Mocha Dick - morska bestia, przy której Megalodon to płotka
20 metrów długości i 20 zatopionych statków na koncie. Postrach mórz i oceanów. Nie mówimy tutaj o pirackiej łajbie, tylko o zwierzęciu. Mocha Dick to bestia, której bał się każdy marynarz.
Rzeczoną bestią był kaszalot, którego zauważono przy wyspie Mocha należącej do Chile na początku XIX wieku. Stąd też wziął się jego przydomek - Mocha Dick. Jeśli nazwa ta kojarzy wam się z tytułem powieści Hermana Melville'a, to jesteście na właściwym tropie. Mocha Dick był inspiracją dla literackiego postrachu mórz.
Odkrywcy Jeremiahowi N. Reynoldsowi udało się porozmawiać z kilkoma wielorybnikami, którzy widzieli tego niebezpiecznego kaszalota na własne oczy. Jeden z jego rozmówców opisał go tak: "stary, ale silny. I do tego biały jak bawełna".
Mocha Dick był nieprzewidywalny. Już same wydawane przez niego dźwięki wywoływały poruszenie wśród załóg statków, które znalazły się w jego pobliżu. Według relacji naocznych świadków zwierzę nie brzmiało jak zwyczajny przedstawiciel swojego gatunku, tylko... pracujący na pełnych obrotach silnik parowy.
Co ciekawe, zwierzę to nie zawsze było agresywne. Znane są przypadki, kiedy płynął on na równi ze statkami i nie wykonywał żadnych podejrzanych ruchów. Chyba, że załoga zdecydowała się na niego zapolować. Wtedy ich szanse na przeżycie gwałtownie topniały...
Mocha Dick atakował z taką siłą i agresją, że czasami całe jego ciało znajdowało się nad powierzchnią wody! Widok kilkudziesięciotonowego skaczącego wręcz na łódź sprawiał, że nawet najtwardsi myśliwi zaczynali krzyczeć.
Kolejne załogi wielorybników starały się pozbyć zagrożenia. Przez blisko 30 lat nikomu nie udało się zabić Mocha Dicka. Zwierzę obróciło w perzynę aż 20 statków, a dodatkowo uszło z życiem z ponad 80 starć udokumentowanych starć z łodziami myśliwskimi. Kaszalota udało się unicestwić dopiero w 1838 roku.
Mocha Dick ruszył na ratunek dwóm wielorybom, które padły ofiarą ludzi. Myśliwi toczyli zacięty bój z samicą kaszalota, która próbowała uratować od rzezi swojego potomka. Kiedy ten został zabity matka wpadła w szał i próbowała przewrócić jedną z dwóch łodzi oprawców. Nie udało jej się. W efekcie sama znalazła się w zasięgu harpunów i straciła życie. Wtedy do akcji wkroczył Mocha Dick.
Szybko podpłynął on do jednej z łajb i zmienił ją w stertę unoszących się na powierzchni wody desek. Atak okazał się skuteczny, ale załoga drugiej łodzi nie pozostała dłużna i obrzuciła olbrzyma harpunami. Ponad 20 z nich dosięgło celu i sprawiło, że jedna z najniebezpieczniejszych bestii, jakie kiedykolwiek żyły w odmętach mórz i oceanów wyzionęła ducha.
Mocha Dick nie jest jedynym wielorybem, który siał strach wśród wielorybników. Jednakże to dzięki niemu pamiętamy o tym, że zwierzęta te potrafią być naprawdę niebezpieczne.