Naukowiec na tropie zbrodni
Doskonałym sposobem identyfikacji - nawet bardzo starych - szczątków ludzkich jest szkielet, bo komórki są zamknięte w kościach niczym w betonowym bunkrze. Choć nie wszystkie współczesne metody identyfikacji są równie skuteczne, to gdyby przestępcy wiedzieli, jakimi metodami dysponuje nauka, by ich ścigać, być może rzadziej popełnialiby zbrodnie - mówił prof. Tadeusz Dobosz z Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Nie ma dwóch takich samych odcisków palców
Urzędnik nie chcąc rezygnować z tego zwyczaju, lekko go zmodyfikował i kazał dotykać umowy palcami zamoczonymi w farbie czy atramencie. Potem skrzynie pełne dokumentów zabrał ze sobą i dokładnie obejrzał. Doszedł do wniosku, że nie ma dwóch takich samych odcisków palców.
Zidentyfikować sprawcę przestępstwa
- Doskonałym sposobem na identyfikację nawet bardzo starych szczątków jest szkielet. Komórki w kości są jak w betonowym bunkrze - wspaniale się zachowują. Dzięki temu można badać nawet zaskakująco stare szczątki - podkreślił uczony.
To był Włoch
- Ubranie jednak znaleziono w pobliżu, ale było jakieś dziwne. Po przeprowadzeniu analizy genetycznej okazało się, że to szczątki człowieka sprzed ponad 5 tysięcy lat. Oczywiście zaraz Włosi stwierdzili, że to był Włoch, który pięć tysięcy lat temu wspinał się pod górę. Austriacy, że to Austriak, który z gór schodził. Ostatecznie tropy genetyczne podobne do genotypu Człowieka Lodu znaleziono po włoskiej części granicy, dlatego ostatecznie mumię zwrócono Włochom - opisał prof. Dobosz.
Czasem metodą identyfikacji może być komputerowa rekonstrukcja twarzy, wykonywana na podstawie układu punktów charakterystycznych. Jednak może ona okazać się zawodna, bo czasem w niewielkim stopniu przypomina ona oryginał.
Co ofiara miała pod paznokciami
- Ja wtedy schowałem to zdjęcie z gazety i pomyślałem: poczekam. Paul skończył już 64 lata i gdy dziś tamtą rekonstrukcję pokazuję studentom, to jeszcze nie było takiego, który powiedziałby, że to świetna rekonstrukcja - podkreślił uczony.
Dodał, że dziś uczeni potrzebują niewielkiej ilości materiału, by dokonać identyfikacji genetycznej. Jak przyznał, kiedy zaczynał specjaliści potrzebowali np. dużej ilości krwi na poduszce. Potem wystarczyło im to, co ofiara miała pod paznokciami.
- Obecnie potrzeba go bardzo mało. Mieliśmy jedną identyfikację, na podstawie śladów z pocisku, który przeszył ciało ofiary. To są ilości właściwie na granicy wykrywalności - zaznaczył.
- To, co powiem bardzo się Wam nie spodoba - powiedział prof. Dobosz do słuchaczy. Prof. Piotrowski do swoich eksperymentów używał bowiem królików, które uderzał różnymi przedmiotami, tępymi lub ostrymi. Powstałe w ten sposób ślady rozbryzgującej się krwi dokładnie oglądał i opisywał.
- Nie lekceważyłbym tego, bo jego eksperymenty dały początek nauce detektywistycznej, która na podstawie śladów na miejscu przestępstwa pozwala określić, co działo się na miejscu zbrodni - wyjaśnił prof. Dobosz.
Ustalenie ojcostwa
Kolejnym krokiem jest odkrycie Ludwika Hirszfelda, że grupy krwi się dziedziczy. W 1924 r. umożliwiło to przeprowadzenie pierwszej udokumentowanej ekspertyzy grup krwi dla ustalenia ojcostwa.
Pierwszych testów na ustalenie ojcostwa zaczęto dokonywać już pod koniec XIX w. Polegały one wówczas na wyszukiwaniu cech zgodnych lub niezgodnych z cechami ojca: nosa, tęczówek, uszu.
- Po takiej analizie sąd nie był jednak dużo mądrzejszy niż przed nią - przyznał uczony.
Mieszkanka niewielkiej szkockiej miejscowości poprosiła o ustalenie, który z dwóch mężczyzn, z którymi utrzymywała kontakty seksualne jest ojcem jej dziecka. Badanie wykonano, ale ku zaskoczeniu wszystkich nie eliminowało ono żadnego z "podejrzanych", co oznaczało, że każdy z nich mógł być ojcem dziecka. Mieli niemal taki sam genotyp.
Identyczny genotyp braci
- Mieszkańcy tej homogenicznej miejscowości przez lata właściwie krzyżowali się tylko między sobą, przez co wciąż przekazywali sobie ten sam materiał genetyczny - wyjaśnił prof. Dobosz.
Drugi przypadek miał miejsce w Poznaniu. Tam kobieta występująca do sądu o alimenty chciała potwierdzić ojcostwo pozwanego. Zaznaczyła jednak, że ojcem jej dziecka może być również brat mężczyzny. Sędzia zlecił więc zbadanie braci i okazało się, że obydwaj mogą być ojcami dziecka. Mieli genotyp właściwie taki, jak jednojajowi bliźniacy, choć nimi nie byli.
- Ofiara przestępstwa trzymała w swojej ręce liście dębu. Prowadzący sprawę prokurator chciał koniecznie wiedzieć, z którego drzewa pochodzą te liście. Więcej powiedzieć nie mogę, bo sprawa jest w toku - wyjaśnił uczony.
- Ludzie popełniają wciąż te same przestępstwa, za pomocą tych samych narzędzi. Zmieniają się tylko techniki ich wykrywania. Dlatego doświadczenie jest tak ważne w pracy detektywistycznej. Być może, gdyby przestępcy znali współczesne możliwości identyfikacji, to rzadziej popełnialiby przestępstwa - podsumował prelegent.