Czy w Ziemię może coś uderzyć?

Czy kosmiczna skała może zakończyć istnienie naszej cywilizacji? /123RF/PICSEL
Reklama

​Praktycznie każdego miesiąca media obiegają informacje, że Ziemię minęła jakaś planetoida. Niektórzy wietrzą sensację i czasami donoszą o bliskich przelotach, ale w tych historiach zazwyczaj jest niewiele prawdy. Czy kiedyś szczęście nam się skończy? Jakie są ryzyko, że w Ziemię coś uderzy?

W przeszłości Ziemia była wielokrotnie bombardowana kosmicznymi skałami i nie ma co się łudzić, że w przyszłości do podobnego zdarzenia nie dojdzie. Niektórzy twierdzą, że niebezpieczeństwo czyha tuż za rogiem, a potencjalnie katastrofalna kolizja jest tylko kwestią czasu. Strach przed uderzeniem planetoidy jest podobny do strachu przed lataniem. Mimo iż prawdopodobieństwo wykrycia planetoidy na kursie kolizyjnym z Ziemią jest bardzo małe, to sama myś o takiej katastrofie jest paraliżująca.

Na szczęście, bazując na symulacjach komputerowych i naszej znajomości kosmicznego sąsiedztwa, prawdopodobieństwo uderzenia obiektu kończącego cywilizację - jak ten, który 66 mln lat temu przyczynił się do wymarcia dinozaurów - jest bardzo niskie (za naszego życia). Skąd to wiemy? Jakie są szanse na uderzenia meteoroidu, który co prawda nie doprowadzi do masowego wymierania, ale może wyrządzić lokalne szkody? Warto się nad tym zastanowić.

Reklama

"Spóźniona" asteroida dinozaurów

Każdy obiekt o średnicy ok. 10 m zostanie spalony w ziemskiej atmosferze, a do takich zdarzeń dochodzi każdego dnia, bez naszej wiedzy. Niektóre z tych skał przedzierają się przez atmosferę i docierają do powierzchni ziemi, uszkadzając samochody czy budynki. Nie ma jednak żadnych informacji o tym, by w ciągu ostatnich tysiącleci ktokolwiek został zabity bezpośrednio przez kosmiczną skałę. Dla porównania - co roku z powodu uderzeń piorunów ginie ok. 6000 osób.

A co z większymi obiektami? Niektórzy naukowcy twierdzą, że kolejna skała pokroju asteroidy Chicxulub, która 66 mln lat temu uderzyła w Jukatan i doprowadziła do wyginięcia dinozaurów, jest już "spóźniona". Szacuje się, że do takich katastrof dochodzi mniej więcej co 50-60 mln lat. Jest to jednak teza dość dyskusyjna. Kiedy mówimy o skali prawdopodobieństwa opartej na dziesiątkach milionów lat, każde odchylenie w którąkolwiek stronę to wciąż różnica rzędu setek tysięcy lub milionów lat. 

Co więcej, Układ Słoneczny jest dość spokojnym miejscem. W miarę ekspansji Wszechświata, gwiazdy oddalają się od siebie, co oznacza mniej potencjalnie niebezpiecznych interakcji między nimi i asteroidami. To z kolei obniża ryzyko zmiany trajektorii lotu planetoidy na tyle, by przecięła się ona z ziemską orbitą.

NASA podaje, że prawdopodobieństwo uderzenia w Ziemię obiektu zdolnego do zniszczenia średniej wielkości miasta wynosi ok. 0,1 proc. każdego roku. Jeżeli już taka skała przedrze się przez ziemską atmosferę, istnieje ok. 70 proc. szans, że wyląduje w oceanie oraz 25 proc. szans na to, że trafi na niezaludniony teren. Tak właśnie było w przypadku katastrofy tunguskiej. W 1908 r. nad rzeką Podkamienna Tunguzka, na północ od jeziora Bajkał, doszło do eksplozji asteroidy, która rozpadła się na fragmenty na wysokości ok. 10 km nad powierzchnią.

Mówiąc wprost: szanse na uderzenie asteroidy o średnicy 5-10 km (podobnej do tej, która zakończyła panowanie dinozaurów) są znikome i wynoszą 0,000001 proc.

Czy jesteśmy bezpieczni?

Nie możemy jednak czuć się w pełni bezpieczni. NASA monitoruje wszelkie obiekty bliskie Ziemi (NEO), które mogą stanowić pewne zagrożenie dla naszej planety. Każdy z nich ma własne miejsce w tabeli i przypisane mu prawdopodobieństwo kolizji z Ziemią w ciągu najbliższych 100 lat. Obliczenia wykonuje Sentry, wysoce zautomatyzowany system przewidywania uderzeń, obsługiwany przez JPL Center for NEO Studies.

Do oceny kosmicznych zagrożeń stosuje się skali Torino (0-10). Obiekt z wartością 0 w skali Torino to taki, którego prawdopodobieństwo kolizji z Ziemią wynosi zero lub jest bliskie zeru, a 10 w skali Torino oznacza, że zderzenie jest pewne, a siła eksplozji spowoduje globalne zniszczenia i doprowadzi do zmian klimatycznych. Obiekty o wartości 10 w skali Torino stanowią zagrożenie dla istnienia cywilizacji, ale średnia częstotliwość takich zdarzeń to nie więcej niż 1 na 100 000 lat. Obecnie nie ma żadnej planetoidy, która miałaby wartość wyższą niż 1 (poziom normalny). 

Ochrony nigdy jednak za wiele, a przedsięwzięcia takie jak Fundacja B612 mają na celu monitorowanie nieba i opracowywanie potencjalnych scenariuszy na wypadek uderzenia asteroidy. Ich celem jest analiza 90 proc. wszystkich kosmicznych skał o średnicy przekraczającej 30 m, których uderzenie w powierzchnię planety mogłoby doprowadzić do poważnych szkód.

Warto wspomnieć, że meteor czelabiński, który w 2013 r. spowodował straty materialne rzędu milionów dolarów i ranił ponad tysiąc osób, był stosunkowo małym obiektem. Miał średnicę 17-20 m i ważył ok. 10 tys. ton. 

Jak ochronić Ziemię?

Niektórych obiektów nie sposób wykryć aż do samego bliskiego przelotu. Planetoida 2019 OK została zauważona zaledwie dzień przed bliskim przelotem, a bardziej przerażający od jej rozmiaru i dystansu jest fakt, że zaskoczyła ona naukowców. Takich "ukrytych" asteroid tak naprawdę może być więcej. Niektórzy twierdzą, że środki obrony planetarnej są niewystarczające. 

Trzeba pamiętać, że uderzenia dużych obiektów nie są niczym niezwykłym w Układzie Słonecznym. W 1992 r. kometa Shoemaker-Levy 9 uderzyła w Jowisza - gdyby do podobnego zdarzenia doszło na Ziemi, wywołałoby ono katastrofę ekologiczną podobną do tej, której Ziemia doświadczyła 66 mln lat temu.

Jest jeszcze planetoida (99942) Apophis, która w tym stuleciu dokona kilku bliskich przelotów Ziemi. Żadne z tych zdarzeń nie będzie stanowić żadnego zagrożenia dla naszej planety. Trzeba jednak pamiętać, że podobnych, potencjalnie niebezpiecznych obiektów w kosmosie może być więcej. Musimy być czujni i stale patrzeć w niebo.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy