Ukraina potrzebuje obrony przeciwlotniczej, a nie MiG-ów
W ostatnim czasie rozgorzała dyskusja o przekazaniu polskich MiG-ów Ukrainie. Odpierające barbarzyńską rosyjską inwazję państwo potrzebuje jednak solidnego wzmocnienia obrony przeciwlotniczej, a nie myśliwców. Tę słabą stronę obrony Ukrainy znają też Rosjanie i należy spodziewać się, że będą ją wykorzystywać coraz chętniej.
MiGi nie dla Ukrainy
Na świecie toczy się dyskusja na temat wysłania samolotów radzieckiej produkcji posiadanych przez państwa NATO Ukrainie. Wydaje się, że pomysł ten nie zostanie jednak zrealizowany, ze względu na zbyt duże ryzyko dla państw Sojuszu, nawet Stany Zjednoczone nie chcą podjąć się tej misji. Nie oznacza to jednak, że Ukrainy nie można wspomóc w inny sposób. Jednym z takich pomysłów jest przysłanie dodatkowych systemów obrony mogących wystrzeliwać rakiety ziemia-powietrze (Surface-to-air missiles - SAMs).
Mogą one stanowić duże zagrożenie dla rosyjskich samolotów operujących na średnim albo nawet wyższym pułapie zmuszając je do latania blisko ziemi, gdzie narażone są na ogień licznych przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych, która już udowodniły swoją skuteczność. W takim razie jakimi systemami można wesprzeć Ukrainę?
S-300
Naturalny kandydat na system obrony przeciwlotniczej, który jest już wykorzystywany przez Ukraińców i odnosi spore sukcesy. Odpowiada za zestrzelenie 4 samolotów szturmowych Su-25, dwóch helikopterów i dwóch pocisków manewrujących.
Wprowadzony w latach 80. S-300 okazał się być dobrym system uzbrojenia. Przed wybuchem wojny, Ukraińcy posiadali 250 takich wyrzutni, nie wiadomo jednak ile z nich jest sprawnych. Były one pierwszy celem rosyjskich ataków.
Zasięg S-300 to maksimum 56 mil. Państwa NATO takie jak Bułgaria, Słowacja czy Grecja dysponuje systemami S-300. Część z nich to nawet nowsze warianty uzbrojenia, które mogą skutecznie razić cele w odległości od 90 do nawet 160 mil. Przetransportowanie takiego sprzętu będzie znacznie łatwiejsze niż myśliwców, nie spowoduje dodatkowego ryzyka oraz można to zrobić po cichu, bez medialnego nagłaśniania sprawy. Ukraińcy praktycznie od razu mogliby też skorzystać z takiej broni, ponieważ ją znają. Państwa, które zdecydowałby się przekazać te systemy muszą być jednak w jakiś sposób wynagrodzone przez Amerykanów.
S-125 Pechora
To drugi rodzaj uzbrojenia przeciwlotniczego i przeciwrakietowego używanego do zwalczania samolotów średniego zasięgu. Wszedł do służby w 1961 roku, więc jest znacznie starszy niż systemy S-300. Występując zarówno na stacjonarnych platformach jak również mogą być montowane na ciężarówkach. Nie wiadomo ile wyrzutni S-125 posiadają Ukraińcy oraz czy są one jeszcze sprawę oraz jaka byłą ich skuteczność do tej pory. W NATO takim rodzajem uzbrojenia dysponuje Polska i Bułgaria. W obu przypadkach są to zmodernizowane i ulepszone rodzaje uzbrojenia.
Buk-M1
Wyrzutnia Buk-M1 najczęściej kojarzy się z zestrzeleniem pasażerskiego samolotu malezyjskich linii lotniczych MH-17 nad Donbasem. Systemy te zostały stworzone pod koniec ZSRR. Są to mobilne wyrzutnie, które przenoszą 4 gotowe do odpalenia pociski oraz wyposażone są w radar. Maksymalny zasięg pocisków to 22 mile. W momencie inwazji Ukraina miała 72 takie wyrzutnie. Wprawdzie żaden kraj NATO ich nie posiada, ale za to na pozostają na wyposażeniu fińskiej armii, która już wcześniej przekazała uzbrojenie Ukrainie.
9K330 Tor
Wyrzutnie Tor to wysoce mobilne uzbrojenie przeciwlotnicze i przeciwrakietowe wykorzystywane do zwalczania celów nisko lecących. Ukraińska armia wyposażona była tylko w 6 takich zestawów, ale udało się jej przejąć kilka z nich pozostawionych przez rosyjskie wojska. W NATO znajdują się na wyposażeniu Grecji, która posiada 25 sztuk tego sprzętu.
Powyższa lista nie jest pełna i nie obejmuje wielu zestawów krótkiego zasięgu. Jednak za zwalczanie maszyn latających na tym pułapie odpowiada doskonały sprzęt zachodni dostarczony Ukrainie. Jak widać jest wiele możliwości wsparcia ukraińskiego obrony przeciwlotniczej i nie musi się to równać z wysłaniem MiG-ów.