Pożary-zombie na Syberii. Dlaczego płonie tam ziemia?
Najzimniejszy obszar na półkuli północnej płonie. Mowa dokładnie o tzw. pożarach-zombie, czyli ulatniających się gazach spod powierzchni gruntu. W okolicy wioski Ojmiakon, w której padł drugi największy rekord zimna, zauważono niepokojący dym wydobywający się spod warstwy śniegu.
Ojmiakon znajduje się we wschodniej Syberii i jest niewielką wioską, w której w 1924 roku odnotowano drugi największy mróz na półkuli północnej. Było to dokładnie -71,2 stopnia. Pierwszeństwo należy do wsi Tomtor, w której w styczniu 2004 roku termometry wskazały dokładnie -72,2 stopnia.
W okolicach Ojmiakonu rosyjski fotograf Siemion Siwcew uchwycił dym wydobywający się z całkowicie zamarzniętej ziemi i udostępnił jego zdjęcia na swoim koncie na Instagramie.
Był to pożar-zombie, czyli sucha ekshalacja gazów, głównie metanu i dwutlenku węgla. Jest to oznaka tego, że pod powierzchnią gruntu nadal tli się torf z wiecznej zmarzliny.
Jak się okazało ulatniające się gazy pojawiły się dokładnie tam, gdzie latem były pożary lasów. W maju 2021 roku żywioł był na tyle niebezpieczny, że władze regionu musiały ogłosić stan wyjątkowy. Ogień wówczas strawił ponad 18 milionów hektarów powierzchni. Siwcew powiedział w sieci, że zna przypadek, kiedy takie pożary-zombie płonęły przez kilka lat w pobliskim rejonie Mundullachu. Zostały ugaszone dopiero podczas roztopów i po przyjściu ulewnych deszczy. Stosunkowo suche lato w tym roku nie zdołało ugasić pożarów, które trwają w nieco uśpionej formie aż do teraz.
Gleby torfowe w tej części Syberii są bogate w składniki organiczne. Ich pożary mogą emitować niewyobrażalne ilości gazów cieplarnianych.
Naukowcy odkryli, że występowanie pożarów-zombie jest ściśle powiązane ze zmianami klimatycznymi. Dane pokazują, że takie zjawiska występują po pożarach lasów w gorące i długie lata.
Przeczytaj też: Ropa naftowa w Wenezueli. Bogactwo, które doprowadziło do biedy