Syryjski lew

Reżim Bashara Al-Assada brutalnie rozprawia się z rewolucją. Świat podnosi larum, ale nikt nie wyobraża sobie Syrii w innych rękach.

Demonstracja poparcia dla prezydenta Bashara al-Assad (jego podobizna na plakatach) w Damaszku
Demonstracja poparcia dla prezydenta Bashara al-Assad (jego podobizna na plakatach) w DamaszkuAFP

Reżim Hafeza

Wszelkie związki oraz stowarzyszenia mogły istnieć tylko pod bacznym okiem aparatczyków partyjnych, oficerów wojskowych i funkcjonariuszy bezpieki.

Al-Assad uczynił z partii Baas organizację równoległą do państwa, przy czym to elita partyjno-wojskowa podejmowała decyzje, które następnie uprawomocniały konstytucyjne instytucje państwowe (na wzór systemu sowieckiego). Ponadto upolitycznił i rozbudował armię oraz służby bezpieczeństwa. Do dziś realna władza należy do partii, generałów i prominentów bezpieki. Nad wszystkim czuwał prezydent, który tak skonstruował system, by w poszczególnych ośrodkach nie wykształciła się konkurencja. Starannie dobierał ludzi. Najwyższe stanowiska zajmowali alawici (mniejszościowa grupa religijna wywodząca się z islamskiego szyizmu), którzy na zasadach pokrewieństwa i kumoterstwa związani byli z klanem Al-Assada.

Zbrojna opozycja

Na syryjskim podwórku też się wiele działo. Reżim musiał zmierzyć się z poważnym zagrożeniem - zbrojną opozycją. Na początku lat osiemdziesiątych XX wieku doszło do ostatecznego zdławienia sunnickiego ruchu dysydenckiego, skupiającego się wokół islamistów. Do historii przeszła masakra w Hamie, gdzie w 1982 roku zamordowano ponad dziesięć tysięcy ludzi, w większości cywilów (również kobiety i dzieci).

Bashar reformator

Śmierć Hafeza rozbudziła nadzieje na polityczną zmianę. W czasie zaprzysiężenia młodego następcy syryjskiego "tronu" w kraju rozkręciła się ożywiona debata na temat przyszło ści Syrii, zwana damasceńską wiosną. Wkrótce jednak wszelki ferment został zażegnany - areszty, więzienia i tortury załatwiły sprawę. Bashar wie, że ludzie domagają się zmian i kreuje się na reformatora. Dba o wizerunek, w czym ważną rolę odgrywa jego piękna i wykształcona żona - Asma.

Kiedy na początku 2011 roku zamieszki ogarnęły Tunezję, Egipt i inne arabskie państwa, w Syrii było spokojnie. Rozwarstwienie społeczne też nie jest tak głębokie jak w pozostałych państwach regionu. Większość Syryjczyków stara się wierzyć, że Bashar zreformuje kraj pomimo niechęci starych aparatczyków.

Patowa sytuacja

Taktyka pozornych ustępstw nie zdaje egzaminu. Kolejnym krokiem jest wprowadzenie do zbuntowanych miast sił militarnych, które wspomagają cywilni funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, a właściwie bandyci na usługach władzy. Sposób, w jaki reżim rozprawia się z rebeliantami, odbiega od tego, w jaki próbowano wygasić rewoltę w Tunezji czy Egipcie. W Syrii strzela się do ludzi jak do kaczek. Ważne są pokaz siły i skuteczność. Po internecie krążą filmiki ukazujące brutalność, z jaką dławiony jest bunt. Giną tysiące ludzi, rannych nikt już nawet nie liczy.

Uwikłanie w konflikty w Afganistanie i Iraku, a także udział zachodnich sił zbrojnych w wojnie domowej w Libii nie pozwalają na interwencję w Syrii. Zaostrzyło się wprawdzie stanowisko Waszyngtonu, a Barack Obama, który powściągliwie reagował na terror państwowy, dziś używa mocniejszych słów. Nie wydaje się jednak, aby poza ostrą krytyką, gestami dyplomatycznymi oraz sankcjami uczyniono coś więcej.

Wojna w ramadanie

Rosja nadal dostarcza broń do Syrii, przyznał Anatolij Isajkin, dyrektor państwowej agencji do spraw obrotu bronią (Rosoboroneksport). Mimo że USA i państwa zachodnie naciskają na nałożenie na Damaszek sankcji, w tym wprowadzenie embarga na broń, dostawy mają być kontynuowane. Baszir Assad kupił w ostatnich latach między innymi zestawy przeciwlotnicze Pancir-S1, Mi-Gi-29SMT, pociski przeciwokrętowe i przeciwpancerne. Isajkin potwierdził, że do Syrii trafiły już pierwsze szkolno-bojowe Jaki-130.

Agencje donoszą, że od początku ramadanu siły prezydenta Assada nasiliły działania wobec protestujących przeciwko władzom. Według syryjskich obrońców praw człowieka, odkąd w połowie marca wybuchły antyrządowe manifestacje, zginęło około dwóch tysięcy ludzi.

Michał Lipa, doktorant na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Zajmuje się systemami politycznymi, stosunkami międzynarodowymi oraz procesami społeczno-gospodarczymi na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Publicysta portalu Mojeopinie.pl.

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Polska Zbrojna
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas