Białe tortury: Jak złamać człowieka nie zostawiając śladów
Pozbawienie snu przez wiele dni, trzymanie całymi tygodniami w izolacji, regularne symulowanie egzekucji – tzw. białe tortury budzą wśród jeńców uzasadniony strach. Często bowiem wystarczy ledwie kilka godzin, aby przy ich pomocy złamać człowieka i na zawsze zmienić jego życie...
Mohamed Bashmilah był już u kresu sił. Jemeńczyk wisiał głową w dół w ciemnej piwnicy. W powietrzu unosił się zapach moczu. - Czy jesteś członkiem Al-Kaidy? - prowadzący przesłuchanie zadawali to pytanie raz za razem. Co chwilę czuł, jak pięści jordańskiego agenta obijają mu nerki. Jego ciało było pokryte skrzepłą krwią.
Po pięciu dniach brutalnych tortur Bashmilah w październiku 2003 roku został przekazany CIA. Trafił do jednego z okrytych złą sławą tzw. black sites - amerykańskich tajnych więzień położonych poza terytorium USA (swego czasu prawdopodobnie również w Polsce).
- To, co wydarzyło się wcześniej, było jak pobyt w czyśćcu. Ale później trafiłem do piekła. Po raz pierwszy doświadczyłem białych tortur. Czułem się jak w grobie - wspomina Jemeńczyk, mimo że przy agentach CIA nie spadł mu nawet włos z głowy...
"Znajdowałem się na granicy szaleństwa"
Przez większość czasu Bashmilah wegetował nagi i skrępowany w celi o powierzchni około dwóch metrów kwadratowych. Przez 24 godziny na dobę w głośnikach dudniła głośna muzyka. Nie wolno mu było zasnąć. Co pół godziny musiał podnosić rękę, aby pokazać, że nie śpi. Strażnicy nie odzywali się do niego słowem, z innymi więźniami nie miał kontaktu. Nikt mu nie powiedział, gdzie jest ani czy kiedykolwiek wyjdzie na wolność.
Wolność zwrócono mu dopiero 27 marca 2006 roku. Przypadek Mohameda Bashmilaha jest jednym z wielu. Mimo że stosowanie przemocy wobec więźniów zostało zakazane przez III konwencję genewską z 1949 roku, to do dziś w ponad stu krajach torturuje się i maltretuje osoby zatrzymane. Robią to nie tylko militarne reżimy w Azji lub Afryce, ale i państwa uprzemysłowione, takie jak Rosja i Izrael, a nawet demokratyczne kraje Zachodu, na czele z USA. Wszystkie one wykorzystują tortury jako narzędzia do zdobycia informacji lub upokorzenia i psychicznego złamania wrogów.
Stany Zjednoczone znacznie rozbudowały system tortur po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Przeprowadzają je w słynnej bazie Guantanamo na Kubie i w tajnych więzieniach znajdujących się w sojuszniczych państwach. Zdaniem amerykańskiego historyka i eksperta wojskowego Alfreda W. McCoya tylko w latach 2001-2004 w ponad 15 tysiącach przypadków przesłuchań podejrzanych o terroryzm zastosowano tortury, a 94 osoby zmarły w nader podejrzanych okolicznościach...
Tajny projekt CIA
Tortury można podzielić na dwa rodzaje: tradycyjne i nowoczesne. Podczas gdy te pierwsze mają skłonić ofiarę do zeznań przy użyciu przemocy fizycznej (np. elektro wstrząsów, bicia, gwałtu i przypalania), druga metoda - czyli tzw. białe tortury - jest atakiem na psychikę więźnia.
Lista stosowanych w tym celu zabiegów jest bardzo długa. Znajdują się na niej między innymi: skrajne ograniczanie snu, puszczanie bez przerwy głośnej muzyki, groźby użycia przemocy (w tym także symulowanie egzekucji) oraz długotrwała izolacja.
Więźniowie pozbawieni są często całymi tygodniami wszelkich bodźców zmysłowych (światła, dźwięków i zapachów) albo zmuszani do czynności seksualnych. Zabiegiem przez długi czas nieuznawanym za torturę przez Stany Zjednoczone był tzw. waterboarding. W jego trakcie twarz więźnia zostaje zakryta ręcznikiem, a następnie jest polewana wodą, co sprawia, że odnosi on wrażenie topienia się.
Jaki jest cel tych wszystkich metod? Jaki jest ich rzeczywisty wpływ na ludzką psychikę? Odpowiedzieć na te pytania postanowił brytyjski naukowiec. Profesor Ian Robbins z Uniwersytetu Surrey odważył się przeprowadzić wyjątkowy eksperyment. Odizolował sześciu uczestników na 48 godzin od reszty świata, zamykając ich w pojedynczych pomieszczeniach schronu przeciwatomowego.
Zanim weszli do bunkra, musieli pomyślnie przejść cztery testy. Sprawdzano ich pamięć wizualną, zdolność do przetwarzania informacji oraz płynność wypowiedzi i podatność na sugestie (to, komu bardziej ufali: własnej pamięci czy szefowi eksperymentu). Kiedy znaleźli się w środku, uczestnicy musieli dodatkowo nałożyć specjalne okulary i rękawice, a także słuchawki, w których rozbrzmiewał ciągły szum.
