Spór Ery o regulamin
Spór między operatorem komórkowej sieci Era oraz Urzędem Komunikacji Elektronicznej trwa w najlepsze i może potrwać jeszcze kilka lat, twierdzą spece od prawa.
Najbardziej cierpi na tym nie tylko reputacja samej firmy, ale jej abonenci, do których rozsyła się listy z groźbami, a później - jak donoszą nasi czytelnicy - wyjaśnienia.
Zaczęło się niewinnie. Operator wysłał do swoich abonentów informację o wprowadzonych zmianach w regulaminie. Problem w tym, że zapomniano poinformować abonentów, iż zgodnie z prawem telekomunikacyjnym, każdy z nich - w przypadku braku akceptacji zmian w regulaminie - może rozwiązać umowę z operatorem bez ponoszenia kar umownych. Mało tego operator przekonany jest do swoich racji.
Gdyby firma tego dopilnowała zapewne znacznie mniej byłoby negatywnych publikacji dotyczących sieci Era odnośnie całej tej sprawy. Jednak sprawa ciągnie się od wielu miesięcy. Między czasie Urząd Komunikacji Elektronicznej nałożył na operatora karę w wysokości 2 milionów złotych, jednak operator odwołał się od tej decyzji. Głośno było także o kontrowersyjnym liście do naszej redakcji, a także o listach do abonentów, w których między innymi pojawiły się groźby. W mediach pojawiły się rady dla abonentów, którzy otrzymali owe listy, by sprawę zgłosili na policję.
Sprawę kontrowersyjnych listów wezwań przedsądowych, rozsyłanych do abonentów, operator nie komentował publicznie, jednak wszystko wskazuje na to, że zrozumiano błąd. Jak informują nas czytelnicy, otrzymują oni od Ery kolejne listy, których przepraszani są za pomyłkę operatora. Z treści listu wynika, że operator jest świadomy odmiennego zdania swoich abonentów na temat możliwości rezygnacji umowy. PTC informuje w nich także, że do czasu rozstrzygnięcia sprawy - kto ma rację Era czy UKE - przez sąd, operator nie będzie prowadzić w stosunku do klientów żadnych innych czynności windykacyjnych, poza skierowaniem sprawy do sądu.