Udany atak Ukraińców na most pontonowy pod Moszczunem zatrzymał pochód Rosjan w drodze na Kijów

Rosyjski most pontonowy trafiony i zatopiony. W Moszczunie miała być szybka przeprawa rosyjskiego wojska, ale zamieniła się w spektakularną klęskę. 'To był strzał w dziesiątkę!' - komentuje udany atak jeden z ukraińskich żołnierzy

Moszczun to strategicznie położona wioska na przedmieściach Kijowa. Toczą się o nią zaciekłe walki, gdyż od niej zależy dostęp do stolicy Kijowa. Naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Walerij Załużny na facebooku tak opisał walkę o Moszczun.

Na filmach nagranych z drona możemy poznać szczegóły tego, co miał na myśli generał Załużny pisząc o "wodzie płonącej pod stopami najeźdźców". Pod Moszczunem udało się ukraińskim wojskom skutecznie zaatakować i zniszczyć most pontonowy, na którym trwał transport rosyjskich pojazdów pancernych. Część z nich od razu poszła pod wodę, a część dopalała się wiele godzin na częściowo zatopionych elementach mostu.

Reklama

To był strzał w dziesiątkę!

Na miejsce dotarli ukraińscy żołnierze, którzy byli bardzo zadowoleni z efektu operacji. Wśród zniszczonych pojazdów był m.in. specjalistyczny wóz wsparcia dla czołgów czyli BREM-1, bojowy wóz piechoty BMD i specjalistyczny pojazd inżynieryjny IMR-2. Poniżej zapis rozmowy żołnierzy w Moszczunie, który jako materiał wideo trafił do mediów społecznościowych.

- Tutaj, to był strzał w dziesiątkę!

- Och.

- Ooo, pontony

.- Och.

- Dranie.

- Oooh, jest też czołg, oooh!

- Oooh, tak, jest BMP, oooh. Ale to było bezpośrednie *trafienie*.

Ukraińcy mieli sporo szczęścia, że Rosjanie nie zdążyli zaminować tego terenu. Skala problemu pułapek pozostawionych przez Rosjan na opuszczanych przez nich terenach jest niewyobrażalna. Ukraińskie służby szacują, że muszą dokonać przeglądu powierzchni ok. 300 tys. km2 i sprawdzić, czy nie ma tam ukrytych min.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama