Dinozaury z wysp Nowej Gwinei
Opowieści o zagadkowych zwierzętach napływają wciąż z wysp Papui Nowej Gwinei. Sprawa tą zajął się amerykański kryptozoolog Jonathan Whitcomb, który sporządził szczegółowy raport na temat domniemanych dinozaurów, które miały przetrwać w tym egzotycznym regionie świata.
"Olbrzymie prehistoryczne stworzenie"
O swoim spotkaniu z ropenem opowiedział publicznie dr Brian Hennessy, psycholog pracujący na chińskiej uczelni Chongqing University of Medical Sciences. Hennessy w 1971 r., podczas pobytu na nowogwinejskiej wyspie Bougainville Island, któregoś poranka poszedł na spacer na skraj dżungli. Nagle usłyszał dźwięk, jakby żagle łopotały na wietrze. Spojrzał w górę i zobaczył przelatujące duże stworzenie.
Było czarne lub ciemnobrązowe i sprawiało wrażenie czegoś archaicznego, prehistorycznego, bo nie było pokryte piórami, jak ptaki. Miało długi wąski ogon. Dziób też był długi, a z tyłu głowy wyrastał jakby róg.
Whitcomb zebrał wcześniej inne relacje o spotkaniach z ropenem na Papui Nowej Gwinei. Do jednego z nich doszło w 1944 r. Świadkiem był ówczesny amerykański żołnierz, Duane Hodgkinson ze stanu Montana. Hodgkinson zeznał, że widział "olbrzymie prehistoryczne stworzenie" przelatujące nad obszarem dżungli, gdzie wówczas obozował amerykański oddział.
Wg ustaleń Whitcomba, skrzydła ropena mają ok. 9 m rozpiętości, a zwierzę przypomina znane paleontologom latające gady z gatunku pterozaurów Rhamphorhynchoidea, żyjących 150 mln lat temu.
Gady uznane przez naukę za wymarłe
Obszaru, gdzie ma podobno żyć ropen poszukiwała też na Nowej Gwinei ekspedycja kryptozoologa Gartha Guessmana. Badacze w jednej z wsi usłyszeli o upolowaniu ropena przez grupę mężczyzn w latach 60. XX-go w. Myśliwi zabili ropena strzałami z łuku, a następnie urządzili z niego posiłek. Podobno nie był smaczny. Upolowane latające stworzenie miało być duże, a jego skrzydła były skórzaste, jak u nietoperza.
Łeb ropena był dziwny, jakby ptasi, a w długim dziobie były zęby większe od ludzkich. Od tego zdarzenia minęło ponad 40 lat i badacz nie znalazł żadnego uczestnika tego zajścia. Siedliska ropena też nie odkrył.
W domniemanym Świecie Zaginionym w Nowej Gwinei na latających gadach sprawa się nie kończy. Wg australijskiego badacza Briana Irwina, na odludnym obszarze Papui Nowej Gwinei żyją też inne gady uznane przez naukę za wymarłe. Wg informacji, które w 2010 r. Irwin zebrał podczas swej podróży po Papui, są tam wyspy, które uznać można za enklawy oficjalnie wymarłych wielkich gadów.
Ogromne trójpalczaste ślady odciśnięte w piasku
Przykładowo, kilku mieszkańców osady na wyspie New Britain, podobno widziało w tamtejszych lasach tropikalnych 2 stworzenia przypominające dinozaury. Zbliżone informacje przekazała też ludność wyspy Ambungi. W 1990 r. widziano tam dużego gada, który wyszedł z morza na brzeg i zniknął w dżungli. Z kolei na wyspie Alage podobnego dużego i poruszającego się na 2 nogach gada widziano w latach 2005-2006. Stworzenie miało długi ogon i długą szyję, głowę jak żółw. Wg świadków, stwór był ogromny, bo długości 10-15 m.
Najwięcej świadków, jak twierdzi Brian Irwin, opisywało widziane przez nich wielkie gady tak, jak wg paleontologów wyglądał Therizinosaurus, gad wymarły miliony lat temu. Na wyspie Ambungi dwie kobiety, które wypłynęły łodzią na morze widziały takiego gada stojącego przez chwilę na skałach klifu i spoglądającego w ich kierunku.
W sumie podobne relacje złożyło 9 osób, które widywały takie stworzenie od początku lat 90. XX-go w. Wg świadków, spotkania miały miejsce co 4-5 lat, zwykle pod koniec grudnia. Irwin zakłada, że mogą to być gady prowadzące nocny tryb życia, a w grudniu odbywają gody. Tak na Ambungi, jak i na Alage, świadkowie mieli też wielokrotnie widzieć ogromne, charakterystyczne trójpalczaste ślady odciśnięte w piasku.
Enklawa zasiedlona przez potomków dinozaurów
Najbogatszej w szczegóły relacji o spotkaniu z tajemniczym wielkim gadem dostarczyli Brianowi Irwinowi Simon i Margaret Patoklit. Simon Patolkit jest świeckim kaznodzieją Kościoła katolickiego na wyspie Awrin. Pod koniec 2005 r. państwo Patoklit z jeszcze jedną osobą wybrali się na wyspę Dililo. Na plaży na południowym krańcu tej bezludnej wyspy dostrzegli jakieś ogromne stworzenie płynące w wodzie.
Po chwili zwierzę wyszło z wody i ruszyło wzdłuż brzegu. Wg Patoklitów, stwór miał długą szyję i ogon, mierzył ok. 20 m i był szeroki na ponad 2 m. Simon zapewniał też, że widziane przez niego zwierzę miało głowę dinozaura. Skóra zwierzęcia miała być podobna do pancerza krokodyla o kolorze zielonym w odcieniu khaki. Świadkowie byli oddaleni od tego stworzenia o zaledwie 30-40 m. Po ok. 30 sekundach gad zanurzył się w wodzie. Wg Irwina, jedynym gadem, który pasuje do tego opisu, jest wymarły zauropod Apatosaurus.
Czy na jakiejś wyspie Papui Nowej Gwinei przetrwała enklawa zasiedlona przez potomków dinozaurów, które przetrwały zagładę sprzed 65 mln lat? Według amerykańskiego kryptozoologa Briana Irwina, tak właśnie sprawy się mają.
Tadeusz Oszubski