Wyniki eksperymentu były równie fascynujące, co przerażające. Już po kilku godzinach niektórzy z ochotników stracili poczucie czasu i kontrolę nad emocjami: śmiali się i płakali na przemian. Później zaczęły się halucynacje: widzieli samochody, węże, czuli się atakowani przez roje komarów.
- Nasz mózg jest przyzwyczajony do ciągłego przetwarzania informacji - wyjaśnia prof. Robbins. - Kiedy ich dopływ ustaje, zaczyna sam tworzyć wrażenia zmysłowe.
Tortury łamią osobowość człowieka
Od którego momentu pewna siebie osoba staje się ludzkim wrakiem? W większości przypadków to trauma na całe życie. Trwałe uszkodzenia powstają w szczególności w obrębie będącego częścią układu limbicznego ciała migdałowatego, gdzie znajduje się ośrodek strachu. Zaledwie kilka godzin tortur tak poważnie oddziałuje na mózg, że osobowość człowieka zwykle zostaje zmieniona na zawsze - bez możliwości cofnięcia tych zmian.
Taką osobę jeszcze długo będą dręczyły powracające ataki paniki i strasznych wspomnień (ang. flashbacks). Blizny po białych torturach może i są niewidoczne, ale nierzadko pozostają do końca życia. Służby wywiadowcze ponadto celowo stosują metody, które mają zniszczyć psychiczne mosty łączące ofiarę z jej przeszłością i sferą prywatną.
W obliczu takich następstw nasuwają się pytania. Jak efektywne są w ogóle białe tortury? Kiedy ofiary przestają stawiać opór i zaczynają mówić? I na ile wiarygodne są ich zeznania?
Czy w końcu każdy zacznie mówić?
W przypadku waterboardingu opór torturowanego zostaje złamany już po kilkudziesięciu sekundach - tyle czasu zajęło agentom CIA wydobycie zeznań od jednego z przywódców Al-Kaidy, Abu Zubajda. Ale jaka jest wiarygodność uzyskanych w ten sposób informacji? Aby to stwierdzić, służby wywiadowcze USA zleciły przygotowanie opracowania, które miało wyjaśnić, na ile przekonujące i poprawne są wypowiedzi torturowanych. Przedstawiony wynik nie mógł się spodobać ani amerykańskiemu wojsku, ani CIA.
- Właściwie żadna z technik tortur, które w ciągu ostatniego półwiecza opracował amerykański personel, nie została sprawdzona pod kątem prawdziwości informacji uzyskanych w wyniku jej stosowania - wyjaśnia Randy Borum, specjalista do spraw kontrwywiadu z Uniwersytetu Południowej Florydy. A to oznacza, że strach może zmusić jeńca do mówienia, ale nie gwarantuje uzyskania prawdziwych informacji. Wielu więźniów przyzna się do winy i podpisze każdy dokument z obawy np. przed kolejnym tygodniem pozbawienia snu.
Eksperci szacują, że około 40 procent informacji wydobytych za pomocą białych tortur jest niezgodnych z prawdą. - To odruch obronny torturowanych - wyjaśnia Dean Ranson. - Pod naciskiem psychicznym zrobią wszystko, aby zmienić swoje położenie. Mówią właściwie tylko po to, by ratować życie. Podczas wielogodzinnych przesłuchań więźniowie często wyczuwają, co prowadzący je chcieliby usłyszeć.
W niektórych przypadkach może to mieć wręcz fatalny wpływ na sytuację geopolityczną na świecie: wielu ekspertów jest przekonanych, że do wybuchu drugiej wojny w Zatoce Perskiej w 2003 roku w dużej mierze przyczyniły się nieprawdziwe informacje uzyskane w trakcie przesłuchań podejrzanych o terroryzm. Jest też inny problem, na który zwracają uwagę eksperci: sprawcy przekonani o słuszności swoich czynów, jak na przykład fanatycy religijni, mogą nigdy nie zacząć mówić.
- To mit, że pod wpływem tortur prędzej czy później "pęknie" każdy - wyjaśnia Alfred McCoy. Nawet najbrutalniejsze metody przesłuchań są niczym wobec religijnej indoktrynacji. Mało tego, często wręcz utwierdzają torturowanego w przekonaniu, że chodzi nie tylko o pojedynek woli między nim a przesłuchującymi, ale wręcz o wojnę dobra i zła.
Pewne jest jedno: spora część z przetrzymywanych w Guantanamo, Abu Ghraib i innych więzieniach członków Al-Kaidy nie zdradziło w ciągu minionych lat ani jednej przydatnej informacji - zakładając, że rzeczywiście są to terroryści, a nie niewinni cywile. Zdaniem ekspertów nie powinno to dziwić.
- Najskuteczniejsze przesłuchania odbywają się w ciągu pierwszych kilku dni od zatrzymania - wyjaśnia psycholog Robert Fein. Ponadto naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego ustalili niedawno, że im dłużej więźniowie są przesłuchiwani, tym łatwiej "zapisują" w mózgu fałszywe zeznania i przytaczają je podczas tortur. Czy ujawnienie tych danych powstrzyma stosujących tortury jako metodę zdobywania informacji? Wątpliwe. Bardziej prawdopodobne wydaje się dalsze "udoskonalanie" technik psychicznego i fizycznego doprowadzania ludzi do skraju szaleństwa...