Najcięższy mieszkaniec Ziemi chudnie w oczach

Paul Mason ważył prawie pół tony i uchodził za najgrubszego żyjącego człowieka na świecie. Mężczyzna poddał się jednak operacji zmniejszenia żołądka i na efekty nie trzeba było długo czekać - stracił dwie trzecie ze swej wagi.

Dziesięć lat temu Mason po raz pierwszy trafił do szpitala. Musiał poddać się operacji z powodu złamania biodra. Mężczyzna był wówczas tak gruby, że nie był w stanie opuścić swojego pokoju. Jak podał "New York Times", o pomoc przy transportowaniu chorego do szpitala poproszono nawet straż pożarną.

W końcu jednak 52-letni Brytyjczyk zdecydował się na odważny krok. W 2010 roku postanowił poddać się zabiegowi zmniejszenia żołądka. Dzięki temu stracił apetyt i znacznie łatwiej było mu zrzucać kolejne kilogramy. Efekty przyszły natychmiast. Teraz Mason waży jedynie... 150 kg! Stracił niemal dwie trzecie ze swojej poprzedniej wagi.

Reklama

- Jedzenie jest nadal dla mnie bardzo ważne, ale moje dzisiejsze posiłki różnią się bardzo od tych, jakie spożywałem jeszcze trzy lata temu - powiedział. Ograniczył ilość przyjmowanych kalorii. Wcześniej spożywał ich nawet 20 tys. dziennie, teraz stara się nie przekraczać 4 tysięcy.

Mason przyznał, że problem z otyłością wziął się u niego z braku miłości rodziców. Chciał to w jakiś sposób sobie zrekompensować i dlatego zaczął jeść.

Obecnie Brytyjczyk pisze książkę o swoich przeżyciach i ma zamiar poddać się kolejnej operacji, by stracić jeszcze więcej kilogramów.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: dieta | odchudzanie | ciekawostki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama