Sfotografował mało znane mongolskie plemię. Pokazał ich życie i kulturę

Wydaje się, że w dobie globalizacji i błyskawicznie postępującego rozwoju technologii świat nie będzie już skrywać przed ludźmi żadnych tajemnic. Okazuje się, że nadal w niektórych zakątkach świata żyją plemiona, które zachowały swoją pierwotną kulturę. Fotograf Hamid Sardar-Afkhami odwiedził plemię Dukha, zwane inaczej Tsaatanami, które od wieków prowadzi koczowniczy tryb życia w Mongolii.

.
.Instagram

Lud Dukha fascynuje antropologów od dawna. Koczownicze plemię zamieszkuje tereny mongolskiego stepu od wieków.

Członkowie plemienia potrafią nawiązywać szczególne relacje z dzikimi zwierzętami, zwłaszcza z reniferami czy jeleniami. Nazwa Tsaatani ma związek z tymi drugimi i oznacza dokładnie "ci, którzy są właścicielami jeleni". Chociaż nadal prowadzą oni tradycyjny tryb życia, to korzystają również z niektórych zdobyczy cywilizacji. Wielu z Tsaatanów posiada telefony komórkowe. Ponadto sporą część społeczności dotyka plaga alkoholizmu, która w samej Mongolii jest również poważnym problemem.

Według mongolskiego etnografa Badamkhatana, który poświęcił kilka lat na badaniu kultury plemienia, sami Tsaatani uważają się za urianchajskich Ujgurów.

Hamid Sardar-Afkhami jest pisarzem, fotografem i wielokrotnie nagradzanym filmowcem mieszkającym w Ułan-Bator. Ukończył studia z sanskrytu i języka tybetańskiego na Uniwersytecie Harvarda.

Zdjęcia Hamida zdążyły już obiec cały świat i pojawiały się na wielu wystawach fotograficznych. Ponadto były one publikowane w National Geographic, Le Figaro oraz w Paris Match. Sardar-Afkhami nakręcił również film dokumentalny na temat ludu Dukha, który otrzymał nagrodę na Banff Mountain Film festiwal w Kanadzie.

Fotograf zdołał uchwycić na niezwykłych zdjęciach codzienność niezwykłego ludu, prezentując ich pierwotne, niezmienione zwyczaje i kulturę. Tsaatani zachwycają tym, że potrafią ze zwierzętami "rozmawiać". Jelenie i renifery są dla nich głównym środkiem transportu w lasach i górach północnej Mongolii, które są dla nich domem od wielu set lat.

Niektórzy twierdzą, że święto było tak niewygodne dla władz, że we wszelakich dokumentach starano zatrzeć wszelkie ślady o nim.
Els Enfarinats jest częścią obchodów większego świata o dużo dłuższej nazwie: Fiestas de Invierno de Ibi, czyli Fiesty Zimowej w Ibi. Początki święta sięgają XVII wieku, ale nie ma dostatecznych wzmianek historycznych, czy już wtedy ludzie obrzucali się mąką czy jajkami.
Początków Els Enfarinats doszukuje się w rzymskich Saturnaliach, które były obchodzone między 17 a 23 grudnia. Poza datą podobieństwo między świętami polega na odwróceniu ról. Zarówno w starożytnym Rzymie oraz w dzisiejszych Els Enfarinats dochodzi do zacierania się granic między bogatymi i biednymi. Tutaj bawi się każdy bez względu na status społeczny.
W Hiszpanii nie brakuje charakterystycznych świąt. Wystarczy wspomnieć o bitwie na pomidory w miasteczku niedaleko Walencji oraz o bitwie na wino w regionie La Rioja.
+3
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas