Hekatomba w kołysce
Bezwzględne i nienasycone drapieżniki, agresywne kochanki odgryzające głowy partnerom, mistrzynie kamuflażu i cierpliwości. A może delikatne, filigranowe piękności, których potomstwo jest dziesiątkowane przez maleńkiego, niewinnie wyglądającego chrząszcza?
Dla jednych Kraj Kwitnącej Wiśni, dla innych Wschodzącego Słońca - dla entomologa to królestwo modliszek. Mieszkając przez kilka lat w Japonii, widziałem tysiące tych niezwykłych owadów, polujących w najmniej spodziewanych miejscach - na klamce drzwi, automacie do sprzedaży napojów czy skarpecie suszącej się po praniu.
Wygląd niewinnej gałązki
Kiedy po porze deszczowej zaczyna się gorące lato, parki, widne lasy, łąki i zarośla stają się ich terenami łowieckimi. I chociaż w Japonii żyje zaledwie kilka gatunków kamakiri (tak nazywają się po japońsku), obfitość i wszędobylskość tych owadów sprawia, że nawet laik bez trudu zauważy je na ławkach, płotach i chodnikach miast. Wszyscy znamy legendarną żarłoczność i intrygujące obyczaje seksualne tych drapieżców. Mało kto jednak słyszał, że budują wymyślne konstrukcje dla swojego potomstwa i że pewien maleńki, pospolity chrząszcz bezlitośnie pożera ich jaja.
Modliszki zawdzięczają sukcesy łowieckie cierpliwości, zdolności do wtopienia się w otoczenie i umiejętności błyskawicznego wystrzelenia w kierunku bezbronnej ofiary długich, pokrytych kolcami, przednich nóg, które zamykają się jak potrzask. Sam aparat gębowy tych owadów wydaje się mało imponujący - nie znajdziemy tu olbrzymich żuwaczek czy morderczych szczęk. Z kolei reszta ciała to gracja i delikatność, a maskujące ubarwienie i smukłe kształty nadają zwierzęciu wygląd niewinnej gałązki lub źdźbła trawy.
Na tę pozę nabierają się pasikoniki, ważki, motyle, a i przechodzący w pobliżu chrząszcz szybko może zrozumieć swoją tragiczną w skutkach pomyłkę. Modliszka w ułamku sekundy wyciąga zębate kosy i zamyka ofiarę w śmiertelnym uścisku. Szarpiący się nieszczęśnik może tylko spowodować głębsze wbicie kolców w swoje ciało; z tego chwytu nie ma ucieczki. Modliszka zwykle zaczyna ucztować od głowy i potrafi sobie poradzić z posiłkiem niemalże tak wielkim, jak ona sama.
Słynna gmaź ardrycka
Duże, smukłe modliszki z rodzaju Tenodera, pospolite w Azji Wschodniej, są bardzo agresywne i nerwowe. Kiedy w najdelikatniejszym momencie miłosnych igraszek powieje wiatr, poruszy się liść lub choćby zmieni się układ cieni, samica reaguje tak, jakby właśnie dostrzegła potencjalną zdobycz. Często wtedy atakuje pierwszy ruchomy obiekt w jej zasięgu. Na nieszczęście dla samca to jego głowa znajduje się najbliżej paszczy wybranki. Niekoniecznie więc modliszki uśmiercają i pożerają partnera w trakcie kopulacji, by wykorzystać zwiększony wigor bezgłowego korpusu, kontynuującego po dekapitacji swoje reprodukcyjne czynności. Czasami to tylko agresywna natura i odruch wyzwalają atak, a kochanek staje się dodatkowym deserem.
Obserwując modliszkę składającą jaja, czuję się jak Ion Tichy na planecie Enteropia, kiedy na jego oczach Ardryci wpompowali powietrze do bąbla mazistej substancji i uformowali gmach teatru. Czyżby Stanisław Lem zaczerpnął ten pomysł z owadziego świata? Bo tak właśnie robi wielka samica Tenodera aridifolia siedząca na pędzie wisterii za moim oknem. Jej gruczoły odwłokowe produkują niewielką ilość mazistej substancji, którą owad pracowicie ubija na zaskakująco dużą, brązowawą bezę. Tak powstaje ooteka, konstrukcja bardzo lekka, twarda, odporna na czynniki zewnętrzne, a także chroniąca delikatne jaja przed zmianami temperatury i wilgotności oraz przed mrówkami i innymi drapieżnikami, które chętnie pożarłyby zawartość tej niezwykłej kołyski. Wilgotna piana w krótkim czasie tężeje i twardnieje, stając się trudną do zdobycia fortecą.
