NAJWIĘKSZE KRADZIEŻE I MISTYFIKACJE

Anna Sorokin. Popularna oszustka, która z więzienia trafiła do Netflixa

Czy odpowiedzialność za finansowe malwersacje i oszustwa może otworzyć wrota do medialnej kariery? Okazuje się, że tak, a idealnym przykładem jest niejaka Anna Sorokin, którą środowisko możnych w Nowym Jorku poznało jako Annę Delvey. Choć miała być rzekomo dziedziczką wielomilionowej niemieckiej fortuny, w rzeczywistości była dość niezwykłą, lecz nadal oszustką.

Anna Sorokin aka Anna Delvey. Kim jest?

Historia Anny Sorokin (znanej również jako Anna Delvey) przedarła się do powszechnej świadomości za sprawą kilkuodcinkowego serialu Netflixa. Obraz "Kim jest Anna" został zainspirowany historią młodej Rosjanki, która w sprytny sposób przedarła się do środowiska nowojorskich bogaczy, chcąc zyskać wpływy i spory majątek.

Dzieje kobiety rozpoczęły się jednak daleko od amerykańskiej metropolii. Urodziła się w 1991 roku w Związku Radzieckim, w Domodiedowie, niedaleko Moskwy. Chociaż pierwszych kilka lat życia spędziła na wschodzie, to dość szybko przeprowadziła się wraz z rodzicami do Niemiec. Nie pochodziła ze zbyt możnej rodziny - jej ojciec był kierowcą ciężarówki, matka z kolei posiadała niewielki sklep.

Reklama

Paradoksalnie jej życie układało się całkiem nieźle. Po Niemczech przyszedł czas na Anglię i Francję, w międzyczasie pracowała we francuskim piśmie modowym "Purple", a w ramach tej działalności odbyła staż w Nowym Jorku. To tam zaczęła poznawać ludzi z wyższych sfer, jednocześnie zastanawiając się, w jaki sposób mogłaby stać się jedną z nich. Wybór padł na niezbyt legalny, acz sprytny plan.

Wielkie przedstawienie Anny Delvey w Nowym Jorku

Anna postanowiła pozostać w amerykańskiej metropolii, doszukując się tam wielu szans na łatwy i spory zarobek. Postanowiła wybrać możliwie najkrótszą drogę do zgarnięcia pieniędzy, czyli oszustwo. Nie było to jednak byle jakie wyłudzenie, lecz prawdziwe tworzenie iluzji. Anna Sorokin zaczęła pokazywać się w miejscach, do których uczęszczali miejscowi bogacze, ludzie sztuki, kultury i biznesu. Jako młoda adeptka mediów zajmujących się modą nie miałaby szans na zaistnienie w takim środowisku.

Postanowiła przedstawiać się wszystkim jako Anna Delvey, dziedziczka wielomilionowej niemieckiej fortuny. Jej domniemana rodzina miała zajmować się wieloma kategoriami biznesu, w tym posiadać spore udziały w przemyśle wydobywczym. Zainteresowanie modą z pewnością jej pomogło - zaistniała m.in. dzięki chęci założenia specjalnej fundacji, która miała wspierać ludzi sztuki, np. tych, których poznała podczas stażu. W jej planach miało znajdować się również założenie ekskluzywnego klubu.

Marzenia może mieć każdy, jednak skąd kobieta mogła wziąć jakiekolwiek pokrycie swojego statusu? Obrała dość prostą metodę - przygotowywała fałszywe wyciągi z konta w jednym ze szwajcarskich banków. Suma ulokowana na koncie miała opiewać na 60 milionów euro, które jednak nie były (póki co) do jej dyspozycji. Przy pomocy podrobionych dokumentów próbowała uzyskać pożyczki w wysokości 20 milionów dolarów, co ostatecznie się nie udało.

Nie mając żadnego faktycznego majątku, Anna Delvey i tak znajdowała swoje miejsce u boku ludzi majętnych i wpływowych. Tworzyła wokół siebie niezwykłą aurę, która niejednego przekonała do fałszywego statusu kobiety. Przy pomocy otwartych rachunków bankowych i kart kredytowych była w stanie ubierać się na poziomie, jak i imprezować czy spędzać sporo czasu w ekskluzywnych hotelach. Mówi się, że w latach 2013-2017 oszukała różne instytucje na niemal 300 tysięcy dolarów. 

