To rosyjski pocisk zniszczył blok w Biełgorodzie? Dowody znalezione na miejscu

Chociaż Kreml próbował przekonywać, że zawalenie się bloku mieszkalnego w Biełgorodzie to skutek ukraińskich ataków, dowody znalezione na miejscu zdarzenia sugerują inny scenariusz. Wygląda na to, że na budynek spadły rosyjskie pociski obrony powietrznej, a Moskwa próbowała to zatuszować.

Rosyjscy urzędnicy przekonywali wczoraj, że Władimir Putin został poinformowany o ukraińskich atakach na Biełgorod, w efekcie których doszło do zawalenia 10-piętrowego budynku mieszkalnego i śmierci co najmniej 15 osób. Dmitrij Pieskow grzmiał o "barbarzyńskim ataku rakietowym Ukrainy", wskazując, że Kijów skierował w stronę rosyjskiego miasta co najmniej 12 pocisków, doprowadzając do jednego z najkrwawszych incydentów w regionie. 

I chociaż trudno uwierzyć, że strona rosyjska jest w stanie wypowiadać podobne zdania po swoich atakach na ludność ukraińską, Kijów ze spokojem przekonywał, że mamy tu do czynienia z prowokacją mającą na celu usprawiedliwienie atakowania cywilów w Ukrainie. I wygląda na to, że coś jest na rzeczy, a przynajmniej tak sugerują szczątki pocisków znalezione na miejscu zdarzenia.

Reklama

To rosyjski pocisk spadł na blok w Biełgorodzie

Według ministerstwa obrony Rosji obrona powietrzna przechwyciła cztery rakiety RM-70 Vampire, dwie rakiety Olcha i sześć rakiet Toczka U - jak podają oficjalne komunikaty, fragmenty jednej z tych ostatnich uszkodziły budynek mieszkalny. Analiza szczątków pocisku wykazała jednak, że należał on do rosyjskiego pocisku ziemia-powietrze rodziny systemów przeciwlotniczych S-300/S-400, a konkretnie wariantu 5V55/48N6DM.

Rosyjskie media MASH pokazały fragmenty powierzchni aerodynamicznych rakiety i elementów kadłuba, co dodatkowo potwierdziło, że chodzi o ten właśnie wariant. Co więcej, późniejsze nagranie wideo eksplozji nie ujawnia żadnego nadlatującego pocisku, a do tego potwierdza, że wybuch nastąpił w północno-wschodniej części budynku. Obszar ten sąsiaduje z terenem otwartym, na którym mogły zostać rozmieszczone rosyjskie systemy obrony powietrznej, a do tego pociski wystrzelone z terytorium Ukrainy musiałyby trafiać w południową ścianę budynku, bo z tej strony znajduje się granica.

Rosjanie gubią też kolejne bomby lotnicze

Nie można też zapominać, że jak pisaliśmy już wczoraj, Biełgorod z racji swojego przygranicznego położenia był już wcześniej "celem" rosyjskich systemów obrony powietrznej, a incydenty z udziałem systemów Pancyr i S-300 udokumentowali naoczni świadkowie. Regularnie informujemy też o rosyjskich samolotach "gubiących" bomby nad miastem i chociaż rosyjskie ministerstwo obrony konsekwentnie obarcza odpowiedzialnością za takie incydenty Ukrainę, to znajdowane szczątki wprost wskazują na arsenał Kremla. 

I przykładów nie trzeba daleko szukać, bo dziś dowiadujemy się o kolejnym takim wydarzeniu. 12 maja rosyjska bomba lotnicza FAB-500 spadła na wieś Rozumne, co doprowadziło do ewakuacji wszystkich mieszkańcom pobliskich gospodarstw domowych. Jak zauważył rosyjski kanał Astra na Telegramie, to już 33. taki przypadek w zaledwie 2,5 miesiąca.

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | Ukraina | Biełgorod
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy