"Parahawking" - latanie z drapieżnikami

Takie widoki jeszcze niedawno były dostępne jedynie dla wybranych. Dziś „parahawking” staje się coraz popularniejszy i pozwala szybować wraz z dzikimi ptakami.

"Parahawking" wymyślony przez ornitologa Scotta Masona, aby pokazać trudną sytuację dzikich ptaków Azji łączy w sobie dawne metody, jakimi posługiwali się sokolnicy z nowoczesną techniką paralotniarstwa.

W tym sporcie obie strony - obserwowana i obserwująca korzystają z rosnących prądów ciepłego powietrza, aby szybować wysoko nad ziemią.

- Dzięki tym prądom ptaki są w stanie unosić się godzinami na dużych wysokościach i latać na ogromnych dystansach nie męcząc się - mówi Scott Mason.

I dodaje:

- My jako paralotniarze, wykorzystujemy tą samą zdolność do unoszenia się w prądach termicznych. To doskonała symbioza. Możemy oglądać zwierzęta w ich naturalnym środowisku z bliska.

Reklama

Leczenie

Ornitolog nie lata z dzikimi ptakami dla przyjemności - większość gatunków, które spotyka w powietrzu, to gatunki znajdujące się na skraju wyginięcia, czy to z powodu działalności człowieka, czy też licznych chorób. Loty mają nie tylko pozwolić na zbadanie zachowania ptaków, ale też na ich zaszczepienie.

W czasie lotu Mason podaje ptakom kawałki mięsa, które są nasączone lekami i witaminami. Najbardziej zagrożone są azjatyckie sępy, które są praktycznie na granicy wymarcia z powodu specyfiku o nazwie diklofenak - leku przeciwzapalnemu powszechnie podawanemu zwierzętom hodowlanym w praktycznie całej Azji.

Podobnie sprawa ma się z sępem afrykańskim, którego populacja spadła o 99 procent w ciągu ostatnich 15 lat. Z różnych przyczyn zginęło około 40 milionów ptaków, które spełniają bardzo ważną rolę w ekosystemie, "sprzątając" padłe zwierzęta.

Na ratunek

"Parahawking" to nie tylko leczenie. Każda firma organizująca loty z dzikimi ptakami oddaje część dochodów na rzecz ratowania drapieżników. W Nepalu od każdego lotu odprowadzana jest kwota 1000 rupii. Sezon na oglądanie ptaków w ich naturalnym środowisku trwa od października do kwietnia.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama