Jan Szczepanik: Polski geniusz telewizję wynalazł ponad 100 lat temu
Miał na koncie kilkaset patentów, w tym na kolorową fotografię i prototyp telewizora. Jego wynalazek ocalił hiszpańskiego króla. Świat wzgardził jednak genialnymi wynalazkami Polaka, a po jego śmierci prawie o nim zapomniał...
Niech żyje młoda para! - krzyczy tłum poddanych w Madrycie. Jest 31 maja 1906 roku. Król Hiszpanii Alfons XIII właśnie świętuje zaślubiny z księżniczką Wiktorią von Battenberg. Procesja z królewską karetą wywołuje zachwyt, słychać wiwaty i życzenia pomyślności. W ułamku sekundy sielanka pryska.
Z jednego z balkonów anarchista zrzuca bombę, która eksploduje z ogłuszającym hukiem. Tłum wpada w panikę, powóz się przewraca. Stroje królewskiej pary są poplamione krwią, lecz nowożeńcy unikają śmierci. Mniej szczęścia ma 28 innych osób - głównie gwardzistów i przypadkowych gapiów. Kolejnych 40 zostaje ciężko rannych.
Król Alfons XIII i jego małżonka nie zawdzięczają życia przypadkowi. Hiszpańskiego władcę już kilkakrotnie próbowano zabić, dlatego w trosce o jego bezpieczeństwo wnętrze królewskiej karety wyścielono specjalnym pancerzem. Składało się na niego kilka warstw jedwabiu wzmocnionego blachą. Była to udoskonalona wersja tkaniny kuloodpornej, a autorem projektu był polski wynalazca Jan Szczepanik. Został za to uhonorowany najwyższym hiszpańskim odznaczeniem państwowym.
Nie był to jedyny wynalazek polskiego geniusza, o którym z zachwytem rozpisywały się europejskie gazety. Kilkaset patentów przyniosło mu sławę i uznanie. Mark Twain, który poznał Szczepanika osobiście, nazywał go drugim Edisonem. Mimo że nazwisko Polaka wymieniają wszystkie fachowe encyklopedie i leksykony na świecie, w naszym kraju do niedawna mało kto o nim słyszał. Dlaczego?
Sierota samouk
Jan Szczepanik urodził się 13 czerwca 1872 roku w Rudnikach koło Mościsk (dzisiejsza zachodnia Ukraina) jako nieślubny syn Marianny Szczepanik. Matka zmarła, gdy miał niespełna rok, a jego dalszym wychowaniem zajęła się ciotka. Jaś już od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie otaczającym go światem, choć w szkole nie był prymusem, a z greki groziła mu ocena niedostateczna.
Po ukończeniu gimnazjum w Jaśle kontynuował naukę w krakowskim seminarium nauczycielskim. Od 1892 roku w kilku wiejskich szkołach uczył muzyki, śpiewu i fizyki. Był oryginalnym dydaktykiem. Miał ogromną wyobraźnię i potrafił przekazywać wiedzę w bardzo obrazowy sposób. Uczniowie go uwielbiali. Wizytując ich rodziny, zwrócił uwagę na rękodzielnictwo włókiennicze. To wtedy zawładnęła nim myśl unowocześnienia pracy tkaczy. Sporządzał projekty swoich przyszłych wynalazków, zapisywał pomysły rozwiązań technicznych i prowadził obliczenia.
Wynalazek zbyt przełomowy
W 1896 roku porzucił posadę nauczyciela i wrócił do Krakowa. Dorabiał, udzielając korepetycji, a jednocześnie zajmował się produkcją i sprzedażą przyborów fotograficznych w sklepie Ludwika Kleinberga. W wolnym czasie udzielał się towarzysko. Obracanie się wśród wpływowych osób miało swój cel: znalezienie sponsora, który zgodziłby się wcielić w życie jego pomysły. I udało się.
Pieniądze wyłożył Kleinberg, pracodawca Szczepanika. Dzięki temu wynalazca opracował model maszyny przyspieszającej produkcję gobelinów. Dotąd tkacze, pracujący na prymitywnych krosnach, na stworzenie jednego poświęcali aż 4-5 tygodni. Szczepanik zaprojektował urządzenie, które potrafiło przenieść obraz na tkaninę metodą fotoelektryczną - miesięczną pracę można było teraz wykonać w... godzinę!
Niestety, zainteresowanie wynalazkiem było niewielkie. Jan nie krył rozczarowania. "Chyba poza krajem dla swoich pracować będę", żalił się w liście do przyjaciela. W 1898 roku spakował walizkę i ruszył z Kleinbergiem do Wiednia. Wystarczyło kilka miesięcy, by usłyszała o nim cała Europa.
