Epidemia Śmiechu: półtora roku szaleńczych spazmów
Zaczęło się od trzech uczennic i żartu jednej z nich podczas porannej lekcji w szkole. Niewinny chichot przerodził się w histeryczny śmiech. Nikt nie podejrzewał, że będzie on trwał... 18 miesięcy.
Mówi się, że śmiech to zdrowie. Ale co jeśli zamienia się on w chorobę? W 1962 roku świat stał się świadkiem jednej z najdziwniejszych epidemii w historii ludzkości.
Zabójczy żart
Dziewczynki nie mogły przestać zanosić się niekontrolowanym śmiechem. Nauczycielka wpadła w panikę i chcąc zapanować nad niecodziennym zjawiskiem kazała wszystkim uczniom zebrać się na placu przed szkołą. Po chwili jednak do dziewcząt dołączyli inni. Wkrótce "zarażonych" było już 95 dzieci w wieku 12 - 18 lat.
Niepohamowanym spazmom towarzyszyło podskakiwanie, tarzanie się po ziemi a nawet przemoc. Pojawiło się niebezpieczeństwo, że dzieci ucierpią z powodu wycieńczenia. Co najbardziej zaniepokoiło rodziców i nauczycieli to fakt, że uczniowie nie przestawali się śmiać nawet następnego dnia. Ani kolejnego.
30 stycznia 1962 roku w szkole misjonarzy w wiosce Kashasha, w Tanganice (obecnie Tanzania) rozpoczęło się zjawisko nazywane do dzisiaj Tanganicką Epidemią Śmiechu. Władze szkoły nie potrafiły poradzić sobie z tym zjawiskiem, więc 18 marca zamknięto placówkę, a uczniów wysłano do domu. Wtedy stało się coś przerażającego.
Nikomu nie było do śmiechu
Wypadki zaraźliwych ataków śmiechu połączonego z upiornym, chaotycznym tańcem, płaczem, stanami lękowymi i upadaniem na ziemię zanotowano w rodzinnych wioskach dzieci. W osadzie Nshamba doliczono się 217 osób ogarniętych "epidemią".
W maju szkołę otworzono na nowo w nadziei, że dziwne zachowanie już minęło. Nie na długo, gdyż w czerwcu znowu trzeba było ją zamknąć z tego samego powodu, co wcześniej. Tym razem jednak młodzież, która powróciła do swoich rodzinnych wiosek rozniosła paraliżujący śmiech na całe terytorium ówczesnej Tanganiki zarażając ponad... 1000 osób.
W konsekwencji zamkniętych zostało aż 14 szkół. Kilka osób zostało nawet oskarżonych o przenoszenie choroby zakaźnej. Badania próbek krwi wysłanych Europy nie wykazały jednak obecności żadnego znanego wirusa. Nagle, po 18 miesiącach z niewiadomych powodów śmiech ustał.
Niebezpieczeństwo zamiast dobrego humoru
Badacze do dzisiaj próbują wyjaśnić, co tak naprawdę wydarzyło się w 1962 roku w Tanganice. Najpowszechniejszym wytłumaczeniem jest teoria, jakoby był to przypadek masowej histerii wywołanej stresem, napięciem i presją społeczną.
- Pomimo że śmiech kojarzy się z czymś przyjemnym, często jest oznaką rezygnacji, paniki albo strachu - tłumaczy Christian Hempelmann z uniwersytetu w Texasie zajmujący się tą sprawą. - Tanganickie dzieci śmiejąc się płakały i wrzeszczały jakby chciały gwałtowanie rozładować emocje.
Wydarzenie to porównywane jest do europejskiej Plagi Tańca, kiedy to mieszkańcy Zachodniej Europy zaczęli tańczyć w niepohamowany sposób przez kilka miesięcy "zarażając" się tańcem jeden od drugiego. Wtedy zanotowano wiele przypadków śmierci z powodu wyczerpania organizmu. W Tanganice na szczęście nikt nie umarł.
Histeria na ogromną skalę
Wśród przyczyn Tanganickiej Epidemii Śmiechu wymienia się napięcia społeczne wywołane zmianami polityczno - ustrojowymi, jakie zaszły w kraju w tamtym czasie. W 1962 roku Tanganika uzyskała niepodległość, co było dla jej mieszkańców czymś zupełnie nowym. Nowością były także szkoły misjonarskie, które pojawiły się w latach 60. Wcześniej funkcję edukacyjną pełniła tam starszyzna plemienna.
Naukowcy zauważają, że epidemią śmiechu dotknięte były głównie dzieci, nie miała ona większego wpływu na dorosłych. Według nich młodzi ludzie nie wiedzieli, jak poradzić sobie z emocjami i próbowali rozładować stres w jedyny znany im sposób. Młodzież mogła być również bardziej podatna na niekontrolowane kopiowanie zachowania innych.
Przypadki zbiorowej histerii objawiającej się zaraźliwym płaczem czy śmiechem zaobserwowano w innych miejscach światach dotkniętych konfliktami czy napięciami społecznymi, między innymi w Kosowie, Afganistanie czy Południowej Afryce. Jednak nigdy na taką skalę jak w Tanganice w 1962 roku.
/Bartosz Kicior