Śnieżna jama. Jak przeżyć noc w górach?
Ocieplenie powoduje, że turyści zaczynają lekceważyć pogodę w górach. Tymczasem temperatura może spaść poniżej – 15 st. C, a wiatr dodatkowo potęguje odczucie zimna. Jak przetrwać taką pogodę?
Choć na nizinach temperatura sięga już nawet 20 st. C. w ciągu dnia, to w górach pogoda nie dość, że jest dość kapryśna, to jeszcze jak najbardziej zimowa. W niewysokich górach Izerskich na Stogu warstwa śniegu przekracza dwa metry grubości a wiatr hula z prędkością do 90 km/h. W tatrzańskiej Dolinie Pięciu Stawów śnieg ma ok. 160 centymetrów grubości, a temperatura nocą spada do - 10 st. C. Taka pogoda stanowi często pułapkę dla niedoświadczonych i nieznających gór turystów. Albo takich, którzy szukają wrażeń, nie zdając sobie sprawy jak łatwo można zamarznąć.
Nie tak dawno karkonoskie GOPR informowało o grupie turystów, którzy wybrali się na Śnieżkę ubrani w krótkie spodenki i koszulki z krótkim rękawkiem. Po sprowadzeniu ich z góry okazało się, że byli już w płytkiej hipotermii. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, jak ich zachowanie było nieodpowiedzialne.
- Gdy temperatura ciała spadnie o pół stopnia organizm zaczyna się bronić, kumulując krew wokół najważniejszych organów. Sztywnieją kończyny, następuje ogólne osłabienie. Po chwili pojawiają się zawroty głowy i dezorientacja - mówi mjr rez. Wojciech "Zachar" Zacharków, były żołnierz JW AGAT i szef selekcji do Wojsk Specjalnych, obecnie prowadzący program "Granice wytrzymałości Zachara".
Podczas kręcenia programu spędził samotnie 10 dni i nocy w górach Izerskich, aby pokazać, jak przeżyć w ekstremalnych warunkach. Chwilami temperatura otoczenia spadała do -27 st. C, a wiatr wiał z prędkością do 100 km/h. W takich warunkach, przy dużej wilgotności można wpaść w hipotermię nawet w ciągu godziny.
- Wiatr, opady marznącego deszczu, czy śniegu, tylko potęgują uczucie chłodu. Jeśli zgubiliśmy się w lesie podczas zamieci i nie mamy żadnych punktów orientacyjnych, lepiej szybko znaleźć schronienie, niż ryzykować - dodaje "Zachar".
W śnieżnej jamie
Wielu turystów lekceważy siłę natury i nie potrafi wykorzystać możliwości, jakie daje, aby przetrwać. W czasach, kiedy istnieją wszelkie możliwe aplikacje, a TOPR służy za nocną taksówkę, ludziom chodzącym po górach wydaje się, że mogą wszystko dzięki nowym technologiom: wezwać pomoc, znaleźć drogę, nauczyć się z tutoriala jak rozpalić ognisko czy zbudować schronienie. Jednak prawdziwy survival zaczyna się tam, gdzie kończy się zasięg sieci komórkowej, bądź pada bateria w telefonie. Jak wówczas sobie poradzić?
W grudniu 2018 roku TOPR został wezwany do dwójki turystów, którzy w bardzo trudnych warunkach utknęli na szlaku między Świnicą a Zawratem. Mężczyznę udało się sprowadzić na dół. Kobieta była zbyt słaba i przemarznięta, by, nawet z pomocą ratowników, zejść ze szlaku. Ratownicy postanowili wykopać śnieżną jamę, w której turystka, wraz z jednym z ratowników przetrwała nocną zamieć śnieżną. Rano oboje zostali ewakuowani śmigłowcem. Nie była pierwszą osobą, która przetrwała wichurę i zamieć w śnieżnej norze. Kilka lat temu śnieżną jamę w Tatrach wykopały sobie dwie turystki z Ameryki Północnej.
- To bardzo dobry sposób na przetrwanie bardzo trudnych warunków pogodowych - mówi "Zachar". - W jamie panuje stała temperatura około 0 - 2 st. C. Kopiąc ją w odpowiedni sposób - robiąc zabezpieczone wejście, półkę i "rynnę", w której zbierze się zimne powietrze - jesteśmy w stanie w ciągu kwadransa wykonać schronienie na całą noc.
Przy kopaniu takiej jamy należy pamiętać, że legowisko powinno być wyżej, niż wejście, a sama jama nie powinna być zbyt wielka, bo w końcu ogrzewa ją jedynie ciepło ludzkiego ciała. Nie można także zapomnieć o wentylacji. Dlatego ważne jest, aby wykonać otwory, które dostarczą świeże powietrze.
Jak podkreśla "Zachar", jest to ostateczność w warunkach, które nie pozwalają na bezpieczny powrót do bazy, czy schroniska, w sytuacji utraty orientacji, osłabienia, czy postępującej, w bardzo trudnych warunkach pogodowych, hipotermii. W każdej innej sytuacji lepiej szukać drogi na dół.
W poszukiwaniu drogi
Równie łatwo stracić orientację i zejść ze szlaku w Tatrach, jak i Karkonoszach. Nawet na tak utartej i prostej trasie jak ta, która prowadzi do Morskiego Oka. "Mieszczuchom" wydaje się, że nie ma nic prostszego i jak można zgubić się na prostej drodze. Wystarczy jednak kusząca polanka, piękny widok na dolinkę, albo strumyczek, przy którym koniecznie trzeba zrobić zdjęcie i powrót na szlak może okazać się zbyt trudny. Przecież wszystkie drzewa wyglądają tak samo! Jak poradzić sobie z rozładowanym telefonem komórkowym i brakiem mapy GPS?
Choć brzmi to trywialnie, to przede wszystkim nie należy schodzić ze szlaku. Zwłaszcza w parkach narodowych - jest to zwyczajnie nielegalne. Jeśli już jednak zeszliśmy, a nie mamy mapy powinniśmy ruszyć ścieżką w dół. W dolinach zawsze są jakieś osady. Jeśli nie ma pod ręką żadnej drogi, ścieżki, czy szlaku, należy znaleźć strumyk i z jego biegiem ruszyć w dół stoku. Strumień na pewno doprowadzi do jakiejś osady.
To są najprostsze metody znalezienia się w cywilizacji, jeśli nie posiadamy mapy albo telefonu. Być może dla wielu te rady są trywialne i graniczą ze śmiesznością. Pamiętajcie jednak, że zimą na górskich szlakach pojawiają się osoby w trampkach, leginsach, dla których marcowy spacer w górach jawi się jak wycieczka do galerii handlowej. Zwłaszcza teraz, kiedy w dolinach jest już stosunkowo ciepło.