Tajemnicze świecące plamy nad Oceanem Atlantyckim. Co to może być?

Widoki towarzyszące lataniu najczęściej same w sobie zapierają dech w piersiach, ale wyobraźcie sobie tylko, że nagle obserwujecie zjawisko, którego nie widzieliście nigdy wcześniej i nie jesteście w stanie do końca wyjaśnić.

Widoki towarzyszące lataniu najczęściej same w sobie zapierają dech w piersiach, ale wyobraźcie sobie tylko, że nagle obserwujecie zjawisko, którego nie widzieliście nigdy wcześniej i nie jesteście w stanie do końca wyjaśnić.
Czym są tajemnicze świecące plamy na oceanie? /mohiemen/Reddit /LOIC VENANCE /AFP

Takie doświadczenie opisuje pilot, który podczas ostatniego lotu nad Oceanem Atlantyckim dostrzegł przebijające spod chmur tajemnicze czerwone światło - mężczyzna podzielił się zdjęciami na Reddicie, prosząc użytkowników o pomoc w rozwiązaniu zagadki. Szybko pojawiło się kilka teorii i choć część wydaje się co najmniej prawdopodobna, to jednocześnie żadna nie przynosi kategorycznej odpowiedzi, bo nie da się ukryć, że zjawisko zaprezentowane na fotkach wygląda dość nietypowo. 

Tajemnicze świecące plamy. Czym są?

I choć nie brakuje ironicznych komentarzy o zmianach klimatu wywołujących pożary nawet na oceanach, porównań do kultowej gry wideo DOOM czy serialu Stranger Things, to najwięcej poważnych opinii skłania się ku scenariuszowi ze statkami rybackimi, a konkretniej chińskimi statkami do połowów na ogromną skalę, wyposażonymi w zaprezentowane w 2020 roku czerwone oświetlenie LED firmy Delta Electronics.

Reklama

Zdaniem tajwańskiego producenta eliminuje ono wszystkie problemy z tradycyjnymi lampami rybackimi, jednocześnie zwiększając wydajność połowów w porównaniu z konkurencyjnymi systemami HID i LED. Co jednak najistotniejsze w tym przypadku, na filmie demonstracyjnym faktycznie wygląda to jak coś, co może dawać taki efekt, szczególnie jeśli w jednym miejscu znajdzie się więcej takich jednostek.

Co ciekawe, z podobnym fenomenem spotkał się w 2014 roku pilot zajmującej się zdjęciami z powietrza firmy JPC Van Heijst. Opisywał wtedy bardzo jasne pomarańczowo-czerwone świecące plamy przebijające spod chmur, które zdawały się pochodzić z czegoś rozgrywającego się na środku oceanu - zdaniem pilota wyglądało to jak ogromny pożar, tyle że w miejscu, gdzie nie powinno być nic poza wodą.

I tu do głosu dochodzi kolejna z prawdopodobnych teorii, na którą wskazywał również Christiaan van Heijst, a mianowicie potężna erupcja wulkanu tuż po powierzchnią wody.

I nie da się ukryć, że zdjęcia z 2014 roku i lipca tego roku wyglądają bardzo podobnie, a co więcej zdają się też przypominać dopiero co opublikowane fotografie z erupcji wulkanu Sakurajima na japońskiej wyspie Kiusiu.

Zagadka rozwiązana? Tak się wydaje, ale miejmy nadzieję, że naukowcy niebawem oficjalnie potwierdzają tę teorię, wskazując dokładnie miejsce, w którym mogło dojść do wybuchu wulkanu - jeśli ten był dość silny, jest też szansa, że na miejscu powstała mała wyspa wulkaniczna.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ocean Atlantycki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy