Botswana: Tajemnicza śmierć 154 słoni
Lokalne władze nie wiedzą, co naprawdę się stało. Fakty są takie, że w ciągu dwóch ostatnich miesięcy życie straciło ponad 150 słoni na północy południowoafrykańskiego państwa. Na tę chwilę udało się wykluczyć jedynie dwie możliwe przyczyny tej tragedii.
Wbrew pierwszym podejrzeniom w uśmierceniu słoni nie brali udziału kłusownicy. Jak potwierdził państwowy oficjel ds. dzikiej przyrody, Dimakatso Ntshebe, w ciałach zwierząt nie znaleziono śladów kul.
Dotychczasowe wyniki śledztwa wyeliminowały także możliwość celowego otrucia największych zwierząt lądowych.
Uczeni sprawdzili również, czy winowajcą nie jest aby przypadkiem wąglik - główny sprawca śmierci ponad stu słoni w 2019 r. Wyniki badań jednoznacznie wskazują, że groźna choroba zakaźna tym razem nie była winna pogromu.
Na tę chwilę wciąż nie wiadomo, co naprawdę stało się ze 154 botswańskimi słoniami. Sytuacja jest o tyle alarmująca, że w Afryce liczba tych ssaków sukcesywnie maleje. W Botswanie żyje ich około 130 tysięcy - to około jedna trzecia wszystkich osobników na całym kontynencie.
W roku 2020, po raz pierwszy od pięciu lat, polowanie na tamtejsze słonie miało być znów legalne, dzięki decyzji nowego prezydenta Botswany. Plany kłusowników pokrzyżował koronawirus. Nie zmienia to faktu, że zagrożone są kolejne zwierzęta.
"Część z obserwowanych przez nas osobników jest chora i bardzo bliska śmierci" - mówi z żalem Dikamatso Ntshebe.
Władze wydały zakaz spożywania mięsa ze zdechłych słoni. Trwa również akcja palenia tusz po wcześniejszym usunięciu kłów. W pierwszej kolejności zajęto się ciałami, które znaleziono najbliżej wiosek i miast. Ntshebe przyznaje jednak, że w wielu przypadkach dotarcie do pozostałości zwierząt, które straciły życie w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach, jest bardzo trudne.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy tę niebezpieczną zagadkę uda się wreszcie rozwiązać...