Larwy, które dziesiątkują potomstwo
Po zajrzeniu do wnętrza, co wymaga brutalnego zniszczenia tego tworu, możemy zauważyć regularne szeregi komór jajowych. Znajdują się one najbliżej podłoża, do którego jest przytwierdzona ooteka; ponad nimi widać dachówkowato ułożone płatki budulca - to zarówno komin wentylacyjny, jak i bariera nieprzepuszczająca nieproszonych gości. Tworzywem jest koncentrat bardzo szczególnych białek, zwanych ootecynami, które zmieszane z katalizatorami twardnienia i enzymami produkowanymi przez specjalne gruczoły, zastygają na powietrzu w bardzo wytrzymałą, a równocześnie lekką kapsułę.
Ooteka chroni jaja modliszki przed większością amatorów łatwego posiłku. Istnieje jednak przeciwnik, któremu sforsowanie ścian piankowej kołyski nie sprawia kłopotu. Nie jest to żaden wielki owad o imponujących żuwaczkach, zdolnych skruszyć materiał kapsuły i dobrać się do smacznej zawartości. Thaumaglossa rufocapillata, maleńki chrząszcz z rodziny skórnikowatych (Dermestidae), jest kilkadziesiąt razy mniejszy od modliszki, ale to właśnie jego larwy dziesiątkują potomstwo wielkich drapieżców. Samica składa jaja na powierzchni lub w szczelinach ooteki, a wylęgające się, mikroskopijne larwy wgryzają się do wnętrza i w trakcie trwającego kilka miesięcy rozwoju pożerają zarówno jaja, jak i budulec schronienia.
Żarłoczne chrząszcze
Larwy skórnikowatych zjedzą niemalże każde białko. Różne należące do tej rodziny gatunki szubaków, mrzyków i skórników, które gustują w wysuszonych, muzealnych okazach czy skórach zwierząt, są plagą zbiorów zielnikowych i entomologicznych, a także utrapieniem gospodyń domowych (nie bez powodu Anglicy nazywają je carpet beetles, czyli chrząszczami dywanowymi). Larwy niektórych z nich zamieszkują sieci pająków, gdzie żywią się resztkami po uczcie gospodarza i starą pajęczyną, inne można spotkać na wysuszonych szczątkach zwierzęcych. Thaumaglossa wybiera ooteki modliszek, niszcząc wiele z nich i ograniczając populacje tych wielkich drapieżników.
Larwy skórników, chociaż ukryte we wnętrzu fortecy przygotowanej przez samicę modliszki, zachowały pewien mechanizm obronny, który ratuje życie ich wolno żyjącym pobratymcom. Gęste i długie włoski, pokrywające ciało młodocianych form tych chrząszczy, pod powiększeniem mikroskopu ujawniają złożoną strukturę. Część z nich ma harpunowate końcówki i karbowaną powierzchnię. Zagrożony skórnik stroszy swoją ochronną szatę jak jeżozwierz. Z tego powodu drapieżnik atakujący larwę może znaleźć się w nie lada kłopotach, kiedy wiele odłamanych, czepnych włosków oblepi mu głowę i aparat gębowy, zmuszając do sromotnego odwrotu. Obecność takich włosów u Thaumaglossa rufocapillata sugeruje, że rozwój we wnętrzu ootek jest przystosowaniem wykształconym stosunkowo niedawno. Wcześniej przeżycie larw zapewniała czynna obrona, a nie schronienie w ścianach twierdzy.
Chiński lek na impotencję
Żarłoczne larwy skórników nie są, niestety, jedynym problemem modliszek. Na ich ooteki spogląda chciwie również najbardziej bezwzględny z drapieżników zamieszkujących Ziemię - człowiek. Trzy japońskie rodzaje modliszek - Hierodula, Tenodera i Statilia - występują też w Chinach i tam od wieków ich piankowe kołyski są zbierane, gotowane na parze, suszone i stosowane w medycynie pod nazwą sang piao xiao. Dzisiaj tym specyfikiem leczy się głównie impotencję i dolegliwości urologiczne.
Wzmianka o dobroczynnym działaniu tego leku pojawia się już w "Shénnóng Běn Căo Jing", słynnym podręczniku traktującym o naturalnych medykamentach. Chińska tradycja przypisuje autorstwo tego dzieła mitycznemu cesarzowi Shennong, który miał żyć blisko 2800 lat p.n.e. Naukowcy jednak datują spisanie ksiąg na okres od 300 lat p.n.e. do III wieku n.e. Jest to więc najprawdopodobniej kompilacja dużo wcześniejszych recept przekazywanych w formie ustnej.
Zbieranie ootek ma zatem we Wschodniej Azji bardzo długą historię, a modliszki, dziesiątkowane przez podstępnego chrząszcza i zachłannych ludzi, zawdzięczają przetrwanie tylko swojej dużej płodności oraz tolerancji na zmienne warunki otoczenia.
dr Paweł Jałoszyński, adiunkt w Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Wrocławskiego
WIEDZA I ŻYCIE nr 6/2011
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.