Nie ma dokumentu - nie ma komórki

W Sri Lance nie będzie można wyjść z telefonem komórkowym na ulicę bez dokumentów potwierdzających, że to nasza komórka. Wszystko w ramach walki z terroryzmem. Przynajmniej w teorii.

Rząd Sri Lanki będzie wymagać od swoich obywateli dokumentów potwierdzających własność telefonu komórkowego - donosi serwis Twocircles.net. Nowe prawo ma rzekomo zatrzymać terroryzm oraz zorganizowaną przestępczość. Na straży nowego prawa ma stanąć ciało o nazwie Telecommunication Regulatory Authority (TRA).

W oficjalnym oświadczeniu TRA mówi, że podjęte przez nią działania mają za zadanie "zatrzymać wszystkie nieścisłości oraz nielegalne działania jednocześnie minimalizując zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego stworzone przez nieodpowiedzialne korzystanie z telefonów". Regulacja miałaby wejść w życie w następnym miesiącu. Według szacunków Mobile World, pod koniec 2008 roku w Sri Lance było około 8,5 mln abonentów telefonii komórkowej.

Reklama

Dalsze plany rządu obejmują zakup kart SIM tylko i wyłącznie za okazaniem dowodu tożsamości ze zdjęciem. Co więcej, z telefonu komórkowego mogłaby jedynie korzystać osoba, która jest jego właścicielem - nie ma mowy o pożyczaniu telefonów, nawet jeśli właściciel wyrazi na to zgodę.

Jak słusznie zauważył serwis Cellular-news, wymóg korzystania tylko i wyłącznie z rejestrowanych telefonów oznacza regularny zastrzyk gotówki dla rządu - Sri Lanka nałożyła 6-procentowy podatek na wszystkie sprowadzane do kraju telefony. Według szacunków TRA, w kraju znajduje się ponad 200 tys. niezarejestrowanych komórek.

ŁK

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: komórki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama