Martwa woda i krewetki na kozetce Freuda

Naukowcy z wielu laboratoriów podczas badań związanych z ochroną oceanów zwracają uwagę na wpływ zanieczyszczających substancji antropogenicznych - będących produktami działalności człowieka.

Brzeg oceanu w pobliżu jednej z wysepek w stanie Luizjana po wycieku ropy z platformy BP w 2010 r.
Brzeg oceanu w pobliżu jednej z wysepek w stanie Luizjana po wycieku ropy z platformy BP w 2010 r.AFP

Złowrogie substancje

Z substancji organicznych należy wymienić wspomniane już produkty ropopochodne, paliwa i smary, rozpuszczalniki przemysłowe, insektycydy, herbicydy, środki czyszczące, dezynfekcyjne i kosmetyczne oraz leki, z substancji nieorganicznych - metale ciężkie, kwasy, nawozy, amoniak...

Nawozy zabijają organizmy wodne

Obszarów takich jest ponad 400, szacunki dotyczące ich całkowitej powierzchni mówią o 250 tys. do 4,5 mln km2 (mniej więcej połowa powierzchni USA). Martwe strefy występują przede wszystkim w Zatoce Meksykańskiej, Zatoce Bengalskiej, południowej tropikalnej części Pacyfiku, u wybrzeży Chin i w południowo-wschodniej Australii. Naukowcom udało się też potwierdzić, że za duże fale wymierania zwierząt odpowiadał zawsze ubytek tlenu w oceanie.

- Wiele substancji, które konsumują ludzie, możemy odkryć w pewnej koncentracji w wodzie. Jeśli na przykład jesteśmy narodem kawoszy, to w naszych wodach odpadowych znajduje się odpowiednio wysoka koncentracja kofeiny. Nie dziwi też, że to, co kupimy w aptece, również kończy jako zanieczyszczenie zasobów wodnych - powiedział dr Alex Ford z uniwersytetu w brytyjskim Portsmouth, który bada wpływ tych substancji zanieczyszczających na zwierzęta morskie.

Wszystko wraca później do nas jak bumerang, zanieczyszczenia koncentrują się w poszczególnych stopniach łańcucha aż do zwierząt, którymi żywi się człowiek.

Czy skorupiaki mają depresję z powodu ludzi?

W 1988 r. firma Eli Lilly pod nazwą handlową Prozac wprowadziła na rynek lek antydepresyjny fluoksetynę, który bardzo szybko stał się niezwykle popularny. Zespół naukowców pod kierownictwem dr. Forda badał efekty zwiększenia stężenia antydepresantów w wodach przybrzeżnych. W 2006 r. analizie poddano zachowanie małych kiełży morskich Echinogammarus marinus, narażonych właśnie na działanie fluoksetyny i dwóch innych często przepisywanych leków (karbamazepina i diklofenak).

Dla drapieżników sytuacja ta jest korzystna tylko na krótki czas. Gdy skorupiaki dadzą się szybko złapać, nie zdążą się rozmnożyć i kiedy drapieżnicy już zużyją ich zapas, stracą źródło pokarmu. Na szczęście kolejne dwa leki, które działają na innych zasadach, nie wykazywały podobnego działania.

Kiełż podstawą równowagi ekosystemu

- Skorupiaki stanowią zasadniczy element łańcucha pokarmowego. Jeśli ich naturalne zachowanie zmieniło się w konsekwencji zwiększenia koncentracji antydepresantów, mogłoby to doprowadzić do poważnego naruszenia naturalnej równowagi ekosystemu - zauważa dr Ford.

Szyfry na skorupkach

Pozwoli też określić rozprzestrzenianie się różnych typów zanieczyszczeń i samooczyszczające właściwości cieków wodnych w odniesieniu do poszczególnych typów zanieczyszczeń. - Ta metodyka jest interesująca, jako że daje naukowcom możliwość spojrzenia w przeszłość i śledzenia w tym konkretnym obszarze oddziaływania człowieka, w tym wypadku zanieczyszczeń wód odpadowych, a także na organizmy, które tam żyją - stwierdziła dr Carmichael.

W ramach swych badań ustalił, że wspomniany małż rozmnożył się w strefach hipoksycznych, czyli terenach zdefiniowanych jako obszary, w których koncentracja rozpuszczonego tlenu w wodzie była znikoma. Jak to wytłumaczyć? Badacz sądzi, że Mercenaria mercenaria mają naturalną zdolność do przeżywania nawet w niskich koncentracjach tlenu w wodzie, podczas gdy zagrażający im drapieżnicy takiej zdolności nie posiadają, w wyniku czego małże mogą nie tylko przeżyć, ale przy braku agresorów - rozwijać się przez nikogo nie niepokojone.

Małże lekarstwem na martwe strefy

Być może istnieją też inne gatunki, które przeżywają w innych martwych obszarach. Mogą pełnić ważną rolę - pomagać w przywracaniu równowagi do miejsc, w których została ona naruszona przez człowieka. Niektórzy ekolodzy nie są zadowoleni z planów komercyjnego wykorzystania tych zwierząt, bo nie wiadomo, jak substancje zanieczyszczające koncentrują się w ciałach małży i jak zmienia się ich metabolizm w beztlenowym środowisku.

Tylko wenus północy przeżywała w warunkach ciężkiej hipoksji. Co więcej, w miejscach o najniższej zawartości tlenu populacja tego gatunku była najliczniejsza. Mogłoby to prowadzić do przewrotnego wniosku, że martwe strefy są ważne z komercyjnego punktu widzenia, ponieważ mnoży się w nich dobrze sprzedający się artykuł spożywczy, który w czystej wodzie nie przynosi takich "plonów". Naukowcy ostrzegają jednak, że takie myślenie byłoby absurdem i kolejnym dowodem na wypaczone postrzeganie natury i niedostrzeganie potrzeby równowagi we wszystkich aspektach życia na planecie.

Mateusz Dobosz

21 wiek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas