Półkula południowa wysycha. Spływają niepokojące dane od naukowców
Woda jest nieodzownym elementem znanego nam życia. Mimo że większość naszej planety pokrywają oceany, to z dostępnością do wody pitnej jest już o wiele gorzej. Ten problem staje się coraz większy na półkuli południowej. W dłuższej perspektywie odbije się on również na nas.
Około 71 proc. powierzchni Ziemi pokrywa woda, jednakże zaledwie 0,75 proc. nadaje się do picia. Jak podaje UNICEF i WHO, w 2020 roku około jedna czwarta ludzkości nie miała dostępu do wody zdatnej do picia. Według prognoz już za dwa lata problem dotknie połowy światowej populacji. Niektóry naukowcy już alarmują, że na Błękitnej Planecie pitnej wody zabraknie już w 2050 roku.
Z półkulą południową jest coraz gorzej
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym 2 listopada naukowcy odkryli, że w ciągu ostatnich 20 lat półkula południowa Ziemi wysychała szybciej niż półkula północna. Za ten stan może podpowiadać zjawisko pogodowe znane jako El Niño.
Badacze swoje stwierdzenia opierają na danych satelitarnych oraz na pomiarach przepływów rzek. Na podstawie tego typu informacji przeprowadzili specjalne modelowania i obliczyli zmiany w dostępności wody — jest to różnica netto między ilością wody, która jest dostarczana przez opady, a ilością wody, która jest usuwana m.in. przez parowanie.
Naukowcy zauważają, że lądy na półkuli południowej zajmują "tylko" około 25 proc. globalnej powierzchni lądu (bez Antarktydy), a mimo to mogą mieć znacznie większy wpływ na światową dostępność wody niż półkula północna.
Badania ujawniają, że w Ameryce Południowej oraz w większej części Afryki i Australii doszło do silnego spadku dostępności wody. Natomiast na półkuli północnej ten element środowiska jest względnie zrównoważony. Może to wynikać z tego, że w tej części świata na szeroką skalę stosuje się nawadnianie oraz retencję wody na różnym szczeblu. Właśnie tutaj żyje około 90 proc. światowej populacji, dlatego też dystrybucja wody jest bardziej zaawansowana. Na podstawie badań można wywnioskować, że obszar Polski odznacza się "delikatnie ujemną dostępnością wody".
W jaki sposób globalna susza wpłynie na świat?
Eksperci podkreślają, że to, co się dzieje na półkuli południowej, ma wpływ także na półkulę północną, a zatem i na nas samych.
W Ameryce Południowej znajduje się las deszczowy, który jest olbrzymim regulatorem klimatu. Wysychanie tego regionu świata prowadzi m.in. do wzrostu liczby pożarów, które z kolei uwalniają do atmosfery gigantyczne ilości ton węgla. Dym z tych pożarów może być odnotowywany na całym świecie, tak jak było w przypadku pożarów lasów w Ameryce Północnej (w Kanadzie) - dym dotarł wówczas m.in. do Polski.
Ponadto zmniejszenie dostępności wody na półkuli południowej może doprowadzić do zmniejszenia eksportu do Europy takich produktów jak kawa, cukier, owoce, czy mięsa.
Naukowcy szczególnie obawiają się o Afrykę, gdzie występuje wiele stref klimatycznych oraz wiele populacji ludzkich z różnymi poglądami i już z ograniczoną dostępnością do wody pitnej. Specjaliści wskazują, że przystosowanie się do nowych negatywnych realiów jest tutaj bardzo ograniczone.
Coraz większa presja środowiskowa doprowadzi do wzrostu napięcia na całym kontynencie. Niewykluczone, że mogą pojawić się konflikty zbrojne na tle dostępu do wody. Na horyzoncie już jawią się wielkie migracje lokalnej ludności, która będzie poszukiwać wody.
Modele klimatyczne przewidują, że w Australii do 2100 roku przez większą część roku będzie panować temperatura wynosząca 35 stopni Celsjusza, co negatywnie odbije się na środowisku oraz na ludziach.
Wyniki badań zostały opublikowane w prestiżowym czasopiśmie naukowym Science.