Błędy warte fortunę
Błąd w druku znaczka pocztowego obraca się zawsze na korzyść kolekcjonerów. Dziś znaczki, które przez pomyłkę człowieka lub złe działanie maszyny drukarskiej przybrały inną formę niż zakładał pierwotny projekt, kosztują nawet setki tysięcy dolarów.
Znaczki wydrukowane z błędem mają zazwyczaj bardzo małe nakłady, często też ich pojawienie się w obiegu kolekcjonerskim jest wydarzeniem kontrowersyjnym (np. choć nakład został wycofany, to kilka egzemplarzy trafiło na rynek) i przez to ich cena rośnie.
Wydawać by się mogło, że drukarskie błędy to historie bardzo odległe w czasie - nic bardziej mylnego.
W 1979 roku Poczta Stanów Zjednoczonych wydrukowała 100 znaczków poświęconych Central Intelligence Agency. Znaczki o nominale 1 dolara dziś kosztują do 15 tys. dolarów. Wszystko przez nieumiejętny wydruk. Obraz na znaczku był, bowiem wydrukowany do góry nogami, a ciemna farba pokrywała większą część znaczka.
Podobna historia przytrafiła się drukarzom, gdy w 1995 roku drukowali znaczek z podobizną Richarda Nixona. Miał upamiętniać osobę kontrowersyjnego prezydenta USA, ale doszło do pomyłki.
Nie dość, że twarz prezydenta została odwrócona, to jeszcze przekreślono ją jego imieniem i nazwiskiem, w taki sposób, że praktycznie była nierozpoznawalna. Felerny znaczek wycenia się dziś na 10 tys. dolarów.
To niewielka kwota patrząc na losy znaczka Jenny, który stanowi dziś najdroższą inwestycję wśród wszystkich znaczków "stojących na głowie". Wydany w 1918 roku był pierwszym przeznaczonym dla przesyłek transportowanych poza terytorium Stanów Zjednoczonych. Jego wysoka na czasy jego emisji cena 24 centów wrosła przez lata do prawie miliona dolarów.