Gdy z jednego hotelu ją eksmitowano, znajdowała inne miejsce. Była w stanie przez kilka lat utrzymywać się na poziomie, do którego wielu może jedynie aspirować. Niespłacone karty i rachunki za usługi czy hotele to jednak nie największy skandal wywołany przez Rosjankę. Najwięcej "sławy" przysporzyły jej wyłudzenia i malwersacje, w których brały udział zamożne osoby. Kobieta wyłudziła kilkaset tysięcy dolarów pod przykrywką wpłat na jej projekty z dziedziny sztuki i mody.

Dla wielu z darczyńców sumy nie były aż tak duże, dla niej z kolei stanowiły motor napędowy, dzięki czemu przestępczy proceder mógł trwać w najlepsze. Oczywiście żaden klub, galeria czy też fundacja nie powstały - pozory utrzymywały się jednak przez kilka lat, dzięki czemu Anna Delvey mogła przebywać w miejscu, które nie tak dawno było dla niej zupełnie niedostępne.

Na pewno pomogło jej niemal idealne wyczucie. Nie epatowała nadmiernie bogactwem, często cechując się np. minimalizmem w kwestiach doboru stylizacji. To było utożsamiane z osobami realnie bogatymi, co tylko dopełniało całości przekrętu.

Akcja-prowokacja, sąd i wyrok. Ile Anna Sorokin siedziała za kratkami?

Anna Sorokin została aresztowana przez nowojorską policję wskutek działań jej byłej przyjaciółki, Rachel DeLoache Williams, która współpracowała z organami ścigania i pomogła schwytać oszustkę w trakcie próby popełnienia przestępstwa. Sama zainteresowana również padła ofiarą jej wyłudzeń na kwotę ponad 60 tysięcy dolarów. Ostatecznie Rosjance groziło od 4 do 12 lat więzienia, a wśród zarzutów wymienia się wiele kradzieży i wyłudzeń o różnym stopniu i szeroko pojęte malwersacje finansowe.

Skazano ją w 2019 roku, lecz więzienne mury opuściła po dwóch latach dzięki dobremu sprawowaniu. Jej osobą od razu zainteresował się urząd imigracyjny, chcąc doprowadzić do deportacji kobiety do Niemiec na skutek nieważnej wizy. Ostatecznie wpłacona została kaucja w wysokości 10 tysięcy dolarów, a zwolniona z aresztu trafiła do nowojorskiego mieszkania, gdzie musi przebywać przez 24 godziny na dobę pod nadzorem. Ma również sądowy zakaz korzystania z mediów społecznościowych.

Co teraz robi Anna Sorokin?

Biorąc pod uwagę jej dalsze losy, niejeden człowiek pokusiłby się o przeżycie podobnej historii. Kilkuletnie pasmo oszustw i kradzieży skończyło się relatywnie krótkim pobytem w więzieniu, ale również (legalną) monetyzacją swojej sławy. Historią Anny Sorokin zainteresował się Netflix, który za prawa do ekranizacji jej dokonań zapłacić kobiecie kilkaset tysięcy dolarów. Sorokin nie zamierza na tym poprzestać.

Ma w planach stworzenie własnego podcastu, wydanie książki i rozpoczęcie działalności na rzecz poprawy traktowania kobiet w amerykańskich więzieniach. Mimo to nadal trzyma się jej smykałka do dziwnych pomysłów, które mogą stać na granicy prawa. Jeszcze w ubiegłym roku próbowała wnioskować o datki ze strony sektora spożywczego na realizację "wyjątkowego" przedsięwzięcia - ekskluzywnych kolacji dla vipów, podczas których miało dochodzić do dyskusji i debat na temat światowych oraz społecznych problemów.

Ciekawą obserwacją na temat sprawy Anny Sorokin podzielił się serwis vogue.pl, gdzie wskazano, że często mamy sporą tolerancję na przestępstwa wobec osób niezwykle bogatych - a takimi były ofiary, podającej się za Annę Delvey kobiety. Czy to ją jednak usprawiedliwia? Niekoniecznie, przecież przestępstwo, jakim jest wyłudzenie lub kradzież jest czynem bezwzględnym.

Zamiast potępienia i zapomnienia, mamy do czynienia z celebrowaniem oszustwa i jego autorki. Ta mimo poniesionej kary i odbywania aresztu domowego ma po swojej stronie ogromne zainteresowanie mediów, wytwórni filmowych i być może niedługo również kolejnych inwestorów. A może to zwyczajnie przypadłość współczesnego świata? W Polsce również wrota kariery mogą stać otworem mimo prawomocnych wyroków. Wystarczy znaleźć odpowiednią produkcję telewizyjną, popisać się ekstrawagancją, wulgaryzmami i napisać o tym byle jakie czytadło.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nowy Jork | ZSRR | oszustwo | kradzież | kara więzienia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy