Mordy w chińskich przedszkolach

Pierwszy atak miał miejsce 23 marca 2010 roku w szkole podstawowej w mieście Nanping (prowincja Fujian). 42-letni napastnik, Zheng Minsheng, zasztyletował 8 dzieci, a 5 poważnie ranił...

Podczas procesu, który odbył się 8 kwietnia br., Minsheng winą za krwawą zbrodnię obarczył swoją była dziewczynę, jej rodzinę oraz swojego byłego pracodawcę. W krótkim czasie poprzedzającym zdarzenie sprawcę porzuciła dziewczyna, której bogata rodzina nie akceptowała biednego lekarza (mężczyzna mieszkał w jednym pokoju z 80-letnią babcią, latem za sypialnię służył mu balkon). Minsheng zwolnił się też z pracy w lokalnym szpitalu. Powodem miały być poważne kłopoty ze współpracownikami i brak pomocy ze strony przełożonych.

Zabił przez dziewczynę

Według dziennikarzy "China Daily", podczas procesu Minsheng przyznał, że zaplanował mord i "gotów jest wziąć za niego odpowiedzialność, ale tylko w 30 proc. Pozostałe 70 proc. to wina jego byłej dziewczyny, która go porzuciła". Cytowany przez "Daily Mail" Yu Jianrong, specjalista z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, przyznał, że kłopoty w życiu zawodowym i prywatnym mogły spowodować atak, jednak nie można w ten sposób usprawiedliwić napastnika. Zheng Minsheng został stracony 28 kwietnia 2010 roku, zaledwie 36 dni po dokonanej przez siebie zbrodni.

Reklama

Pierwszy naśladowca

Zhou Xiaozheng, profesor socjologii na Uniwersytecie Pekińskim, w wywiadzie cytowanym przez "Daily Mail" wyraził nadzieję, że media nie nadadzą sprawie zbytniego rozgłosu, ponieważ mogą pojawić się naśladowcy mordercy z Nanping. Szybko okazało się, że profesor miał rację.

W dniu egzekucji Minshenga w 33-letni nauczyciel, Chen Kangbing, za pomocą noża ranił 15 uczniów i nauczyciela w szkole podstawowej w mieście Leizhou (prowincja Guangdong). Dzieci odniosły głównie rany głowy i ramion, jednak żadna z ran nie zagrażała życiu. Jak podaje agencja Associated Press, sprawca od kliku lat leczył się psychiatrycznie , a od 2006 roku przebywał na zwolnieniu lekarskim. W 2008 roku w tym samym mieście Chen Wenzhen,były uczeń szkoły średniej, śmiertelnie zranił nożem dwoje kolegów z klasy, a potem popełnił samobójstwo. AP przypomina, że chłopak został wcześniej wyrzucony ze szkoły, ponieważ częste ataki silnych bólów głowy uniemożliwiały mu koncentrację.

Nieskuteczna ochrona

Dzień po egzekucji Minshenga, 29 kwietnia 2010, nastąpił kolejny atak. W żłobku w mieście Taixing (prowincja Jiangsu), sprawca ranił nożem 28 dzieci, w większości 4-letnich, oraz troje dorosłych. Wszyscy przeżyli, a policji udało się pochwycić podejrzanego, 47-letniego Xu Yuyuan'a. Motywy jego postępowania są nieznane.

30 kwietnia kolejny sprawca, Wang Yonglai, zaatakował dzieci z przedszkola w Weifang (prowincja Shandong). Jak podaje AP, sprawca dostał się do szkoły taranując jej bramy motorem, następnie ranił młotkiem 5 dzieci. Dwoje z nich usiłował podpalić, jednak wychowawcom udało się je uratować. 47-letni Yonglai spalił się na miejscu nim przyjechała pomoc.

Mimo tego, że większość placówek edukacyjnych zdecydowała się na zatrudnienie ochrony (władze skierowały do ochrony przedszkoli i szkół dodatkowe partole), w maju doszło do kolejnego ataku. 12 maja w przedszkolu w mieście Hanzhong (prowincja Shaanxi), 48-letni Wu Huanming ranił śmiertelnie 7 dzieci i 2 dorosłych opiekunów. Niemal 20 ocalałych dzieci trafiło do szpitala z ranami głów, rąk, ramion. Przyczyną ataku miała być sprzeczka między sprawcą, a Wu Hongying, dyrektorką przedszkola, która wynajmowała od mężczyzny budynek, gdzie mieściło się przedszkole.

Zbrodnie kontrolowane

Dane na temat zabójstw są kontrolowane przez władze Chin, które tłumaczą, że rozpowszechnienie informacji może spowodować pojawienie się kolejnych naśladowców.

W wypowiedzi udzielonej Alexie Olesen (z agencji AP) Zhou Xiaozheng, profesor Uniwersytetu Renmin, potwierdził te obawy:

- Kolejne ataki to klasyczne przykłady tzw. copycat crimes (naśladowczych), które mogą być powodowane rozgłosem, jaki sprawie nadają media - mówi. W oficjalnych komunikatach władz, zbrodnie spowodowane były osobistymi problemami sprawców i nie powinno się ich łączyć, jednak Xiaozheng uważa, że wszystkich mężczyzn łączyła głęboka niechęć do społeczeństwa. - Wybierali dzieci, bo są one najbardziej bezbronne, a zarazem najbardziej cenne dla społeczeństwa.

Cenne dzieci

Podczas niespełna dwóch miesięcy w przedszkolach i szkołach zginęło 15 chińskich dzieci. Strata ta jest tym boleśniejsza, że w Chinach od 1977 roku obowiązuje polityka jednego dziecka. Za posiadanie większej liczby dzieci nakładane są surowe kary finansowe. Teoretycznie o zgodę na kolejne dziecko można się starać, jeśli pierwsze dziecko jest chore, upośledzone lub płci żeńskiej. Z rządową regulacją narodzin łączy się też powszechnie dokonywane (często bez zgody matki), aborcje i handel dziećmi.

Katarzyna Pruszkowska

.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: szkoły | sprawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy