Naukowcy wiedzą, czym była przerażająca mumia syreny z Japonii
Ponad 300-letnia mumia odnaleziona w Japonii przywodzi na myśl zdeformowaną postać potwora, lub (co gorsza) istoty humanoidalnej. Niektórzy przyrównali ją do syreny. Czy jednak znalezione potencjalne szczątki jakiejś istoty faktycznie mogły należeć do mitycznego stworzenia rodem z legend i baśni greckich, czy rzymskich? Naukowcy mają już odpowiedź!
Tajemnica rodem z Japonii
Zgodnie z legendą, przeszło 300 lat temu (nieco przed połową XVIII wieku) do nietypowego znaleziska przy wybrzeżu Kōchi, na wyspie Sikoku miał przyczynić się pewien rybak, w którego sieć wplątała się wyjątkowa postać. Syrena, bo tak określili ją naukowcy, nijak ma się jednak do postaci z mitów, które znamy w Europie.
To nic dziwnego — o ile Grecy czy Rzymianie uosabiali syreny z kobietami, których ciała w połowie pokryte były łuskami, tak w Japonii stworzenia te bliższe były małpom i nie ukrywajmy, nie grzeszyły one urodą. Na pewno miały w sobie jednak sporo tajemnicy.
Tak też prezentowało się owiane tajemnicą znalezisko, które przez wiele lat przetrzymywane było przez miejscowy klasztor, gdzie stanowić miało element kultu. Co ciekawe, mnisi twierdzili, że syrena pomaga... w leczeniu COVID-19.
Jak nietrudno się domyślić, tamtejsi duchowni niechętnie podchodzili do próśb naukowców o możliwość udostępnienia obiektu celem przebadania go nowoczesną technologią. W końcu jednak doszło do tej dosyć wiekopomnej chwili, gdy po długich namowach ze strony badaczy duchowni zgodzili się na oddanie mumii do badań.
Oszustwo czy pomyłka?
Hiroshi Kinoshita z Towarzystwa Folkloru Okayamy od początku nie wierzył, że zmumifikowana postać była prawdziwym stworzeniem. Gdy tylko dowiedział się o wyjątkowym artefakcie w klasztorze, wiedział, że chce to zbadać i obalić mit. Trzeba przyznać, że miał nosa do takich spraw.
Wyjątkowy obiekt nie był w żadnym wypadku mumią czy dobrze zachowanymi szczątkami. Po szeregu badań (m.in. przy użyciu tomografii komputerowej) okazało się, że jest to swego rodzaju posążek, który wykonano przy użyciu wielu różnych materiałów, w tym tkanin i gipsu.
Z drugiej strony jednak zawiera on w sobie przynajmniej część elementów pochodzenia zwierzęcego. Mowa tu na przykład o szczęce, która pierwotnie należała do małpy. Stąd też podobieństwo do stworzenia, które w japońskiej mitologii miało stanowić syrenę. Nie zabrakło również rybich łusek oraz kości.
Sama postać była natomiast pozbawiona szkieletu i stanowiła dzieło ludzkich rąk oraz narzędzi. Poza samym pochodzeniem, największym obalonym mitem okazał się wiek znaleziska — miało zostać wykonane nieco później niż zakładano, bo w 1850 roku.
Syreny w mitologii
Jak widać, nauka dość brutalnie rozprawiła się z mitem. Może to i lepiej? W obliczu intensywnych wydarzeń na całym świecie, wejście postaci mitologicznych do rzeczywistości byłoby ciężarem najpewniej nie do uniesienia. Zawsze jest to dodatkowy aspekt, w którym mamy spokój.
Przy okazji japońskiej mumii (która w rzeczywistości była w całości wytworem ludzkich rąk) warto zwrócić uwagę na różnice, jakie występują między wierzeniami cywilizacji europejskich a Japonii. Stworzenia morskie to dość popularny motyw, jednak połączenie małpy z rybą jest czymś mocno odbiegającym od znanych nam syren. I o wiele bardziej przerażającym.