W drodze na Śnieżkę. To schronisko zna cała Polska
Sudety, Karpaty i Góry Świętokrzyskie urzekają swoim pięknem. Kto raz wszedł na ich szlaki, z pewnością wróci tam ponownie. Nieodłącznym elementem wędrówki są schroniska, w których można odpocząć, zregenerować siły, zjeść posiłek, wypić kawę czy nawet się przespać. Zapraszamy do wędrówki po polskich schroniskach z GeekWeekiem.
O tym schronisku było dość głośno na początku roku. To za sprawą rodziny Siemaszko, która przez niemal 60 lat prowadziła obiekt, tworząc jego klimat, a która musiała się z niego wyprowadzić, ustępując miejsca nowemu dzierżawcy.
Znajduje się na szlaku prowadzącym na jeden z najbardziej znanych polskich szczytów, należących do Korony Gór Polski - Górę Olbrzymów. Mowa oczywiście o schronisku "Samotnia", położonym na trasie niebieskiego szlaku na Śnieżkę.
Urokliwe schronisko w drodze na Śnieżkę
Do schroniska najłatwiej dostać się rozpoczynając wędrówkę niebieskim szlakiem w pobliżu Świątyni Wang w Karpaczu. To trasa o stosunkowo niewielkim nachyleniu, z którą możne sobie poradzić nawet niewprawiony turysta. Dochodząc do Koziego Mostku można dalej wybrać szlak niebieski, którym powędrujemy bardziej "dziką" ścieżką, lub dalej podążać drogą "Na Śnieżkę". W tej drugiej opcji trzeba obserwować znaki. Na wysokości ok. 1180 m n.p.m. trzeba odbić w prawo, aby dojść do schroniska. Drugą trasą spokojnie można udać się z wózkiem dziecięcym (tak, sprawdzone osobiście).
"Samotnia" jest jednym z najstarszych schronisk w naszym kraju. Pierwsze wzmianki o domku nad Małym Stawem pochodzą już z 1670 roku, obiekt w dzisiejszym miejscu stanął w roku 1883. Później był rozbudowywany, z czego znaczne powiększenie miało miejsce w 1922 r. Ostatnia rozbudowa była w 1934 r., kiedy to dobudowano północne skrzydło. Wówczas cała bryła budynku przybrała dzisiejszy kształt.
W 1866 r. kiedy połączono linią kolejową Jelenią Górę z Wrocławiem i Berlinem, w Sudety masowo zaczęli zjeżdżać turyści. W zapiskach zachowały się wspomnienia o licznych pociągach przyjeżdżających do Karpacza i Szklarskiej Poręby, a z każdego wysiadały tłumy turystów. Sudety zapamiętali jako najbardziej hałaśliwe góry, jakie widzieli w życiu z powodu niemieckich turystów, którzy po zbyt dużej dawce piwa darli się na całe gardło.
Myliłby się ten, kto, idąc wówczas w Karkonosze, spodziewał się, że zazna tu spokoju. Bynajmniej. Były to góry najbardziej hałaśliwe, jakie widziałem w życiu. Połowa Niemców przychodziła tu na całe niedziele po prostu tylko w tym celu, żeby wykrzyczeć się do spuchnięcia gardła, wypić kilkanaście halb piwa, o ile możności prosto z lodowni, i zjeść po kilka par parówek albo po kilka porcji gulaszu.
Choć i dziś na tej trasie jest dużo, to (o ile nie trafi się grupa puszczająca muzykę z głośników bluetooth) można nacieszyć się chwilą ciszy. Ale na brak turystów w sezonie letnim nie ma co liczyć, pod opieką Rodziny Siemaszków obiekt przeszedł prawdziwy rozkwit, stając się jednym z najpopularniejszych miejsc odpoczynku. Jednak urokliwa sceneria Kotła Małego Stawu, możliwość odpoczynku przy mostku, pod którym z jeziora wypływa rzeka Łomnica, pozwala na chwilę relaksu.
"Samotnia" znajduje się na wysokości 1195 m n.p.m., mniej więcej w połowie drogi na Śnieżkę. W schronisku działa Wi-Fi, dlatego istnieje możliwość płacenia kartą, a dzięki bufetowi możemy posilić się przed dalszą drogą, zjeść ciacho czy wypić kawę. Wokół obiektu ustawione są drewniane stoliki z ławkami, dzięki czemu istnieje możliwość zjedzenia własnego prowiantu.
Jaka przyszłość czeka nowy obiekt?
Rodzina Siemaszków już wyprowadziła się z obiektu. W rozpisanym przetargu wygrała spółka Wysoka II z Zakopanego, która zarządza schroniskiem "Murowaniec" w Tatrach. Aby zwyciężyć, musieli zadeklarować czynsz przekraczający 37,5 tys. zł i przedstawić plan renowacji sudeckiego schroniska. Pozostaje tylko zaczekać i zobaczyć, jak dalej potoczy się historia Samotni.
Polecamy na Antyweb: Disney sięga po hit sprzed 18 lat. Nadchodzi wielki powrót