Inżynier z Podkarpacia
"W przedpokoju na ścianie wisi tablica z napisem, który każdy z nas, pracujących umysłowo, powinien wypisać u siebie dla nieproszonych gości: Zeit ist Geld [Czas to pieniądz - przyp. red.]. Pan Kleinberg z największą kurtuazją czyni honory domu - oprowadza, pokazuje cały ten dom zaczarowany, który od kuchen i piwnic począwszy, jest cały przeładowany elektrycznością tak dalece, że trwoga ogarnia iść naprzód, tak ciągle stąpa się po drutach, które jak siatka ogarniają dom cały w swe więzy".
Tak wiedeńską pracownię Szczepanika opisała Gabriela Zapolska. Stworzył tam 43 wynalazki tkackie. Zainteresował się nimi sam Mark Twain, który przybył do Wiednia, chcąc odkupić od Szczepanika patent do wykorzystania na obszarze USA. Choć do transakcji nie doszło, panowie zaprzyjaźnili się. Twain uczynił nawet Polaka bohaterem swoich dwóch opowiadań (The Austrian Edison Keeping School Again i From the London Times of 1904).
Szczepanik na wynalazkach tkackich nie poprzestał. Zajął się pracą nad rozwojem telektroskopu, który opatentował w 1897 roku. Proste eksperymenty z mieszaniem świateł i barwnych filtrów doprowadziły do powstania pierwowzoru telewizora. Dzięki impulsom elektrycznym możliwe było przesyłanie na odległość kolorowego obrazu i dźwięku.
Była to prawdziwa sensacja. Barwna kinematografia stała się największą pasją konstruktora. Problem w tym, że wynalazek wyprzedzał swoje czasy. Kiedy Szczepanik pracował nad kolorowym obrazem z dźwiękiem, na świecie urządzano pierwsze czarno-białe, nieme projekcje.
Efekty dźwiękowe stanowiły technologiczną ciekawostkę. W tamtym czasie nadanie obrazom dźwięków i barw według projektu Polaka kosztowałoby krocie, głównie ze względu na innowacyjne rozwiązanie techniczne. Ceny ze sprzedaży biletów nie pokryłyby kosztów zakupu odpowiedniego projektora, dlatego przez lata nie było chętnych na zrealizowanie takiego przedsięwzięcia.
Szeroko reklamowane wynalazki Polaka przyniosły mu sławę i uznanie. Spowodował przełom w światowym przemyśle włókienniczym. Fabryki tkackie Szczepanika miały siedziby w Krakowie, Brukseli, Roubaix we Francji i Barmen w Niemczech. Europejska prasa rozpisywała się na temat podróży naszego rodaka, informując o jego obecności na wielkich wystawach i targach. Nazywano go polskim Edisonem, gratulował mu sam Nikola Tesla. Ogromną popularnością cieszył się również w Polsce - w cukierniach sprzedawano nawet ciastka szczepaniki, tak jak obecnie papieskie kremówki. Skala jego zainteresowań była imponująca.
W 1901 roku Europę obiegła wiadomość, że w pracowni wynalazcy sporządzono jedwabną "tkaninę kulochronną", która z powodzeniem opiera się pociskom. Ześlizgują się po niej nawet ostrza noży i sztyletów. "Pancerz Szczepanika" wzbudził ogromne zainteresowanie - zwłaszcza w trakcie pokazów na żywo zyskiwał poklask i uznanie. Zmodyfikowany materiał szybko zaczęto wykorzystywać do ochrony ważnych osobistości. Jego skuteczność w czasie zamachu na hiszpańskiego króla Alfonsa XIII tylko utwierdziła wszystkich w przekonaniu o niezawodności wynalazku.
Przeciwności losu
Wkrótce jednak nadeszły kłopoty. Ogromna liczba patentów kosztowała Szczepanika majątek, a szefowie jego fabryk, licząc na szybkie zyski, przyjmowali nierentowne zlecenia. Bankructwo trafiło wynalazcę niczym grom z jasnego nieba. Musiał opuścić Wiedeń i przeprowadzić się do Tarnowa, gdzie mieszkała rodzina jego żony Wandy.
Tam przyszło mu spędzić resztę życia. Rozwijał dziesiątki projektów związanych głównie z barwną fotografią. Raz tylko przerwał pracę na dłużej, z powodu osobistej tragedii: w 1907 roku synek Szczepaników w trakcie wizyty u rodziny w podtarnowskiej wsi wpadł do studni i utopił się. W 1926 roku berlińscy lekarze wykryli u wynalazcy raka. Żona i syn Zbigniew zdążyli jeszcze przewieźć chorego do Tarnowa, gdzie zmarł 18 kwietnia. Żegnały go tłumy mieszkańców...