Eksplozja platformy wiertniczej Deepwater Horizon dużo poważniejsza niż sądziliśmy

Największy w historii Stanów Zjednoczonych wyciek ropy naftowej z należącej do BP platformy może mieć jeszcze większy wpływ na środowisko niż do tej pory się wydawało, bo według ostatnich doniesień do wody dostało się wtedy ok. 30% więcej paliwa.

Przypominamy, że mowa o katastrofie ekologicznej zapoczątkowanej wyciekiem ropy naftowej na platformie wiertniczej Deepwater Horizon, do którego doszło 20 kwietnia 2010 roku w Zatoce Meksykańskiej. Ten później wywołał wybuch oraz ogromny pożar, w wyniku którego 11 pracowników uważa się za zaginionych lub zabitych wskutek eksplozji, wielu zostało rannych, platforma zatonęła, a do oceanu zaczęły dostawać się ogromne ilości ropy naftowej - rozmiar wycieku był szacowany na 800 tysięcy litrów dziennie, a całkowita ilość ropy wyniosła ok. 900 milionów litrów ropy i pokryła obszar blisko 150 tysięcy kilometrów kwadratowych.

Reklama

A przynajmniej tak uważaliśmy do niedawna, bo jak się właśnie dowiedzieliśmy, według ostatnich analiz należy dołożyć do tego jeszcze 30%, gdyż wcześniej część ropy była niewidoczna w obserwacji satelitarnej. Co więcej, ropa dostać miała się też znacznie głębiej niż myśleliśmy i koncentracja jej toksycznych składników została wykryta nawet na głębokości 1,3 km. Udało się to oszacować na podstawie 25 tysięcy próbek wody i osadu z okolic katastrofy, więc mówimy o bardzo poważnych analizach. 

Kiedy więc wzięto pod uwagę wszystkie dane, łącznie z poprawką na prądy oceaniczne, temperaturę wody i biodegradację ropy, okazało się, że wyciek mógł dotrzeć aż do zachodnich granic Florydy, brzegów Teksasu i Florida Keys. Jak twierdzi Claire Paris-Limouzy z University of Miami” - Zniszczenie środowiska na skutek tej katastrofy znacznie wykracza poza wcześniej ustalone ramy, zarówno przestrzeni, jak i czasu. Wpływ tego zdarzenia na życie morskie był i jest zdecydowanie większy niż wcześniej sądzono. 

Naukowcy wskazują choćby na wcześniej niewykryte węglowodory, których poziomy najpewniej są śmiertelne dla wielu organizmów morskich, żyjących na różnych głębokościach. Wyciek był zresztą od początku wiązany ze śmiercią ogromnej ilości delfinów, homarów i wielu mniejszych organizmów, jak strzykwy. I choć nowe dane rzucają więcej światła na kwestie bezpieczeństwa platform wydobywczych i zmuszają nas do podejmowania rozsądnych decyzji, to przy okazji nieco obnażają ułomność satelitarnej metody, która dotąd stosowana była jako najszybsza i najlepsza metoda wykrywania wycieków ropy - jak się bowiem okazuje, potrafi mocno niedoszacować strat.

Źródło: GeekWeek.pl/Science Advances

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy