
Drony FPV w natarciu
Jak przekonuje Rostec w oświadczeniu, kluczowym czynnikiem w przypadku tych robotów, poza ich kompaktową i zwinną konstrukcją, jest ich nośność - Depesza udźwignie do 150 kg, a Buggy do 250 kg. Przy okazji dowiadujemy się też, że Depesza jest zbudowana na platformie gąsienicowej, a sterowanie systemem odbywa się za pomocą joysticka i kasku FPV. Buggy działa natomiast na platformie kołowej, a jego operatorzy używają do sterowania joysticka i tabletu.
Warto też dodać, że to tylko część z dronowych nowości w rosyjskiej armii, bo pod koniec kwietnia koncern Kałasznikow przedstawił Ministerstwu Obrony Federacji Rosyjskiej swoje nowe bezzałogowe statki powietrzne, a mowa o Karakurt i SKAT 350M wraz z systemem podnoszenia sprzętu Kwazimachta. Ten pierwszy to mikrokopter zwiadowczy, który charakteryzuje się zwinnością podczas startu w ograniczonych przestrzeniach i sprawdzać ma się podczas zwiadu powietrznego w czasie rzeczywistym.
SKAT 350M przeznaczony jest z kolei do całodobowego rozpoznania powietrznego, zarówno w zakresie optycznym, jak i podczerwonym. System podnoszenia Kwazimachta umożliwia mu szybką komunikację z naziemną stacją danych za pomocą kabla zasilającego.
Warto zauważyć, że może działać w trybie ciszy radiowej (sytuacja, w której wszystkie nadajniki radiowe na danym obszarze przestają wysyłać sygnał, stosowana w wojsku w celu ukrycia pozycji lub zamiarów) przez co najmniej 24 godziny. Dodatkowo stacja naziemna i operator mogą znajdować się w odległości do 500 metrów od pozycji drona.