Testy nowej rosyjskiej broni. Zmieni sytuację na froncie?

Rosjanie, chcąc zdobyć przewagę na froncie, sięgają po coraz to bardziej zaskakujące rozwiązania. W sieci pojawiło się nagranie ich testów zdalnie sterowanego czołgu T-72. Czy tego typu pojazdy mogą trafić na front?

Zdalnie sterowane czołgi Rosjan

Nagranie ma pokazywać testy zdobycznego czołgu T-72AMT z mechanizmem zdalnego sterowania. Widać na nim, że w maszynie umieszczona jest kamera z perspektywy kierowcy, która przesyła jednemu z operatorów obraz w czasie rzeczywistym. Kontrola takiego czołgu opiera się na zasadach operowania dronami FPV. 

Czołg ma mieć dwóch operatorów, gdzie jeden kieruje wozem, drugi steruje wieżą. Komunikacja z maszyną odbywa się za pomocą transmisji fal radiowych. Na nagraniu nie widać, aby autonomiczny T-72A został jeszcze dostosowany do strzelania z działa. Same testy mają na ten moment w ogóle sprawdzić możliwe ograniczenia pomysłu.

Reklama

Nie całkiem nowy pomysł

Ciekawostką jest, że takie zdalnie sterowane czołgi to wynalazek Rosjan jeszcze z II Wojny Światowej. W latach 30. i 40. w ZSRR wprowadzono tzw. teletanki, czyli bezzałogowe czołgi sterowane z wykorzystaniem transmiterów radiowych. Wykorzystano je bojowo podczas wojny zimowej z Finlandią w 1940 i pierwszych miesiącach obrony Rosjan przed Niemcami w 1941.

Sterowane czołgi mają dużo wad

Pomysł zdalnie sterowanego czołgu jest obarczony dużymi problemami, które mogą ograniczyć ich efektywność. Po pierwsze sam przesył transmisji ogranicza zasięg. Drugowojenne teletanki w założeniu mogły jeździć maksymalnie na odległość 1500 metrów. Dziś, gdyby zastosować mocniejszy sygnał, może on zostać łatwo zagłuszony przez narzędzia walki elektronicznej. Tak jak robi się to wobec dronów FPV. Zdalnie sterowane czołgi mogą być też zbyt mało efektywne w stosunku do kosztów.

Samo nagranie pokazuje w niektórych momentach możliwe problemy z szybkością transmisji radiowej zdalnie sterowanego T-72. Widać np., że czołg wydaje się reagować na ruchy na kontrolerze z lekkim opóźnieniem. To przy operacjach maszyny jadącej z niewielką prędkością może generować jeszcze większe problemy. Warto też pamiętać o tym, że Rosjanie w nagraniu nie pokazali wnętrza czołgu. Możliwe, że jakiś załogant tak naprawdę "pomaga" w zdalnym sterowaniu maszyną od wewnątrz.

Wykorzystanie sterowanych czołgów

Nie jest powiedziane, że Rosjanie realnie myślą o wskrzeszeniu teletanków jako maszyny do walki. Potencjalnym rozwiązaniem może być wykorzystanie zdalnie sterowanych pojazdów jako wabiki. Na przykład posyłając je na szpicy grupy załogowych wozów, aby skupiły ogień, próbując ograniczyć uderzenie na inne pojazdy przynajmniej na początku ataku. W ten sposób można wykorzystać przestarzałe ciężkie wozy, nie tylko czołgi. Samo takie rozwiązanie byłoby jednak prawdopodobnie rzadko spotykane na froncie.

Warto wspomnieć, że Rosjanie już eksperymentowali z wykorzystaniem zdalnie sterowanych czołgów na froncie Ukrainy. Takimi były przestarzałe T-54/55 wypchane kilkoma tonami materiału wybuchowego, które zdalnie posyłano na pozycje Ukraińców. W teorii miał być to sposób na wykorzystanie czołgów niemających większej wartości na standardowym polu walki. W praktyce jednak rozwiązanie miało okazać się nieskuteczne, na co wskazuje brak kolejnych materiałów potwierdzających użycie takich wozów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosjanie | czołg | czołgi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy